niedziela, 17 listopada 2013

NG rozdział 33

„Pa­miętasz prze­cież, przy­jacielu, te wszys­tkie dni, nadzieję tak wielką, że aż bo­lała, i zwątpienie, które korzys­tało z naj­mniej­sze­go wyczer­pa­nia, żeby przyjść i za­bić nadzieję." 

Halina Poświatowska

*

Dzieciaki pousadzały się po całym moim gabinecie wedle uznania, a ja oparłem się o biurko, wsadzając ręce do kieszeni. Shikamaru przysiadł sobie na krześle w kącie, aby obserwować wszystko i wszystkich, słuchać i wyciągać wnioski. Sasuke zajął parapet, a obok niego usadowili się Shan i Mei. Młody Uchiha szepnął coś ojcu na ucho, a to spowodowało, że starszy zmroził go spojrzeniem. Shan jedynie wywrócił oczami i zerknął na Lalę. Gdy ta to ujrzała, pokazała mu środkowy palec, który potem oblizała. Udałem, że tego nie widziałem.

Faraon z dwójką swoich przyjaciół zajęli kanapę, przy ścianie niedaleko okna stanęli sobie Mintao i Maya, trzymając się za ręce i szepcząc do siebie. Wszyscy wpatrywali się we mnie, oczekując moich słów.

Zdziwiło mnie jedno. Ilekroć moje myśli zabłądziły ku wydarzeniom sprzed kilkunastu minut, kiedy ja i Nihat zostaliśmy sami, bliźniaki nawet nie reagowały. Ryzykując, odtworzyłem w myślach całą moją rozmowę z chłopakiem, ale nawet Mei nie dała po sobie poznać, że to usłyszała. W końcu zrozumiałem – oni naprawdę tego nie słyszeli, Nihat... ukrył przed nimi moje myśli o tym konkretnym wydarzeniu. Gdy zerknąłem mu w oczy zrozumiałem, że tak zrobił, ponieważ chłopak uśmiechnął się półgębkiem i lekko, niemal niezauważalnie, skinął głową. Nie mogłem go rozgryźć, nie rozumiałem, czemu tak postępuje, skoro jednocześnie jest wyraźnie przeciwko wszystkiemu, co robię.

- Pierwsza kwestia, którą chciałbym poruszyć, to zakwaterowanie dzieciaków – odezwałem się, zwracając do Shikamaru. Ten skinął głową.

- Wszystko już przygotowaliśmy – odrzekł. – Mamy coś w rodzaju pensjonatu dla was – powiedział do psychotroników. – Własne pokoje w piętrowym domku, będziecie mieć kucharkę i opiekunkę, powinno wam się podobać.

- Ja się na to nie piszę – odezwał się Nihat, a ja zmarszczyłem nos.

- Słucham? – zapytałem.

- Znajdę coś sobie, nie będę mieszkał pod nadzorem – warknął chłopak. – Dziękuję za ten wasz uroczy „pensjonat", ale założę się, że każdy pokój naszpikowany bedzie jutsu podsłuchowym!

- Masz jakąś paranoję?! – warknął na niego Mintao. – Za kogo ty nas masz?

- A co, może chcesz mi powiedzieć, że wcale nie będziecie nad nami sprawować nadzoru?! Wszystko do tego się sprowadza, do kontroli nad naszą mocą!

- Jesteś szurnięty!

- A w zęby chcesz?!

- Hola, hola! – wydarłem się na syna i Nihata, którzy mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. – Żadnych bijatyk, opanujcie się, bądźcie dorośli!

Obrzucili mnie obrażonymi spojrzeniami, ale zamilkli. Ścisnąłem palcami nasadę nosa, a potem westchnąłem.

- Dobrze. Jeśli Nihat chce sam sobie znaleźć mieszkanie, bardzo dobrze, jesteś dorosły, nie jesteś moim shinobi. Znajdź je sobie. Nie możesz jednak nas winić, że sprawujemy ochronę nad wioską. Nawet jak będziesz miał własne mieszkanie, po okolicy będą się kręcić ludzie z ANBU. Mówiłem ci już coś o bezpieczeństwie mojej wioski, prawda?

Chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał w bok. Potarłem skronie. Miałem wrażenie, że wyznaczyłem sobie zadanie nieco zbyt duże, przerastające moje możliwości. Dzieciaki były wybuchowe, po przejściach, wrażliwe i potrzebujące opieki. A ja byłem tylko... sierotą. Wychowałem się sam, bez rodziny, nad moimi własnymi dziećmi czuwała Hinata, najwspanialsza i najwrażliwsza matka na świecie. Nie byłem pewien, czy to akurat ja jestem najlepszym opiekunem dla tych niezwykłych dzieciaków.

- Przygotujemy dla was pole treningowe – kontynuowałem dzielnie. – W odpowiedniej odległości za wioską i odpowiednio zabezpieczone. Sasuke, pomożesz mi? – spojrzałem na głowę klanu Uchiha, a ten potwierdził skinieniem, że się zgadza. Znów odwróciłem się do dzieciaków. – Tam będziemy mogli sprawdzić waszą moc i zacząć ją ćwiczyć.

- A jednak chcesz – szepnął Nihat, niby do siebie, ale i tak wszyscy go słyszeli. Nienawidziłem, gdy się odzywał i aż przymknąłem oczy. Wprowadzał nieprzyjemną atmosferę, bunt i niepokój. Nie pozwalał mi stworzyć z nich przyjaciół czy drużyny, poddając w wątpliwość moje szczere intencje.

- Co chcę? – warknąłem, zniecierpliwiony.

- Zrobić z nas broń.

- Jesteś śmieszny! – zawołał natychmiast Mintao, ale uniosłem rękę, by go uciszyć. Sasuke trzepnął mojego syna w ucho, a on spojrzał na niego urażony. Starszy Uchiha pokręcił głową, przykładając palec do ust i tym samym dając mojemu synowi znać, by milczał. Bardzo dobrze. Jeszcze kłótni między w gorącej wodzie kąpanym Mintao a wybuchowym Nihatem mi brakowało.

Syn spojrzał na mnie, jakbym był zdrajcą. Według niego zawsze powinienem stawać po jego stronie, na szczęście wiedziałem, że takim zachowaniem nic nie wskóra. Nie chciałem mieć w Nihacie wroga, nie o to tu chodziło. Liczyło się przecież bezpieczeństwo tych dzieciaków, bezpieczeństwo tego buntownika, nawet jeśli wychodziło na to, że trzeba go będzie bronić przed nim samym. Miał okropny charakter.

- Nie broń, Nihacie, a ludzi zdolnych do funkcjonowania w społeczeństwie – odparłem. – Musicie przećwiczyć kontrolę nad mocą, by nie stanowić zagrożenia. I tu wracamy do punktu wyjścia: bezpieczeństwo nad wioską. To jest mój priorytet.

- Lord Hokage nie ma żadnych ukrytych motywów – odezwał się Shan, po drodze puszczając oczko do Lali. Dziewczyna wywróciła oczami, jakby chciała powiedzieć, że lepsi ją podrywali. – Nikt nie ma jednak zamiaru ukrywać, że jesteście niestabilni i niebezpieczni, mieszkańcy Konohy mogą być tym... zaniepokojeni. Maya, bez obrazy, rzecz jasna... – Skłonił się w stronę Mayi, która trzymała za rękę obrażonego Mintao, a ta skinęła mu głową. – Wszyscy w Wiosce mają w pamięci to, jak spaliła szpital, gdy się kiedyś zdenerwowała. Lord Hokage ma prawo nie chcieć, by coś takiego się powtórzyło i przedsięwziąć odpowiednie środki.

- Nie zależy nam na sprawowaniu nad wami nadzoru – poparł Uchihę Shikamaru, przyglądając się uważnie Nihatowi. – Ale zostawienie was samopas nie wchodzi w grę. Póki tu jesteście, musicie się przyzwyczaić do postępowania według naszych zasad.

- Świetnie – wymamrotał chłopak. Shikamaru już otwierał usta, ale machnąłem na niego ręką, by milczał. Z Nihatem nie było co się kłócić, miał hopla na punkcie samodzielności i swobody i nie było co go przekonywać, by zarzucił swoją autonomiczność.

- Kiedy już ja i Sasuke odpowiednio przygotujemy wam miejsce treningowe, ustalimy terminy spotkań. Drugą kwestią są badania.

- Badania? – powtórzył Nihat. Jego głos brzmiał jak warkniecie.

- Spokojnie. Nie mam nic złego na myśli. Chciałem utworzyć grupę, która zajęłaby się teorią waszej mocy. Coś jak kontynuacja badań profesora. – Pokazałem ręką na Oksu. Dziewczyna miała zwyczaj milczeć i pozwalać, by inni za nią decydowali. Problem polegał na tym, że nie miałem pojęcia, jak jej pomóc, co zrobić, by zyskała choć odrobinę śmiałości i pewności siebie. – Opiekun Oksu starał się opisać moc psychotroników. Mintao ma kopię jego notatek, chciałem zorganizować kilku naukowców, którzy zajęliby się tym tematem. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej.

- Kto wchodziłby w skład tej grupy? – zapytał Shikamaru, mrużąc oczy.

- Na początek ty, Shimamura, Sakura, Mintao, kilku naszych speców... i może ty, Nihacie? Masz ochotę?

- Nie ma mowy – odparł zielonooki. Spodziewałem się tego, więc tylko skinąłem głową.

- Czy to już wszystko, co mieliśmy dziś ustalić? – zapytał Sasuke. – Dopiero wróciliśmy, wszystkim należy się odpoczynek.

Pokiwałem głową.

- Tak, myślę, że tak. Shikamaru zaprowadzi was do miejsca, w którym będziecie nocować. Jutro się spotkam z wami wszystkimi, dziś możecie się wyspać.

Pokiwali głowami i tłumie zaczęli opuszczać gabinet. Oksu obejrzała się na mnie, nieco zdezorientowana i przestraszona, ale Lala zaraz objęła ją ramieniem i coś do niej szepnęła. Skinąłem głową dziewczynom, a do Mintao puściłem myśl, żeby miał na Oksu oko. Gdy zostałem sam, opadłem na fotel za biurkiem i nieszczęśliwy, spojrzałem na papiery leżące na blacie.

- Nie ma to jak w domu – szepnąłem do siebie. Oczywiście nie miałem zamiaru siedzieć w biurze, chciałem jak najszybciej iść do mojej żony.

*

Shimamura leżał na łóżku w pustym pokoju i wpatrywał się w sufit. Właśnie wrócił od Sharony i... i chyba targały nim sprzeczne uczucia. Na przestrzeni ostatnich dni zauważył, że dzięki niemu dziewczyna ma się lepiej, choć wciąż cierpiała po stracie narzeczonego. Budziło to w nim nadzieję, z drugiej strony jednak miał świadomość, że nie jest nikim więcej, jak tylko przyjacielem. I to takim, który zawodził ją raz za razem.

Czas leczył rany. Wiedział, że Shar pogodzi się kiedyś ze stratą tego mężczyzny, z którym się zaręczyła. Każdy shinobi był przygotowany na coś takiego, liczył się z faktem, że jego bliscy narażają się na każdej misji i z którejś mogą nie wrócić. Jednocześnie też wiedział, że nadejdzie dzień, gdy Sharona jemu samemu wybaczy odejście, bo przecież on także ją opuścił, nie raz na zawsze, ale mimo wszystko odszedł, zawiódł. Jednak to nie był jeszcze ten czas. Rany były świeże i bolesne, i choć tak bardzo chciał przejąć od Sharony jej ból, to nie był w stanie tego zrobić. Mógł jedynie ją wspierać i liczyć, że czas to zmieni.

Powrót do wioski i opieka nad Sharoną przywoływały liczne wspomnienia. Odżywały one w nim raz po raz, gdy szedł znajomą drogą, gdy mijał Ichiraku, gdy patrzył na skałę z twarzami Hokage... Sam Lord Hokage, Kakashi-sensei, inni shinobi, cmentarz i pomnik, na którym wyryte było imię Daisuke, to wszystko sprawiało, że nie mógł się uwolnić od bolesnej przeszłości.

Przekręcił się na bok, zaciskając powieki. Nie chciał myśleć przeszłości, chciał brnąć przed siebie... Chciał działać, chciał, by Shar wyszła ze szpitala, chciał wszystko naprawić, chciał jeszcze raz zacząć, ponieważ chyba każdy zasługiwał na nowy początek.

Wkrótce potem zapadł w sen.

*

Było ciepło. Zmęczony i lekko poturbowany Shimamura siedział na nagrzanym kamieniu, bawiąc się małym dzwoneczkiem. W końcu podniósł go na wysokość oczu i zadzwonił nim kilka razy. Podrzucił go i złapał. Był taki szczęśliwy tego dnia.

Spojrzał na Daisuke, siedzącego na trawie i wyciągającego twarz ku słońcu.

- Nie było tak trudno, nie? – zagadnął, a Daisuke otworzył oczy i zerknął na niego. Jego oczy były zadowolone, radosne, w jego postawie widać było rozleniwienie.

- Nie, ani trochę – zakpił, a potem dyskretnie wskazał dziewczynę, stojącą w pewnym oddaleniu od nich, uśmiechając się półgębkiem.

Shimamura zerknął na nią, a jego serce zabiło dwa razy szybciej. Sharona Uchiha. Była od nich młodsza i niezaprzeczalnie genialna. Ubrana w czarne spodnie i czarną bluzkę z herbem klanu na plecach, stała wyprostowana, tyłem do nich, w zaciśniętej dłoni trzymając mały dzwoneczek z czerwoną wstążką. Drugi, który mieli zdobyć.

Długie, czarne włosy spięte w dwie kitki powiewały jej nad uszami i wyglądały śmiesznie i absurdalnie w porównaniu z przewieszoną przez jej plecy kataną. Dziewczyna wpatrywała się w ścianę lasu. Sekundę później wyszedł stamtąd sensei Kakashi i ruszył ku nim.

- Dobrze się spisaliście! – zawołał nauczyciel, gdy już się zbliżył. – Mimo wszystko zdobyliście dzwonki, pracując zespołowo.

Sharona prychnęła.

- Zostaliśmy do tego zmuszeni!

- Zadanie właśnie na tym polegało, byście pracowali jako zespół – odparł sensei. Sharona Uchiha wywróciła oczami, a Kakashi westchnął. Shimamura zachichotał i puknął łokciem przyjaciela.

- Mamy w ekipie księżniczkę – powiedział rozbawiony. Chciał, by czarne oczy panny Uchiha spojrzały ku niemu. Odkąd zostali drużyną, dziewczyna nie zwracała na niego uwagi, a przecież znali się z Akademii.

- Zamknij się, Shimamura! – warknęła Sharona, a on uśmiechnął się, gdy ich oczy się spotkały. Dziewczyna była śliczna i choć mogłoby to zabrzmieć absurdalnie, gdy się na nią patrzyło, ale była też delikatna. Miała jasną skórę, gładką niczym porcelana i ciemnoczerwone usta. Ilekroć na nią spoglądał, chciał być jej przyjacielem, chciał, by mówiła do niego, by mu ufała, by jej oczy patrzyły tylko w jego stronę.

- Zachowujesz się tak, jakby zadawanie się z nami było poniżej twojej godności – powiedział, patrząc jej w oczy. Dogryzanie dziewczynie było najlepszym sposobem na zwrócenie na siebie jej uwagi, w każdym razie jak dotąd lepszego nie wymyślił.

- Ach, z tobą na pewno! – zawołała panna Uchiha, a on uśmiechnął się kpiąco.

- Nie powiem, czyj klan...

- Wystarczy! – zawołał nagle Daisuke, a Shimamura i Sharona spojrzeli na niego. – Zamiast się kłócić naszego pierwszego dnia jako drużyna, powinniśmy wybrać się do Ichiraku i świętować. Ja stawiam!

Shimamura poczuł szarpnięcie w sercu. Spojrzał ostro na Daisuke, a ten rzucił mu pewne siebie spojrzenie, mówiące, że jak Shimamura odmówi, to przyjaciel będzie się z nim wykłócał.

- Fajnie będzie – powiedział Daisuke, uśmiechając się do nich. – No chodźmy.

- Bardzo dobrze! – pochwalił ich Kakashi, gdy Shimamura niechętnie podniósł się z ziemi. – Pracujcie nad zespołem! W tym tkwi cała tajemnica, pamiętajcie, co wam powiedziałem podczas walki. Ten, kto nie dba o przyjaciół, jest największym śmieciem.

We trójkę pokiwali głowami, a Kakashi poczochrał włosy Daisuke i zniknął w kłębach dymu. Shimamura natychmiast znów wlepił gniewne spojrzenie w przyjaciela, ale ten tylko lekko potrząsnął głową i zaciągnął ich na ramen.

Było... nawet miło, tak stwierdził Shimamura, choć wolałby, żeby to spotkanie odbyło się później. Nie chciał mieć u Daisuke długu.

Mimo wszystko podobało mu się. Gdy Sharona Uchiha przestała się wywyższać, była tylko słodką dziewczyną, która lubiła się śmiać. Szkoda jednak, że głównie z żartów Daisuke. Shimamura wiedział jednak, że nie ma w przyjacielu konkurenta – Dai był po prostu miły dla wszystkich, ze wszystkimi żartował. Sharona była dla niego tylko koleżanką z drużyny, z którą powinien utrzymywać dobre stosunki. Natomiast Shimamura chciał być dla dziewczyny kimś więcej, podziwiał ją, zazdrościł jej, jego uczucia wobec panny Uchiha były skomplikowane, nie potrafił ich opisać, ale wiedział jedno – nie chciał mieć w niej wroga. Chciał... być dla niej kimś ważnym.

Zjedli po misce ramen, a potem rozeszli się, wszyscy w dobrych humorach. Prawie wszyscy.

Gdy tylko Sharona Uchiha się oddaliła, Shimamura złapał przyjaciela za ramię i wciągnął go w zacienioną uliczkę. Popchnął go na mur i przyparł do niego, gniewnie patrząc w oczy. Był zły na Daia, chciał, by przyjaciel to zrozumiał. By już nigdy nie robił mu takich świństw.

- Co to było? – warknął wściekle.

- Wyluzuj, Shimamura – powiedział Daisuke, odginając jego palce, zaciśnięte na przedzie koszulki. Wygładził ją, odchrząknął i przechylił lekko głowę, by spojrzeć na Shimamurę. – To nic takiego, to tylko miska ramen...

- Wiesz dobrze, że...

- Oddasz, kiedy będziesz miał...

- Zamknij się! – zawołał gniewnie Shimamura, a potem szarpnął się wściekle i odwrócił tyłem do przyjaciela. Nienawidził, kiedy Dai to robił. Kiedy ciągle wciągał go w takie sytuacje, a potem mu stawiał, cały czas tłumacząc, że on kiedyś odda, że już niedługo będzie dostawał pieniądze za misje, że się odwdzięczy... Shimamura cały czas, nieustannie czuł, że ma wobec niego dług, którego nie może spłacić, bo nie ma jak. Nienawidził, gdy nieustannie mu przypominano, że nie mają z mamą pieniędzy, że ledwo ich stać na życie, a co dopiero mówić o wszelkich zachciankach. Dai mógł szastać pieniędzmi, Sharona Uchiha mogła sobie szastać pieniędzmi, ale Shimamura musiał liczyć każdy grosz... Czuł, że do nich nie pasuje, że są inni, że nie jest na ich poziomie, nawet jeśli w szkole całą ich trójkę nazywali geniuszami.

- Shimamura... - odezwał się ostrożnie Daisuke.

- Zamknij się! – przerwał mu Shimamura, gotując się ze złości. Nie chciał słuchać jego tłumaczenia, był zbyt zły. – Wiesz dobrze, że tego nienawidzę! Tego, że tak robisz, że stawiasz mnie w takiej sytuacji... przy niej! Przy pieprzonej Sharonie Uchiha! – wykrzyknął, dysząc wściekle. Dai pokręcił głową.

- Wiem, że ją lubisz – powiedział cicho, ze skruchą w głosie. – Chciałem, by było fajnie. Ona jest miła, dogryzaniem wcale jej do siebie nie przekonasz... Po prostu chciałem, byśmy razem wyszli, żeby mogła cię poznać...

- Razem będziemy wszędzie i w kółko... - odgryzł Shimamura. – Już wkrótce. Mogłeś z tą imprezą poczekać, aż będę mógł za siebie płacić, a nie... na twojej łasce! Cholerka, Dai!

Dai patrzył na niego nieugięty.

- To nie łaska... Jesteśmy przyjaciółmi... Shimamura, nie przejmuj się takimi głupstwami, wiesz, że to z przyjaźni...

- W dupę sobie wsadź taką przyjaźń, jeśli nie rozumiesz, że czuję się z tym źle! – wrzasnął Shimamura, odkręcił się i uciekł z alejki.

Wcale nie chciał powiedzieć tego Daisuke. Ta rozmowa miała potoczyć się inaczej, ale przyjaciel tak go wkurzył swoją głupotą, swoim brakiem zrozumienia, tym... tym wszystkim... że Shimamura musiał mu to powiedzieć, wyrzucić z siebie to, co leżało mu na sercu. Nie mógł czasem znieść zachowania swojego przyjaciela, zwłaszcza przy Sharonie Uchiha. Ona była... była genialna. Miała Sharingana, należała do potężnego klanu Uchiha i na wszystkich patrzyła z góry, zwłaszcza na niego. Był dla niej robakiem, a Daisuke jeszcze bardziej to podkreślał, zachowując się w taki sposób. Tego Shimamura nie mógł wybaczyć swojemu przyjacielowi.

Dotarł do domu w kilkanaście minut. Mieszkał tylko z mamą, w oddaleniu od centrum wioski, w dzielnicy, w której nigdy nie było bezpiecznie. Ich mieszkanie znajdowało się w ośmiopiętrowym bloku, na trzecim piętrze.

Gdy wszedł do środka, mama była w kuchni. Stanął drzwiach, a ona odwróciła się od garnka i spojrzała na niego. Była piękna, przynajmniej dla niego. To po niej odziedziczył jasne jak pszenica włosy i bladoniebieskie oczy. Taty nie miał.

Jej czoło zmarszczyło się.

- Nie... nie udało się? – spytała szeptem pełnym troski. Mimowolnie na jego twarz wpełzł uśmiech. Nie chciał jej dodatkowo martwić, bo i tak wiele miała na głowie.

- Nie, skąd! – zawołał, a mama natychmiast się rozpromieniła. – My musieliśmy nie zdać, jesteśmy najlepsi! Zobaczysz, jeszcze tylko kilka lat i będę największym shinobi na świecie! I zbuduję ci pałac z dziesiątkami pokoi! Będziemy bogaci jak nikt, zobaczysz!

Mama zaśmiała się, a potem rozkasłała. Dobiegł do niej i ją podtrzymał, by się nie przewróciła. Gdy odjęła dłoń od ust, na jej palcach ujrzał krew. Mama szybko wytarła rękę w chusteczkę.

- Wszystko dobrze? – zapytał z niepokojem, gdy przestała kaszleć. Mama pokiwała głową.

- Tak, tak... nie martw się – powiedziała, ściskając jego ramię. Stanęła prosto, płynnie, delikatnie wyswobadzając się z jego uścisku. Znów się do niego uśmiechnęła, gdy zobaczyła, jak patrzy na nią z niepokojem.

- Wzięłaś dziś lekarstwa? – spytał, a mama uśmiechnęła się i pocałowała go w czoło.

- To ja tu jestem rodzicem – szepnęła przy tym. – Nie martw się, Shimamura. Usiądź przy stole, zjemy obiad.

Pół roku później umarła i nigdy nie zdążył zbudować jej pałacu.

*

Shimamura otworzył gwałtownie oczy i pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, były jasne tęczówki, tak charakterystyczne dla klanu Hyuuga, oraz krótkie blond włosy.

- Na Hokage, Mei! – zawołał, zrywając się do siadu, a dziewczyna skrzywiła się i pomasowała jedno ucho.

- Co się drzesz? – zapytała niezadowolona.

- Włamałaś mi się do mieszkania? – spytał z niedowierzaniem, a ona wywróciła oczami, jakby chciała powiedzieć, że nie ma się czym przejmować, bo i tak cały czas za nim łazi, ANBU za nim łażą, więc po cholerę mu prywatność.

- Nie mam pojęcia, czemu nazywają cię geniuszem – odparła Mei z lekkim uśmiechem na twarzy, cofając się od jego łóżka. Usiadła na małym stoliku niedaleko. – Przyszłam ci powiedzieć, że tata i cała ta jego ferajna w końcu dotarli do wioski.

Chciał odpowiedzieć „wiem", ale ostatecznie ugryzł się w język. Nie mógł przecież jej zdradzić, że jego szpiedzy wciąż mu donoszą i doskonale wiedział o tym, kiedy Hokage wrócił i kogo przyprowadził.

Mei patrzyła na niego z uniesionymi brwiami.

- Geniusz, doprawdy? – prychnęła. Zmarszczył nos, a potem zrozumiał, co miała na myśli.

- Cholera! – zaklął. Dziewczyna zachichotała, gdy palnął się ręką w głowę. – Nie możecie być normalni, prawda? – warknął. Mei wzruszyła ramionami. – Czemu mi to mówisz?

- Zdaje się, że tata ma dla ciebie jakieś zadanie, związane z tą bandą. Uznałem, że mogę cię o tym poinformować.

- Och, jaki jestem wdzięczny – zakpił, wciąż zły, że się włamała do jego mieszkania.

- Powinieneś być mi wdzięczny – odparła, machając nogami w powietrzu. – Twój sen zmierzał w dość... ponurym kierunku, więc cię obudziłam.

Przetarł twarz. Nie musiał nawet pamiętać, o czym śnił, bo wiedział, że pewnie była to mama. Najczęściej śnił o mamie, o jej chorobie i pogrzebie. Nie potrafił uwolnić się od przeszłości, nawet jeśli naznaczona była błędami i powinien o niej zapomnieć.

- Czego chce ode mnie Hokage? – zmienił temat.

- Chyba uznał, że masz za dużo wolnego czasu. Drzemki w dzień? Serio?

- Oj, odczep cię, ty mała upierdliwa dziewczynko.

Mei zaśmiała się kpiąco i zeskoczyła na podłogę. Poprawiła włosy i kiwnęła na niego palcem.

- Wstawaj, wstawaj... - popędziła go – i zrób coś konstruktywnego, leniu.

Zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki, by umyć zęby. Gdy wrócił, Mei czekała przy drzwiach, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.

- Idziemy do Hokage? – spytał, na co ona machnęła ręką.

- Gdzie! – prychnęła. – Tata jest zajęty, znaczy... poszedł do domu, do mamy. My idziemy... coś porobić, nie wiem, nudzi mi się, sensei Sasuke zaciągnął Shana do domu, wszyscy inni są zajęci. Jesteś skazany na moją obecność.

- A ty nie tęskniłaś za ojcem? – zdziwił się. Mei postukała się w skroń.

- Cały czas jestem w głowie mojego brata, nie mogę powiedzieć, że nie poczułam, że opuścił wioskę, ale byłam z nim przez cały czas, słyszałem każde jego słowo, widziałam każdą minę... i nawet mówiłam do niego, kiedy chciałam. Niech mama się nim nacieszy. – Mei mrugnęła do niego figlarnie. – Rusz tyłek, idziemy.

- Super – jęknął, udając oczywiście, że jest niezadowolony. Mei zaśmiała się. – W takim razie chodźmy coś zjeść – zadecydował.

*

Maya otworzyła drzwi mieszkania. Mintao przekroczył próg, zamknął za nimi drzwi, a potem natychmiast porwał swoją dziewczynę w objęcia, całując delikatnie jej słodkie usta.

Maya przytuliła się do niego, cieplejsza niż każdy inny człowiek. Pogłaskał jej policzki, a potem wplótł palce w jej krótkie, miękkie włosy. Maya objęła go w pasie, przerywając pocałunek. Wtuliła głowę pod jego szyję, stęskniona.

Zaśmiał się.

- Jak się masz? – zapytał.

- Tęskniłam – odparła szeptem. Stali tak przez chwilę, kołysząc się lekko. Potem dziewczyna cofnęła się o krok, ujęła jego rękę i pociągnęła go do kuchni. Zaczęła szykować herbatę, a Mintao przyglądał jej się, uśmiechnięty. Tak za nią tęsknił podczas tej podróży, nie mógł się doczekać powrotu, by móc znów z nią porozmawiać, pobyć, poczuć ją przy sobie. Słuchając w tej chwili jej spokojnych myśli, płynących jednym, konkretnym torem, on też czuł się spokojny. Gdy się na niego obejrzała, a na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech, od razu go odwzajemnił.

- Trzymasz się tak dobrze – powiedział cicho, podpierając się na łokciu. Uwielbiał na nią patrzeć, jak zwykle miała na sobie białe szorty, a jej fenomenalne nogi były lekko opalone. Uwielbiał jej nogi, jej smukłe, zgrabne łydki. A ona lubiła jego włosy i właśnie o nich myślała, zanim się odezwał.

- Tak, ja... - Zastanowiła się, co właściwie chce mu powiedzieć, jednocześnie zalewając herbatę. – Chyba chodzi o to, że ja jej po prostu nie pamiętam. To, co powiedziała, oczywiście bardzo mnie zabolało, ale osoby, o których mówiła i wydarzenia, te straszne wydarzenia, są mi obce.

Postawiła przed nim herbatę i chciała odejść na swoje krzesło, ale złapał ją i wciągnął na swoje kolana, bo ciężko mu było się z nią rozstać. Maya pisnęła, zaskoczona, a temperatura w pomieszczeniu podskoczyła. Zaśmiał się, przesuwając ręką po jej plecach w uspokajającym geście. Delikatnie cmoknął ją w szyję, gdy pacnęła go w ramię za to, że jest impulsywny. Maya zawsze była przewrażliwiona, jeśli chodziło o bezpieczeństwo, o to, że może coś podpalić, gdy nie zapanuje nad emocjami.

- Masz rację, nie pamiętasz tego, więc nie powinnaś o tym myśleć.

Maya spojrzała mu w oczy, a potem delikatnie ucałowała go w usta.

- Ponieważ pracujemy na nasze dzisiaj – szepnęła, a on znów się zaśmiał.

- Nasze dzisiaj... - odparł. Uwielbiał wspomnienie tego szczególnego dnia, pielęgnował je w sobie, lubił do niego wracać. Maya właśnie odtwarzała je w swoim umyśle i z przyjemnością słuchał jej wersji.

*

Płakała. Swoją przeszłość wyobrażała sobie zupełnie inaczej, myślała o tym, że miała dom, rodzinę, że było tak... tak jak miał w domu mistrz Naruto i jego rodzina. Na to liczyła. Uwierzyła Asuce, gdy siostra opowiadała o ich bliskich. Chciała wierzyć, że miała tak wspaniałą, dużą rodzinę, która za nią tęskniła, martwiła się o nią. A przede wszystkim rodzinę, która w ogóle istniała.

A dostała... koszmar. Straszliwe, przerażające dzieciństwo, szaloną siostrę i martwych rodziców, którzy... o nich nawet nie chciała myśleć.

Gdy usłyszała pukanie do drzwi małego, bezpiecznego pokoiku, w którym siedziała, wiedziała, że to Mintao. Mistrz Naruto był zbyt zajęty, poza tym miała teraz swojego chłopaka i to on starał się, by zawsze być na pierwszym miejscu w jej życiu. Do tej pory nie rozumiała, co w niej widział...

- Inteligencję, skromność i piękno – powiedział Mintao, wchodząc do pomieszczenia. Podszedł do łóżka, usiadł obok niej i mocno ją przytulił. Chlipnęła w jego ramię, czując, jak silne ręce zaciskając się wokół niej, dając poczucie stabilności i bezpieczeństwa.

Długo nie odzywali się do siebie, po prostu będąc blisko. Maya nie miała pojęcia, co mówić, chaos w jej głowie był zbyt duży i było za wcześnie na dyskusję o tym, co powiedziała Asuka. Mintao jednak nie potrzebował słów, doskonale znał jej myśli i uczucia.

- Nie wiem, co będzie dalej – szepnęła w końcu. – Nie wiem, co mam robić... Byłam potworem... Moja siostra jest potworem... Ja nie wiem, jak mam teraz spojrzeć w lustro... Nie wiem, co myśleć, co robić, nie wiem, co będzie jutro, boję się następnego dnia i że znów dowiem się czegoś strasznego... Naprawdę boję się, gdy czekam na to jutro... - załkała bezradnie.

Mintao odsunął się od niej na odległość rąk, ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej w oczy. Widziała swoje odbicie w jego niezwykłych, jasnych tęczówkach bez źrenic.

Jej chłopak uśmiechnął się do niej najdelikatniej, jak potrafił.

- Bo być może do nas nie należy czekanie na to jutro, które, tak czy siak, nadejdzie – szepnął. – Być może my musimy zadbać na to jutro, zbudować je dla siebie, a nie biernie czekać. Świat, w którym żyjemy, nie jest doskonały i nie rozpieszcza nas, to prawda. Jednak chyba nie po to los obdarował nas takimi możliwościami, byśmy tylko stali z boku, patrzyli i czekali. Wydaje mi się, że przyszedł czas, byśmy wyprostowali się dumnie i ruszyli przed siebie. Może wtedy to „jutro", o którym mówisz, przestanie wyglądać jak nasze „dzisiaj".


36 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle super. Tylko szkoda, że taki krOtki. Czy tylko ja uważam że Nihat jest denerwujący? Biedny Naruto musi go znosić Ciągle jakieś ale..... Bardzo ciekawią mnie te ich treningi i badania. A poza tym śmieszą mnie te podrywy Shana. Z niecierpliwością czekam na next, który mam nadzieję będzie dłuższy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jupi nareszcie! Nie martw się opóźnieniem już wybaczyłam ;P Rozdział jak zwykle świetny. Zaskakuje mnie reakcja Lali na Shana, no o co chodzi? Przecież podobał jej się Mintao więc nie może lubić wyłącznie starszych od siebie facetów ;) Nihat przesadza, po prostu o każde słowo się czepia, chłopak ma po prostu paranoję. Namieszałaś mi z moimi parami już nie wiem kto z kim i kiedy będzie, dobrze że chociaż Maya i Mintao czyli para na którą liczyłam od wcześniejszego opowiadania się trzyma i mam nadzieję że tak będzie xP No ale poważnie nagle o Shimamurze, jego dzieciństwie i miłości do Sharony, ale w sumie to Mei nim się opiekuje no i mam mętlik. Ale najbardziej bym chciała poczytać o rozmowach między tymi którzy zostali w Konosze a psychotronikami, przecież o nich dalej cisza! Co z Lalą, Nihatem, nową bandą, no i Oksu! O niej jest najmniej. Wybacz czepianie się, jak zwykle dla mnie o 3 strony za krótko ;) Notka świetna nie mogę się doczekać kolejnej. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówiłam, że treść zaskoczy xD buduję napięcie xD a tak na serio, uważam, że te relacje miedzy dzieciakami należy budować powoli, inaczej wyjdą nierealistycznie. tak więc o psychotronikach będzie, będzie xD
      to o Shimamurze musiało się pojawić jak najszybciej, podobnie jak to wspomnienie Mayeczki, ponieważ później będą ważniejsze rzeczy do opisania niż te wątki.

      Lala tylko drażni się z Shanem, od razu go rozgryzła, a wrodzona upartość nie pozwala jej dać się poderwać, bo to ona "łowi" swoich facetów xD chyba taka zadziora z niej xD

      wszystko się rozkręci, obiecuję, będzie i o Oksu i o całej ferajnie.

      Nihata nie komentuję póki co xD ale jak to u mnie bywa, wszystko ma swoje wyjaśnienie, ja tam go uwielbiam xD
      pozdrawiam!

      Usuń
    2. No dobra, to czekam z niecierpliwością, ja jestem chyba zbyt ciekawska xD Sama mam tyle pomysłów mna pary że nie wiem jak dałaś radę się na coś zdecydować. Ale mnie się łatwo mówi bo historię pisze ktoś inny xD Czekam i umieram z niecierpliwości, ale tak tylko dla upewnienia czyli Shan się jednak Lali podoba ;)?

      Usuń
    3. podejrzewam, że nawet bardzo xD

      Usuń
    4. Czyli jednak będą razem? Kurde, a tak liczyłam na zawody kto z nich więcej wyrwie dziewczyn/chłopaków w jeden wieczór xD No ale poczekam aż sytuacja się rozwinie :D

      Usuń
    5. ale nic nie zakładaj, hola, hola! to, że Shan jej się podoba jeszcze nic nie znaczy xD to przecież Lala, a Shan to Shan xD nie ma takiej, co by go usidliła, nie? xD

      Usuń
    6. Ja mam swoją teorię ale niestety nic na razie nie wiadomo, a sam fakt że na to wpadłam może znaczyć że tak się nie stanie xD

      Usuń
  3. SHIMAMURA! *piszczy*
    Kocham cię wiesz? Kocham cię za tę scenę! Ile ja czekałam na więcej o nim! i, ojejku, to teraz ma tyle sensu! To, że on tak leci na kasę i że się aż tak mocno troszczy o Sharonę. Tak mi się go szkoda zrobiło kiedy wspominał matkę. Ale, ale.., ty wiesz, że ja lubię Mei, ale żadnego mieszania mi w mojej parce! Ja się nie dam nabrać! Chociaż fajnie, że Mei kogoś w końcu polubiła. Będą wspaniałymi przyjaciółmi. I chciałabym jeszcze jakąś retrospekcje z perspektywy Shar, jak ona widziała i Daisuke i Shimamure jako dziecko. Uwielbiam ten wątek!

    Zachowanie Nihata rozumiem, w końcu nie wiadomo co przeszedł jako psychotronik, ma prawo być skrajnie nieufny. Gaara do pewnego momentu w życiu przecież wszystkich zabijał. Lala i Shan wygrywają. Tylko czekam ile czasu zajmie Shanowi poderwanie jej. Za to Mintao już mnie poważnie irytuje. Taki trochę chłopaczek, który udaje, że zna się na rzeczach, o których nie ma pojęcia do tego nie przyjmie nigdy do wiadomości, że się myli. Wydaje mi się, że wbrew pozorom jeśli ktoś z tej młodszej generacji miałby zrobić coś skrajnie nieracjonalnego to właśnie Mintao, nie Shan. Chociaż, pewnie się mylę.

    Cieszę się, że udało ci się powoli wrócić do pisania.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w "wywiadzie z autorką" Mintao mówił, że nie wie, czy będą mu się podobać sceny o nim po tym, jak wrócą do wioski, a ja mówiłam, że to jeden z moich ulubionych wątków xD

      nie spodziewaliśmy się pozytywnych reakcji czytelników na jego zachowanie, ale... wszystko będzie dobrze xD

      wiem, że lubisz Shimamurę i podejrzewałam, że się ucieszyć. ja też lubię jego historię xD

      pozdrawiam! dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Urocze było to wspomnienie Shimamury. Poczułam do niego wielką sympatię, gdy lepiej poznałam jego sytuację. Zapowiadał się na naprawdę dobrego i kochanego synka. Pech chciał, że i mama musiała go opuścić. Został pozostawiony praktycznie sam sobie :< Nie dziwię się, że często o tym śni. Przykre wspomnienia raczej nie znikają od tak i nie da się na to nic poradzić. W snach i tak do nas powrócą. (w ogóle, nie wiem dlaczego, ale zdziwiłam się, gdy napisałaś, że ma on jasne włosy i błękitne oczy. Nie wiem czemu, ale wyobrażałam go sobie jako czarnowłosego chłopaka z ciemnymi oczami). Dobrze, że Mei go obudziła. Mam nadzieję, ze nie chcesz z nich parki zrobić xD Ja już ją pożeniłam z Nihatem xD
    W ogóle, pisałaś na początku, że nie tego się spodziewaliśmy, że nas zaskoczysz i cały rozdział czytałam ze stresem. Nie, że wszystko było przewidywalne, ale przez takie ostrzeżenie spodziewałam się czegoś typu, że "Maya nie wytrzyma i spali Mintao żywcem" taki obrót zdarzeń. Serio, zestresowałaś mnie swoją przedmową xD
    Co jeszcze? Początek bardzo mi się podobał, chociaż mało Shana. Fajnie, że NIhat zablokował ważne informacje w głowie Naruto.
    O! No właśnie! Rozwaliła mnie rezolutność Shimamury. To, jak nie chciał zdradzić Mei swoich tajnych szpiegów xD Normalnie jak sobie wyobraziłam tę minę Mei, to aż się śmiać zaczęłam.
    Hmm... Dobra, komentarz tym razem krótszy, bo padam na twarz po całym dniu szkoły. Mam nadzieję, że czas i przede wszystkim wena pozwolą Ci by kolejny rozdział powstał szybciej.
    Będę niecierpliwie czekała!
    Pozdrawiam ciepło! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisałam tak we wstępie, ponieważ wszyscy spodziewali się raczej notki o psychotronikach xD a ja uznałam, że przeszłość Shimamury musi wcześniej wyjść na jaw, ponieważ później będzie czas na inne wyjaśnienia xD a trochę ich będzie xD

      pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  5. Hej! Mam pytanie. Możesz podać w przybliżeniu termin następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję,że zrobisz nam fajny prezent i dodasz nowy rozdział przed świętami ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochani, nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to będzie z rozdziałem, ponieważ muszę w przyszłym tygodniu oddać rozdział pracy magisterskiej i w każdej wolnej chwili to jego piszę. po prostu promotorka mnie chyba zabije, jak jej nie tego nie oddam przed świętami, a mam kryzys twórczy xD

      Usuń
  7. Witam,

    zwracam się z uprzejmą prośbą, w sprawie promocji magazynu Asia on Wave,
    który doczekał się realizacji trzeciego już numeru. Chodzi mianowicie o
    zamieszczenie na stronie/facebooku, odnośnika o naszej strony internetowej
    i napisania kilku zdań.

    Jesteśmy pismem, które stara się spełnić oczekiwania ludzi, którzy
    interesują się Azją, tak jak my – jego twórcy.Piszemy dla fanów, to dla
    nich uzupełniamy swoją wiedzę i pozyskujemy wywiady znaczących grup
    muzycznych. Nasi korespondenci zagraniczni, starają się pokazać Azję od
    zaplecza. Dlatego zależy nam, by utrzymać się na rynku i w dalszym ciągu
    pokazywać Polakom, jaki ten kontynent potrafi być piękny, a ludzie – mimo
    wielu kontrowersji – zaskakujący.

    Czekam na odpowiedź, nawet negatywną.

    Pozdrawiam

    Justyna Wypiorczyk
    Dziennikarz AoW

    Justyna Wypiorczyk
    Dziennikarz
    ----------------
    STRONA OFICJALNA: http://magazyn-aow.pl/
    E-MAIL: info@magazyn-aow.pl
    FACEBOOK: http://www.facebook.com/MagazynAoW

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, a czy możemy się spodziewać nowego rodziału przed Sylwestrem?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że cię męczymy ale naprawdę czekamy z niecierpliwością na nowy rozdział. A już prawie styczeń:-\ Długo będziemy jeszcze czekać? Mamy nadzieję, że nie zawiesisz bloga :-(

    OdpowiedzUsuń
  10. szkoda,że się nie odzywasz :(

    OdpowiedzUsuń
  11. GDZIE TY SIĘ PODZIEWASZ KOBIETO?!?! My tu się o ciebie zaczynamy już martwić...

    OdpowiedzUsuń
  12. Będziesz jeszcze pisać?

    OdpowiedzUsuń
  13. To już prawie dwa miesiące. Gdzie Ty się podziewasz?
    My tu umieramy z ciekawości ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam jedno pytanie. Będziesz kontynuować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, oczywiście, po prostu mam ostatnio straszny galimatias w życiu i na uczelni, dlatego nie jestem zbyt twórcza.

      Usuń
    2. Rozumiem... W takim razie życzymy szybkiego powrotu do formy :-)

      Usuń
  15. pytanko.... czy pytania "kiedy będzie nowy rozdziała?"itp raczej cie rozpraszają i przeszkadzają czy raczej motywują?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. denerwują xD jak nie mam czasu pisać, to nie mam. sesja, uczę się cały czas.

      Usuń
  16. Kiedy będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
  17. Dołączam się powyższego pytania!! Pozdrawiam, Rima

    OdpowiedzUsuń
  18. przecież napisała że ją wkurzają takie pytania to po chuj sie pytacie jak będzie to będzie. trochę cierpliwości. jeszcze zrazicie dziewczynę i przestanie pisać a tego nikt z nas nie chce

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej,
    czemu Mayeczka nie powiedziała Nihtowi, że Naruto zatroszczył się o nią, pomaga, wspiera, Shimure życie nie rozpieszczało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  20. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale czemu Mayeczka nie powiedziała Nihtowi, że Naruto to dobrze zatroszczył się o nią, pomaga, wspiera, no cóż Shimure życie nie rozpieszczało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  21. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Mayeczka czenu nie powiedziała Nihtowi, że Naruto dobrze zatroszczył się o nią, pomaga i wspiera ją, Shimure to życie nie rozpieszczało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń