niedziela, 14 września 2014

NG rozdział 36

"Prawdziwa wolność to wtedy, kiedy człowiek może decydować, jak chce żyć".
Hans Hellmut Kirst

*

Wieść o festynie szybko rozeszła się po Konosze. Wszyscy spodziewali się dobrej zabawy – od samych organizatorów po nawet najbardziej wrogo nastawionych mieszkańców. Shan jak to Shan, wszędzie go było pełno i tym razem też stanął na wysokości zadania. No bo w końcu tu chodziło o imprezę!

A Shan na imprezowaniu znał się najlepiej ze wszystkich. Po prostu chodziło o to, by była muzyka, by było czym przepłukać gardło, no i żeby były ładne dziewczyny, na których można zawiesić oko. Uznał więc, że wystarczy skombinować te trzy składniki i wszystko się uda.

- Chyba cię pogrzało – powiedziała Mei, gdy dzień po spotkaniu z Hokage opowiedział jej o swoich planach. Przyjaciółka postukała się w głowę, wyjadając ze słoika dżem morelowy. Leżeli na trawniku przed domem Mei, rozleniwieni po pysznym obiedzie, zrobionym przez panią Uzumaki i zadowoleni. – Trzeba to zorganizować jakoś logicznie, a nie zrobić popijawę z rozebranymi laskami.

- Ale rozebrany laski są właśnie super – powiedział Shan tonem znawcy. Mei spojrzała na niego jak na debila. – Co, a może nie?

- Wyobraź sobie minę swojego własnego ojca, a potem przemyśl wszystko jeszcze raz – poradziła mu przyjaciółka, a on prychnął. Jego ojciec był sztywniakiem, było jasne, że nie będzie zadowolony z żadnej formy zabawy. Czasem się zastanawiał, co jego matka widziała w ojcu.

- To jak ty to sobie wyobrażasz? – zapytał naburmuszony, patrząc na pierzaste chmury na niebie. – Słoń – rzekł, wskazując jedną.

- Prędzej dupa. Słuchaj, jak zwyczajny festyn. Lampiony nad ulicami, pełno straganów z konkursami, jakaś parada, muzyka, poprzebierani ludzie, yukaty. Dużo okazjonalnego jedzenia i alkoholu.

- Chociaż jeden punkt mi się podoba – wymamrotał Uchiha, wskazując kolejną chmurę. – Tort.

- To chmura.

- Która wygląda jak tort.

- Która wygląda jak chmura. – Mei podniosła się z trawnika i przeciągnęła. – Ruszaj szanowne cztery litery, trzeba zacząć żyć.

- Po co? – Shan spojrzał na stojącą nad nim przyjaciółkę, a ta prychnęła. Kopnęła go w łydkę.

- Ała, Mei! – wykrzyknął, zrywając się do siadu. – Boli cię głowa?

- Nie, ale ciebie boli łydka. Wstawaj, leniu śmierdzący, czas działać.

- Cholera, za karę będziesz musiała zwerbować Nihata, małpo jedna! – wykrzyknął Shan, podnosząc się ociężale z ziemi. – To bolało!

- Bo boleć miało. Po to właśnie się bije. – Mei splotła ręce na piersi. – Poza tym wątpię, by Nihata dało się w to wciągnąć.

- To już nie moja broszka, ty się nim zajmiesz – odpowiedział Shan, masując łydkę. Mei skrzywiła się okropnie.

- Dostałam najgorsze zadanie! – poskarżyła się.

- Wcale nie, on leci na ciebie – odpowiedział Shan, na co Mei wytrzeszczyła oczy. – No nie patrz tak, to jasne jak słońce. No, w każdym razie dla eksperta. – Shan dumie wypiął pierś, a potem sapnął, gdy Mei uderzyła go w żołądek. – AŁA!

- Zachowuj się, byle jak, ale się zachowuj. I nie gadaj głupot!

Dziewczyna odwróciła się i żołnierskim krokiem poszła do domu. Shan pomasował drugie bolące miejsce, w duchu zastanawiając się, czy na ziemi w ogóle istnieje facet, który wytrzymałby z tą małą zołzą. A potem przypomniał sobie, że Mei czyta w myślach i natychmiast... przestał myśleć. Ten stan bardzo mu się podobał.

*

Shan zebrał wszystkich na jednym z pól treningowych. Jego banda aż paliła się do pomocy, Faraon nie mógł usiąść w miejscu, zaś Piętka z zapałem opowiadała o swoich pomysłach wsłuchanemu w każde jej słowo Gruszce. Lala próbowała wdzięczyć się do Mintao, ale gdy jakimś cudem zajarały jej się końcówki włosów, przestała. Maya grała niewinną, a oczy Mei raz po raz wznosiły się do nieba, co oznaczało, że jest coraz bardziej zirytowana. Oksu natomiast udawała, że nie istnieje.

- Dobrze! – zawołał Shan, stojąc na kamieniu, dzięki czemu patrzył na wszystkich z góry. Ależ go to rajcowało! – Lord Hokage zlecił nam zadanie! Mamy przygotować dla Konoszan taki festyn, żeby wszyscy tak zabalowali, iż lata później będą krążyć o nim jedynie legendy i domysły!

- Dlaczego legendy i domysły? – zapytała Lala. Shan prychnął, a potem wyszczerzył zęby.

- Bo się wszyscy tak schlają, że nikt nie będzie nic pamiętał! – odparł z dumą, kiwając głową. Mei strzeliła się w czoło.

- Złaź stamtąd, imbecylu! – zawołała. – Przejdźmy do konkretów w końcu!

- A, tak, tak. No więc... ekhm, jak to było...?

- Zamorduję go! – zawołała Mei, lecz brat złapał ją w pasie i powstrzymał przed użyciem siły.

- Shan, ściągnąłeś nas tu wszystkich, żeby się powygłupiać? – zapytał poważnie najstarszy z rodzeństwa Uzumakich. – Wybacz, ale mam wiele pracy w szpitalu i brakuje mi czasu na twoje idiotyzmy.

- To nie idiotyzmy, to przecież rozkaz Hokage! – odparł Shan, zeskakując z kamienia. – W sobotę robimy imprezę, mam zajebisty plan!

- A jaki to plan, można się w końcu dowiedzieć? – spytała Lala, odrzucając na plecy wachlarz zielonych włosów. Shan zauważył, że był to jej nawyk. Cholernie uwodzicielski nawyk.

- No więc, em... tego, podzielimy się na zespoły! Tak, na zespoły!

- My jesteśmy z tobą! – wydarł się natychmiast Faraon, a Gruszka i Piętka zaraz go poparli.

- Nie, nie... wy, Maya i Lala zajmiecie się dekoracjami!

- Ale my chcemy z tobą! – zaczął się awanturować mały władca piorunów. Mei znów się palnęła w czoło. Powoli zaczynał jej się tam robić czerwony siniak, Shan był zdania, że Mei bijąc nawet samą siebie używa nieco za dużo siły.

- Brawo, geniuszu! Maya do papierowych lampionów, wstążek i delikatnych ozdób! Czyli do wszystkiego, czego nie powinna dotykać!

Shan skrzywił się lekko. Zapomniał, że ta dziewczyna ma gorącą krew. To całe planowanie było trudniejsze niż myślał, na szczęście jego przyjaciółka nad wszystkim czuwała. Zaśmiał się głupkowato.

- He he, o tym nie pomyślałem... Dobra, dobra, nieważne! W takim razie zamiana, Lala, Oksu i mali dorośli wezmą się za ozdoby! – skorygował natychmiast plan, ignorując nadętą minę Faraona. To on rządził, więc mieli go słuchać, a on musiał być nieugięty. – Ja, Mintao i Maya zabierzemy się za żarcie i napoje i zorganizowanie tych wszystkich ludzików ze straganami z jedzeniem, konkursami i takimi tam pierdołami...

- A ja? – zapytała natychmiast Mei. – Zostałam sama!

- O nie, nie! Ty masz karę! Ty i Nihat zajmiecie się muzyką!

Na placu zapadła cisza. Nikt nie lubił Nihata i cała ekipa była ogólnie niezadowolona, że Hokage chce i jego wciągnąć do zabawy. Nihat był odludkiem i dziwakiem, działał na nerwy nie tylko Mintao, ale i Lali. Shan póki co nie miał o nim większego zdania, koleś jak koleś.

Pierwszy zareagował Mintao.

- Co?! Nie zezwalam! – zawołał, wyrwawszy się z oszołomienia. – Po pierwsze, że ten dziwak nie chce nam pomagać! Po drugie, że on może być niebezpieczny i Mei nie powinna się do niego zbliżać!

Mei palnęła go w ramię z całej siły, aż jej brat zatoczył się na Mayeczkę. Dziewczyna go podtrzymała, patrząc wrogo na pannę Uzumaki, a Shan, tak profilaktycznie, odsunął się do tyłu, osłaniając przy okazji kruchą i milczącą Oksu. Mei była słodka i łagodna tylko wtedy, gdy spała, albo gdy była nieprzytomna. W pozostałych przypadkach trzeba było się z nią obchodzić jak z bombą zegarową.

- A co ty możesz zezwalać, albo nie zezwalać! – zawołała zła. – I tak zrobię, co zechcę! A wam szczeny opadną, gdy Nihat się do nas przyłączy! Ktoś chce się założyć?! – wydarła się na całe gardło. Musiała być rozzłoszczona na poważnie, Shan widział to w jej oczach. Mei nie spodobało się zadanie, do którego przydzielił ją Shan, a potem jej brat postanowił się rządzić, czego dziewczyna już wybitnie nie lubiła. W dodatku zasugerował, że mogłaby się okazać słaba i nie poradzić sobie z zielonookim psychotronikiem.

- Ja! – Lala natychmiast podniosłą rękę, a Shan westchnął. Zaczynał powoli myśleć, że mieszanina tak wielu psychotroników zawsze będzie dawała substancję wybuchową. Mei spojrzała dziko na starszą dziewczynę; dla wszystkich było jasne, że te dwie się nie lubią i zrobią wszystko, by sobie dokuczyć. – Taka chłopczyca jak ty nie ma szans u żadnego faceta! Nie masz w sobie nawet grama seksapilu! Nawet te wielkie cyce nie są w twoim przypadku atutem!

Shanowi zdawało się, że ziemia wokół Mei zaczyna płonąć. Fale czystej wściekłości, które buchały od ciała Mei, miały niemalże fizyczną postać. Gdyby, podobnie jak ojciec, miała w sobie demona, to ten właśnie rozszarpywałby na strzępy ciało jej przeciwniczki.

Lala jednak zdawała się niczego nie zauważać, stała jak gdyby nigdy nic, jedną ręką podpierając się na biodrze. Uosabiała sobą spełnienie wszystkich wyuzdanych marzeń Shana, jej ubrania odkrywały idealnie tyle, by zaczął się ślinić, ale wciąż miała ich na sobie za dużo. Długie nogi, płaski brzuch i gładkie ramiona były idealnie opalone. Znajdująca się naprzeciw niej Mei nie była szarą myszką, o nie. Też była wyjątkowo ładna, wiedział to. Oglądało się za nią większość facetów, nie nosiła habitu, jak Oksu, ale też nie rozbierała się jak dziwka, co przeważnie odstawiała Lala. Jedynym problemem było to, że jeśli Lala była jak słodkie jabłuszko, to Mei była... jak oset.

- Zobaczymy – powiedziała jedynie Mei, a potem odwróciła pięcie i odbiegła. Wszyscy gapili się za nią przez chwilę, po czym znów jako pierwszy ocknął się Mintao.

- Lala! Masz się do niej tak nie zwracać! – wykrzyknął. Lala zignorowała go, odwracając się do Oksu.

- Skoro to wszystko, to my idziemy. Byłyśmy zajęte. Te przygotowania zaczynamy jutro, tak? – zwróciła się do Shana. Chłopak przytaknął, a Lala zgarnęła Oksu i odeszła.

- Idźcie sobie, pobawcie się gdzieś – powiedział Shan do dzieciaków, klepnął lekko oszołomionego sytuacją Mintao w ramię i pobiegł za przyjaciółką.

*

Powiedzieć że wrzała ze złości, to było za mało. Gdyby mogła, Mei by po prostu paliła wszystko dookoła siebie niczym Mayeczka w największej furii. Jak ta suka mogła tak o niej powiedzieć?! Ugh! Już ona jej pokaże, zrobi wszystko, by zaangażować Nihata w ten śmieszny pomysł ojca, nawet jeśli będzie musiała go sprać na kwaśne jabłko i siłą zaciągnąć do roboty!

Już ona im wszystkim pokaże!

- Mei! – usłyszała nagle głos Shana. Przyspieszyła kroku, bo nie miała zamiaru rozmawiać z kolejnym bałwanem. Shan jednak zaraz ją dogonił i zastawił jej drogę. – Czekaj! Stój!

- Czego?! - warknęła, groźnie marszcząc brwi. Shan zwykle bał się tej zagrywki, teraz jednak nie cofnął się nawet o krok. Czasami podziwiała jego odwagę, bo tej miny bał się nawet tata.

- Wszystko okej? – zapytał łagodnie. Prychnęła, biorąc się pod boki.

- A myślisz, że słowa tej pindzi mogą mnie... co właściwie? Myślałeś, że się poryczę?! O nie! Ja ją... ja jej pokażę! Zetrę ją z powierzchni ziemi, nawet nie będzie co zbierać! Oto, co zrobię!

Wyminęła Shana i żwawym krokiem ruszyła w stronę domu. Mintao wysłał jej pocieszającą myśl, na którą zareagowała jak osa, wyrzucając go ze swojej głowy. Nikt się nie będzie nad nią użalał, o nie! Pokaże tej zielonowłosej wywłoce, kto tu rządzi! Nie pozwoli, by ktoś taki jak ona jej dokuczał! I to jeszcze uderzając akurat w to miejsce, które najbardziej ją bolało i martwiło. Załatwi ją!

Shan szedł za nią, ale na szczęście już się nie odzywał. Gdyby dalej paplał, rozniosłaby go na strzępy. Czasem i Shan ją wkurzał, a to był właśnie taki moment. Mei musiała mieć jakiś plan, żeby pokazać tej zielonowłosej wywłoce, gdzie jej miejsce i kiedy powinna gryźć się w język, zanim coś powie.

- Lala pożałuje, że przybyła do Konohy! – powiedziała głośno, gdy wraz z Shanem wchodzili do jej domu. Młody Uchiha odetchnął z ulgą, słysząc, że odzywa się już ludzkim głosem, a nie zieje niczym smoczyca. Prychnęła sobie pod nosem, słysząc w jego umyśle to porównanie.

- Jasne – przytaknął Uchiha.

- Już się nie podlizuj, tylko pomóż mi wymyślić plan, jak przekonać Nihata, by się zaangażował w ten cały festyn – powiedziała, idąc w stronę swojego pokoju. Mama wyjrzała na nich z kuchni, a Shan ukłonił jej się nisko. Z salonu dobiegał wesoły śmiech Junichiego, zbyt małego, by zaangażować go w pomoc przy imprezie.

- Jak to jaki plan?! – zawołał wesoło Shan, wchodząc za nią do jej pokoju. – Myślę, że wystarczy spódniczka!

*

Mei czuła się idiotycznie. Nie miała w zwyczaju podchodzić do obcych chłopaków i zaczynać z nimi rozmowę. W dodatku nie przepadała za spódniczkami. Nie, żeby miała do nich jakąś szczególną awersję, po prostu w nich nie chodziła, bo były niepraktyczne. Jak można było skopać komuś tyłek w spódniczce, kiedy ten ktoś w każdej chwili mógł przy okazji zobaczyć twoje majtki. Lata przebywania z Shanem nauczyły ją ostrożności.

Teraz czuła się całkowicie bezbronna i miała wrażenie, że Shan ją po prostu nabrał, każąc jej wygodne bojówki zamienić na pomarańczową spódniczkę do kolan. Być może Uchiha miał w tym własny interes, niekoniecznie chodziło o to, by łatwiej zachęcić Nihata do współpracy. I jeszcze te jego głupie stwierdzenia, że Nihat na nią leci. Bzdura jakaś!

Od taty dowiedziała się, że Nihat przyjął się do pracy na budowie i pomagał robotnikom w stawianiu nowych domów na obrzeżach Konohy. Była pora obiadowa, więc w tej chwili ekipa budowniczych powinna mieć przerwę.

Mei podkradła się niedaleko placu budowy, chowając za rosnącym nieopodal drzewem. Mężczyźni siedzieli na jakimś drewnianym klocu przy placu budowy, jedząc. Z dala od nich siedział Nihat, ubrany w wytarte spodnie i zieloną bokserkę. Włosy spięte miał w kucyk, jego lekko spocone, muskularne ramiona lśniły w słońcu.

- Ooo... kurde... - szepnęła do siebie Mei.

- Szpiegujesz mnie?

Krzyknęła zaskoczona i obracając się, wywaliła na ziemię. Za nią stał Nihat, z dłońmi splecionymi na piersi i jedną uniesioną brwią. Nagle zdała sobie sprawę, że jej spódniczka nieco za bardzo podjechała do góry, więc pisnęła i zakryła się czym prędzej. Jeszcze nikt nigdy nie dał rady zakraść się za nią. Każdego słyszała, nie było człowieka, który mógłby tak po prostu zajść ją od tyłu i przestraszyć. Nie spodziewała się tego!

- Szpiegujesz mnie? – powtórzył chłopak cierpliwie. Jego klon w oddali nadal wcinał obiad.

- Co? Nie!

- Ale stoisz w krzakach i gapisz się na mnie.

Zabrakło jej argumentów, a policzki paliły ją niemiłosiernie. Z ostatnimi resztkami godności, jakie jej zostały, podniosła się z ziemi i otrzepała ubrania. Nie była pewna, ale chłopak chyba widział jej majtki. Właśnie dlatego spódniczki były niepraktyczne, a Shan był idiotą!

- Eee...

- Zawsze jesteś taka wyszczekana, a teraz co? – przerwał jej zanim doszła do słowa. Krew się w niej zagotowała.

- Słuchaj, pajacu! – wydarła się, celując w niego palcem. Tym razem chłopak uniósł obie brwi. – Owszem, szpiegowałam cię! Dostaliśmy zadanie do wykonania, a ty masz mi pomóc!

Nihat parsknął.

- Zadanie do wykonania?

- Będziemy organizować festyn, a ty i ja mamy się zająć muzyką!

- Czy wrzask jest do tego konieczny?

Uskoczył, gdy chciała go walnąć i złapał ją za nadgarstek, wykręcając jej rękę. Jęknęła, a on zaśmiał się lekko.

- Spokojnie, tygrysico – szepnął, a ona szarpnęła się, o dziwo nie miała szans się wyrwać. Rzadko kiedy ktoś mógł ją tak łatwo unieruchomić. – Jak nie będziesz biła, to może uda nam się porozmawiać.

- Puszczaj mnie! – wydarła się. Zerknęła w stronę robotników, ale żaden z nich nie zwrócił na nią uwagi. – Nikt nas nie słyszy!

- No jasne, zauważyłem, że masz tendencję do bycia wrzaskliwą jak twój ojciec. Nie lubię zamieszania.

- Puszczaj!

Puścił ją, a ona odskoczyła na bok i obróciła się przodem do niego. Nihat wyglądał na rozbawionego jej zachowaniem, a ona czuła się jak idiotka. Denerwowało ją, że nie może mu czytać w myślach, że nie wie, co on sądzi, czego chce, o co mu chodzi. To zawsze była jej największa przewaga, a ten koleś stanowił jedną wielką zagadkę. Ugh, jak to ją wkurzało!

- Czyli co ty właściwie masz tu zrobić? – spytał chłopak.

- Zwerbować cię.

- Słucham? Po co? – Brwi chłopaka zmarszczyły się nieznacznie.

- Lord Hokage rozkazał. Ty też masz wziąć udział w organizacji festynu. Podzieliliśmy się na grupy i ja jestem z tobą. Nie będę robić tego sama, masz mi pomóc!

- Rozumiem, że to nie jest prośba? – zapytał Nihat, a ona przytaknęła.

- Nie mam w zwyczaju prosić.

Podobała jej się rozmowa z nim, przechodził od razu do konkretów, nie owijał w bawełnę. Czuła się, jakby dobijała transakcji.

- A co ja będę z tego miał?

- Moje urocze towarzystwo – odparła butnie, zadzierając podbródek do góry. Chłopak zaśmiał się.

- Propozycja nie do odmówienia – zakpił ironicznie. Zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu. – Może i bym się skusił, gdyby to towarzystwo faktycznie było urocze. Wie wiem jednak, czy mam ochotę spędzać czas z osobą, która przy byle okazji rzuci się na mnie z pięściami.

Para poszła jej uszami, gdy to usłyszała.

- Nie podoba się, to nie! – zawołała, odwracając się z zamiarem odejścia. Nie należała do osób, które błagały. Jeśli ten baran nie chciał jej pomóc, jego wola. Odpłaci się Lali w inny sposób, zakradnie się do niej w nocy i nieco przytnie te zielone kudły! Głupiej czarownicy odechce się jej dokuczać od końca życia!

- To ty tu po mnie przyszłaś! – zawołał za nią chłopak.

- Już mi przeszło!

- Nie wiedziałem, że się tak łatwo poddajesz! – krzyknął. Zatrzymała się jak wryta, obróciła zamaszyście i spojrzała na niego z furią. Każe jego słowo doprowadzało ją do szału. Miała ochotę zaatakować jego umysł i sprawić, by za każdym razem, gdy ją zobaczy, padał na kolana i błagał ją o wybaczenie, jednak jego myśli chroniły szczelne bariery.

- Słuchaj, pajacu! Gdyby to ode mnie zależało, w życiu bym tu nie przyszła i o nic cię nie prosiła! To był rozkaz Hokage, który, nawiasem mówiąc, gości cię w tej wiosce! Może byś się odwdzięczył, korona ci z głowy nie spadnie!

- Koronę na głowie to ty nosisz, księżniczko Uzumaki – odparł, kłaniając się przed nią teatralnie. Zrobiła krok ku niemu.

- Cofnij te słowa – warknęła przez zęby. Teraz to Nihat zadarł podbródek do góry.

- Oboje jesteście tacy sami, ty i brat. Wychowani przez cudownego tatusia, rozpieszczeni, wymuskani. Nie masz pojęcia o prawdziwym życiu.

- Nie masz o mnie zielonego pojęcia, więc się zamknij! – wrzasnęła, a Nihat przechylił głowę w bok.

- O czym nie mam pojęcia, księżniczko Uzumaki? – spytał łagodnie, a ona z po raz kolejny rzuciła się na niego z pięściami. Chciała go walnąć z całej siły i złamać szczękę, jednak zanim jej pięść dosięgła jego twarzy, zatrzymała się na miękkiej, ale nieustępliwej niczym skała barierze. Sapnęła zdumiona, gdy w polu widzenia pojawiła się przezroczysta, czarna mgła. Cofnęła rękę, a mgła rozpłynęła się w powietrzu.

- O tym właśnie mówiłem. Masz temperamencik – zaśmiał się chłopak.

- Nie znasz mnie!

Nihat przyjrzał jej się z góry, a ona odwzajemniła to płonącym spojrzeniem. Dziś wszyscy strasznie ją wkurzali, najpierw Shan, potem ta zielonowłosa wywłoka, a teraz ten koleś!

- Cóż, może będzie okazja cię poznać. Czym właściwie mamy się zająć?

*

Siedzący nad gazetą Mintao parsknął śmiechem, a Mayeczka, zmywająca naczynia po posiłku, spojrzała na niego z pytaniem w oczach.

- Mei przekonała Nihata – powiedział, a Mayka nieco wytrzeszczyła oczy.

- Naprawdę? W niecałe trzy godziny od spotkania z Shanem? Jak tego dokonała?

Mintao zaśmiał się dźwięcznie.

- Tak, jak Mei dokonuje wszystkiego – wyjaśnił. – Pięścią.

Mayeczka skrzywiła się nieznacznie, a potem również zaśmiała.

- Twarda jest, prawda? – spytała cichutko, ale Mintao, zamiast odpowiedzieć, jedynie wzruszył ramionami. Mei wcale nie była taka twarda, nawet jeśli za wszelką cenę starała się sprawiać takie wrażenie. Mei była jak każda inna dziewczyna (Wcale nie, baranie!), równie delikatna, co wszystkie. Znał siostrę i wszystkie jej tajemnice. Wiedział, czym się martwi i czego się boi. Co ją gnębi i jakie ma kompleksy. Podobnie jak Mei wiedziała, gdzie są wszystkie jego słabe punkty.

- Tak, jest niesamowicie silna – szepnął jednak. Maya skończyła zmywać naczynia i zbliżyła się do niego. Odłożył gazetę, a dziewczyna przysiadła mu na kolanach i delikatnie ucałowała jego czoło.

- Nie boisz się? – zapytała cicho. Nie musiał pytać, o co jej chodzi. W jej umyśle widział obrazy, jakie przychodziły jej na myśl. Widział walkę i krew, nie była głupia, wiedziała, do czego to wszystko może zmierzać. Cho-No-Ryoku-Sha rzuciło im wyzwanie. Ojciec chciał ich zintegrować i wyszkolić, by chronili siebie nawzajem. Hokege nie wiedział, co się wydarzy, niepokoił się.

- Nie martw się na zapas, dobrze? – szepnął, głaszcząc jej krótkie włosy. Temperatura w kuchni lekko się podniosła, więc cofnął rękę. Maya zaczerwieniła się nieznacznie. Z nich wszystkich najgorzej kontrolowała swoją moc, choć i tak on uważał, że radziła sobie najlepiej. Miała najgorzej, bo ogień był najtrudniejszym z żywiołów, nietrwałym i niestabilnym, niebezpiecznym i często trudnym do opanowania. – Tata dmucha na zimne, wątpię, by Konoha znalazła się w niebezpieczeństwie. Ojciec na to nie pozwoli, ochroni wszystkich.

- Ale mistrz zebrał tu wszystkich, byśmy w razie co walczyli z Cho-No-Ryoku-Sha, prawda?

- Tak, jednak... tata nie chce, by doszło do jakiegokolwiek starcia, więc się nie bój, dobrze? Jest nas więcej i jesteśmy silni, wiesz?

- Wiem – odparła, obejmując jego szyję. Z uśmiechem pocałował jej usta.

*

Korytarz w szpitalu był niemal pusty. Shan szedł powolnym krokiem, oglądając się za pielęgniarkami. Fartuszki były takie seksowne, a pracujące w szpitalu dziewczyny miały i na czym siedzieć i czym oddychać. Lubił tu przychodzić, czy do Mintao, czy odwiedzać siostrę.

Właśnie... Sharona podobno z każdym dniem czuła się coraz lepiej. Może sprawił to Shimamura, może zabiegi mamy, a może powrót ojca, tego Shan nie wiedział. W każdym razie Szalona czuła się lepiej i postanowił do niej wpaść.

Gdy wszedł do izolatki, w której leżała jego siostra, zastał ją siedzącą na parapecie okna i wpatrzoną w dal. Sharona ubrana była w piżamę, krótkie, sięgające podbródka włosy odgarnięte miała za uszy. Jej twarz straciła już bladość, jaką miała jeszcze kilka dni temu, zniknęła też część sińców pod oczami. Wyglądała zdrowiej i normalniej.

- Hej, Shar – zagadnął, podchodząc bliżej. Siostra spojrzała na niego i skrzywiła się lekko.

- Nie mów tak do mnie, przypominasz mi tego pajaca – powiedziała, a on uśmiechnął się lekko.

- Shimamura już tu dzisiaj był? – zapytał, gestem wskazując świeże kwiaty, stojące w wazonie na szafce. Szalona skinęła głową.

- Codziennie mnie odwiedza.

Kosmyk włosów wymknął jej się zza ucha, więc go poprawiła. Pierścionek zaręczynowy błysnął na jej palcu, a Shan poczuł ukłucie bólu gdzieś w tych okolicach, gdzie znajduje się serce.

- Chcesz krakersy? – spytał. – Kupiłem ci krakersy i czekoladki.

Podniósł w górę siatkę, którą ze sobą miał, a Sharona zaśmiała się lekko.

- Wiesz, że nie lubię krakersów.

- No bo kupiłem je dla siebie. Dla ciebie są czekoladki.

- To po co pytasz?

- Bo wypada?

Sharona zaśmiał się i zsunęła z parapetu. Wróciła do łóżka, siadając na nim, a Shan przysiadł obok na krześle, rzucając jej pudełko czekoladek.

- Słyszałem, że cię wypisują – zagadnął, gdy siostra otwierała czekoladki. Szalona skinęła głową.

- Tak. Mama uważa, że mogę wrócić do domu – powiedziała cicho. – Niedługo powinni mnie wypisać. A co tam słychać na mieście?

- Nic ciekawego. Lord Hokage kazał mi urządzić festyn, mam nadzieję, że wyjdziesz do soboty, bo będzie niezła zabawa. Poza tym same nudy, ale obiecuję, że będzie się działo!

Sharona zaśmiała się, po czym włożyła do ust jedną z czekoladek. Cieszył się, że jest w tak dobrym humorze. Martwił się o nią straszliwie, nawet jeśli starał się tego nie pokazywać. Nie potrafił nie martwić się o swoją rodzinę.

- To dobrze – szepnęła siostra. – Wiesz, chyba chciałabym przestać być shinobi – powiedziała nagle, a on podniósł głowę i spojrzał na nią ze zdumieniem. Sharona uwielbiała walkę, była w końcu geniuszem większym od Mintao. Ojciec nauczył ją wszystkiego, co sam umiał, a wszyscy w wiosce uważali, że jest równie silna co Sasuke i Lord Hokage. Była dowódcą oddziału ANBU, tak więc nie byle kim. Była... najlepsza.

- Co? – zdumiał się, zbierając szczękę z ziemi. Shar uśmiechnęła się do niego, przymykając oczy.

- Jeszcze nikomu tego nie mówiłam, ale najbardziej marzyłam o tym, by być... po prostu wolną. Zawsze ci tego zazdrościłam, bo robiłeś tylko to, co chciałeś, a nie to, co ci kazali. Myślę, że od teraz i ja tak zacznę robić. Myślę, że to czas, by skończyć walczyć, wiesz?


28 komentarzy:

  1. Jupi, póki co jestem pierwsza, zobaczymy po publikacji czy ktoś mnie nie wyprzedził :)
    No, no pierwsze co mi się nasuwa to : ZA KRÓTKO!! Genialnie jak zawsze ale stanowczo za krótko!

    No to starym zwyczajem lecimy po kolei ;
    1) Betą ani humanistę nie jestę ale chciałaby, zwrócić Ci uwagę na kilka błędów, które rzuciły mi się w oczy :
    a) "Ale rozebrany laski są właśnie super " - chyba powinno być "rozebrane", chyba, że miał być "rozebrany lasek" ale Shan nie miał być gejem, więc raczej odpada :)
    b) "odmówienia " - może i jest dobrze ale chyba lepiej zastosować słowo "odrzucenia"
    c) "Wie wiem jednak" - "Nie wiem ..."
    d) "Asuka podobno z każdym dniem czuła się coraz lepiej" - raczek chodziło Ci tutaj o Sharonę
    e) "Martwił się o niż straszliwie " - "(...) o NIĄ ..."
    No to chyba tyle, sory za upierdliwość ale te błędy gryzą w oczy :)

    Następnie rzeczy, które rozwalają w tym rozdziale :
    a)" – Słoń – rzekł, wskazując jedną. - Prędzej dupa. "
    Kocham Mei, mimo, że jest księżniczką i czasem mam ochotę ją udusić, to za te teksty ją kocham.
    b) "Zachowuj się, byle jak, ale się zachowuj" - codziennie to słyszę od rodziców, uwielbiam ten tekst :D

    A teraz stały punkt każdego komentarza czyli Shan. Rozczulił mnie szczerze mówiąc w tym rozdziale. Oczywiście nie obyło się bez kilku tekstów o kobiecych atutach ale w końcu to Shan!! A rozczulił mnie tym jak zachował się w stosunku do Oksu, może jestem przewrażliwiona na tym punkcie ale po głębszym (jednym głębszym XD) zastanowieniu wydaje mi się, że byłaby lepszą dziewczyną niż Lala. Może by wtedy trochę dojrzał. Chociaż nie niech nie dojrzewa, niech zawsze taki będzie :)
    No i oczywiście przeuroczo zachował się w stosunku do siostry. Jakoś nigdy za nią szczególnie nie przepadałam, może dlatego, że mało o niej pisałaś i mało ją znam, ale teraz wydaje mi się, że zaczyna normalnieć. Jedyne czego się obawiam o reakcji Sasuke na postanowienie Sharony, ale może nie będzie aż tak źle i będzie miał na uwadze jej stan psychiczny. Może skończy się na tym, że z Naruto spiją się na festynie i faktycznie będzie to dla nich mityczna impreza XD

    Co do Mei i Nihata to nie skomentuję tego i poczekam na rozwój wydarzeń !!

    Na koniec co do nieobecności Naruciaka w tym rozdziale to nigdy nie widziałam tak dobrego uzasadnienia. Padłam! :)

    Chyba wszystko, najwyżej później coś dopiszę jak sobie przypomnę :)
    Dobra wszystko dzisiaj takie jakieś chaotyczne i dziwnie ułożone, chyba za dużo notatek ostatnio sporządzam, ale mus to mus, a komentarz musi być !!!!

    Teraz tylko czekam na jakiś next na Twoim drugim blogu "Między nami..." albo "MNP". Mam nadzieję, że teraz będziesz częściej dodawać notki na jednym i na drugim blogu :)

    Pozdrawiam, życzę mnóstwa weny i przy okazji gratuję obrony magisterki (jeszcze mnie miałam okazji)
    Rima

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, dobrze że sprawdzasz, bo ja tych literówek nie widzę, choćbym i siedem razy czytała xD dopiero jak przeczytam za tydzień lub dwa to zauważę, a tak pamiętam, co gdzie miało być i przegapiam ^^

      Shan nie może dojrzeć, haha, bo jeszcze by stracił swój urok i kto wtedy byłby największym podrywaczem Konohy?

      pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Jej, nowy rozdzialik się pojawił!
    Normalnie jestem teraz prze szczęśliwa i nikt, powtarzam nikt mi tego nie zepsuje!!!
    Jeju Mei w spódnicy O.o, biedna, ja też ich nie lubię, zawsze czuję się w nich jak w spadochronie.
    Czuję w kościach, że festyn będzie imprezom roku, ale zaprzeczę Shanowi i stwierdzę, że na pewno wszyscy go zapamiętają.
    Szalona rezygnuję z bycia shinobi.... No cóż, ja uważam, że dobrze robi i wcale nie mam zamiaru robić Ci o to wyrzutów.
    Nie wiem co mam Ci jeszcze powiedzieć, jestem zbyt podekscytowana tym rozdziałem, by móc z sensem coś napisać. Ale liczą się chęci! XD
    Na koniec jeszcze ślę ci cieplutkie pozdrowienie i oczywiście mnóstwo czasu na pisanie.
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaał, bardzo świetny rozdział. Na pewno będę wpadać i czytać twoje zapierające dech w piersiach rozdziały. Serio, jest super. Oby tak dalej i jak najszybciej wracaj z nextem. Powodzenia i weny Ci życzę.
    KimikoMoon

    OdpowiedzUsuń
  4. super, ale naprawdę szkoda że przez te długie przerwy tracisz fanów :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. proszę nie przestawaj dodawać rozdziałów...cały czas czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez troche mnie nie było i myślałem ze będą chociaż 2 rozdzialy. Ale ten jeden i tak był super wiec będę czekac na drugi nawet jak byś miała go pisac pól roku (oby nie)... Kiedy bedzie nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje że doczekam następnego razdziału

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doczekasz, doczekasz, napiszę, obiecuję, ale jestem teraz taka zajęta, jak wracam z pracy, to po prostu myślę tylko o obiedzie, obowiązkach, a potem śnie. brak mi czasu na wszystko ostatnio.

      Usuń
  8. mam nadzieje że wkrótce znajdziesz trochę wolnego czasu

    OdpowiedzUsuń
  9. Usycham z tęsknoty za moimi ulubionymi bohaterami! Wreszcie coś się dzieje między Mei a Nihatem, proszę nie przerywaj opowiadania w takim momencie! Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam :) Dołączam do fanów tego opowiadania, jest świetne. Jestem co prawda daleko w tyle z rozdziałami, ale z pewnością prędko nadrobię. Z nudów kliknęłam na pierwszy lepszy link na stronie ze spisami, kto by pomyślał, że znajdę taką perełkę, niestety moje opowiadania się nie umywają. Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie następny rozdział bo nie mogę się doczekać co dalej

    OdpowiedzUsuń
  12. Co tak dlugo? I nawet nie odpisujesz na komentarze

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam pytanie. Czy jest jakakolwiek szansa na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy next? Nawet nie wiesz jak dobre jest to opowiadanie! Ja chce Shana!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ohh w końcu! Dobrnelam do tego rozdziału :3, wiedziałam ze Mintao będzie z Mayą jeszcze w pierwszym "sezonie" opowiadania :) i nie wiem czemu ale od dawna wydaje mi sie ze shana seeeeerio ciągnie do mei hmmm ale ja tak mam czasami :p
    Opowiadanie na poziomie, rzadko można takie spotkać i gdy tylko takie znajdę jestem w niebie ! Dziękuje ze piszesz to opowiadanie, historia mayi dała mi samej dużo rzeczy do przemyślenia tak wiec arigatou ~~ !
    Życzę czasu i weny !

    OdpowiedzUsuń
  16. Od września tamtego roku prawie codziennie sprawdzam czy napisałaś coś nowego a tu dalej nic. Mam nadzieję że przed końcem mego krótkiego ludzkiego życia będę miała jeszcze okazję nacieszyć oczy nowym opowiadankiem. Twoja cierpliwa i wytrwała fanka :-*

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałas napisac jak zawiesisz a ty nawet tego nie zrobilas tylko pozostawilas nas w niewiedzy co dalej

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda, jeden z lepszych naruto blogów.

    OdpowiedzUsuń
  19. Coś jeszcze się tutaj pojawi? Opo z potencjałem :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Przez 3 dni przeczytałam 1 i 2 cześć i jestem zachwycona. Jak do tej pory było to najlepsze ff o tematyce Naruto na jakie trafiłam. Czy tu coś jeszcze się pojawi ? Tyle ciekawych zaczętych wątków. Kocham stworzony przez ciebie świat i żal mi ze prawdopodobnie nie dowiem się jakie jest zakończenie

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciągle sprawdzam czy coś jest '^'

    OdpowiedzUsuń
  22. Ayanami,

    Piszę chyba w imieniu wszystkich czytelników.

    Opowiadanie jest Genialne!
    Bardzo chciałbym przeczytać dalszy ciąg.

    Miałaś dokończyć drugą część opowiadania, a jak widzę zarzuciłaś ten projekt.
    Nie ukrywam, że chciałby abyś jednak dokończyła tą część skoro jak twierdziłaś masz ją już wymyśloną.

    Mam prośbę: Napisz czy masz zamiar kontynuować to opowiadanie czy nie.

    Mam nadzieję że znajdziesz na to czas i ochotę.

    Powodzenia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam zamiar kontynuować. trochę się rzeczy w moim życiu zmieniło, gdy skończyłam studia. trochę mnie przytłoczyło i tempo mojego życia i praca i dom i wszystko. powoli wychodzę z zaniku weny i piszę. następny rozdział już powstał, wymaga poprawy. tak więc, wracam :-)

      Usuń
  23. Hej,
    Night bardzo dobrze sobie radzi ze swoimi mooci, a Mayeczka tak Lali się należało, może coś jednak zaiskrzy tutaj... no i jak Sasuke zareaguje na pomysł Sharony, że przestaje walczyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń