piątek, 21 grudnia 2012

NG rozdział 25

„Twarde z wielkim żelazo topione kłopotem,

Twardy dyjament żadnym nie użyty młotem,

Twardy dąb stary wiekiem długim skamieniały,

Twarde skały na morskie nie dbające wały —

Twardszaś ty, panno, ktorej łzy me nie złamały,

Nad żelazo, dyjament, stary dąb i skały."

J. A. Morsztyn

*

Starzec spojrzał na mojego syna, a potem uniósł do ust czarkę pełną zielonej herbaty i upił z niej mały łyk.

- Mam rozumieć, że pan cały czas czyta w moich myślach – rzekł.

- Nie tylko w pańskich, to się dzieje wbrew mojej woli – odparł Mintao. - Lecz to pańskie myśli najbardziej mnie zainteresowały. I jestem pewien, że pana zainteresują dane, jakie jesteśmy w stanie przekazać.

Ja i Sasuke znów wymieniliśmy spojrzenia, a potem wlepiliśmy wzrok w mojego syna. Nie miałem pojęcia, o jakie dane chodziło Mintao i jakie informacje chciał uzyskać w zamian. Co użytecznego mógłby wiedzieć jakiś tam latarnik? Z jakiego powodu syn nazwał go „profesorem"?

- Co panów interesuje? – zapytał mężczyzna. W tym samym momencie Sasuke odchrząknął.

- Może najpierw Mintao wyjaśni tej reszcie, która nie czyta w myślach, o czym toczy się rozmowa? – zauważył dość oschłym tonem. Mój syn zaśmiał się.

- Profesor zajmuje się przypadkiem Oksu – rzekł Mintao, uśmiechając się do mężczyzny. Ten wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i poczęstował nas, lecz odmówiliśmy. Profesor wyjął jednego i zapalił. – Zajmuje się psychotronikami.

Ja i Sasuke wytrzeszczyliśmy na niego oczy, a potem obaj spojrzeliśmy na profesora. Staruszek wypuścił z ust kłąb dymu i zerknął na Oksu. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po włosach. Dziewczyna odwróciła głowę, odtrącając jego rękę zabandażowaną dłonią, a mężczyzna cofnął się i westchnął smutno. Przypominając sobie raport wzdrygnąłem się, uświadamiając sobie, że to tak Takako zniwelował jej moc. Facet przyszpilił jej dłonie do ziemi za pomocą kamiennego szpikulca. Mała musiała mieć tam niezłe blizny, a to, że w ogóle mogła poruszać dłońmi, zapewne zawdzięczała medykowi z naszego oddziału ANBU.

- Oksu miała dziewięć lat, kiedy ją adoptowałem – rzekł staruszek, zwracając się do nas. Spojrzałem na niego, potrząsając głową. Na myślenie o skrzywdzonej nastolatce jeszcze będzie czas, tak jak na przekonanie jej co do słuszności naszej sprawy. – Rodzice porzucili ją w naszej wiosce, kiedy miała niecały roczek. W sierocińcu przełożone bały się jej, ja natomiast potrzebowałem kogoś, kto by się zajął domem, latarnią. Nie mam żony ani dzieci, choć zawsze chciałem. Niezwykłość Oksu mnie nie zrażała, wręcz przeciwnie, uważałem jej zdolności za niezwykłe. Zabrałem ją z sierocińca, w którym była znienawidzona i zaopiekowałem się nią jak własną wnuczką. Moje nogi nie są już takie, jak kiedyś, lat mi nie przybywa. Oksu dba o mnie jak moja rodzina, jak córka lub wnuczka.

- Rozumiemy – powiedziałem. Staruszek ponownie zaciągnął się dymem. Mała poruszyła się nieznacznie, chowając dłonie w rękawach czarnej bluzki.

- W międzyczasie zająłem się badaniem jej mocy – kontynuował profesor. – Jak panowie zapewne wiedzą, ewolucja jest procesem ciągłym, który polega na stopniowych zmianach cech gatunkowych kolejnych pokoleń. Wskutek mutacji zmienia się pula genów danej populacji, a przez to kształtuje się jej przeciętny fenotyp. Jesteśmy w fazie przejściowej, oto na naszych oczach kształtuje się zupełnie nowa populacja ludzi, rodzą się nowe osobniki, obdarzone nowymi, zaskakującymi cechami. Są to osoby zasadniczo lepiej przystosowane do życia w otaczającym je środowisku...

- Co pan ma na myśli? – zapytał Sasuke.

- Techniki ninja doszły już do bardzo zaawansowanego stopnia – odrzekł mężczyzna. – To, z czym mamy do czynienia, jest tego następstwem. Rodzące się dzieci są po prostu na jeszcze bardziej zaawansowanym poziomie. To jak z doborem naturalnym, drodzy panowie. Dobór naturalny powoduje, że osobniki słabsze są eliminowane, dzięki czemu dana populacja staje się silniejsza. Przeżywają tylko te osobniki, które są wystarczająco silne i one przekazują swoje „silne" geny następnemu pokoleniu. Najwyraźniej mamy teraz do czynienia z sytuacją, w której rodzą się „silne" osobniki, takie, które nie mogą zostać wyeliminowane. Ale to tylko takie uproszczenie.

Mintao pokiwał głową, jakby chciał potwierdzić, że sam ma dokładnie takie samo zdanie na ten temat.

- Jak też zapewne panowie wiedzą – ciągnął profesor – nowy organizm otrzymuje przeważnie po połowie genów od swoich rodziców. Jeśli w poprzedniej populacji rodzice danej osoby posiadali zbiór wyjątkowych genów, na świat przychodził psychotronik – wyjaśnił mężczyzna.

- Wyjątkowych genów? – powtórzyłem.

- Wśród shinobi, jak pan wie, są przedstawiciele elity, członkowie znakomitych klanów, posiadający kekkei genkai, a także inni ninja, dysponujący wyjątkowymi, niepowtarzalnymi zdolnościami. Załóżmy, że każde pokolenie posiada zbiór coraz lepszych genów, które w połączeniu dają coraz lepszą mieszankę, to co w takim razie może dziać się dalej? Jeśli matka i ojciec danego osobnika to członkowie znamienitych klanów, posiadający silne kekkei genkai, to które kekkei genkai odziedziczą dzieci? A jeśli odziedziczą oba? A jeśli oba kekkei genkai zmutują, dając coś nowego? Na przykład niezwykłą moc, taką jak moc Oksu?

- No tak... - mruknął Sasuke – ale niegdyś również rodziły się dzieci będące owocem związków, zawartych miedzy członkami rodzin z kekkei genkai.

- Widać nie był to jeszcze ten etap ewolucji – odparł profesor.

- No dobrze – powiedziałem. – Dobrze. Moja żona faktycznie posiada kekkei genkai, ale ja... Nie jestem jakiś wyjątkowy...

Uchiha prychnął, spoglądając na mnie chmurnie.

- Toś dowalił, młocie – powiedział, popijając herbatę.

- Niby co? – obruszyłem się.

- Pan wybaczy, panie Uzumaki, ale jest pan w błędzie – rzekł profesor, a ja drgnąłem i wlepiłem w niego oczy.

- Co...?

- Nie poznałem pana od razu, pan wybaczy. Jest pan bardzo popularny, a pana twarz jest dość rozpoznawalna – powiedział. – Z tego co wiem, jest pan użytkownikiem jedynej w swym rodzaju techniki, polegającej na pobierani energii z otoczenia?

- To prawda – przytaknąłem.

- A także jest pan sakryfikantem Dziewięcioogoniastej Bestii?

- Kuramy – poprawiłem go odruchowo.

- A pana żona posiada kekkei genkai, tak?

- Byakugan.

- Ach, tak... - Profesor spojrzał w jasne oczy mojego syna. – Tak... Z tego co wiem Byakugan pozwala nie tylko widzieć na duże odległości oraz przez różne struktury, lecz również odczytywać myśli przeciwnika z ruchu jego oczu – rzekł. Mintao przytaknął. – Ponadto z tego, co słyszałem wiem, że pan, panie Uzumaki... - Zwrócił się ku mnie. – Potrafi pan odczytywać zamiary ludzi, znajdujących się w pana otoczeniu?

- To prawda.

- Czy nie uważa pan, że mieszanka tych szczególnych cech zdolności zarówno pańskiej żony, jak i pana, mogłaby spowodować, że pański syn zwyczajnie potrafi czytać w myślach?

Milczeliśmy przez chwilę.

- Nie tylko syn – powiedziałem w końcu. – Córka, siostra bliźniaczka Mintao, również to potrafi. Jednak... mój młodszy syn posiada zupełnie inną zdolność. Junichi potrafi kontrolować energię, wszelką energię istniejącą w przyrodzie, chakrę, energię natury...

- Widać skierował się ku pana zdolnościom, które w jego przypadku osiągnęły wyższy poziom, bo przecież jest pan mistrzem w kontrolowaniu otaczającej pana energii natury, prawda? Umiejętność pana młodszego syna wcale mnie nie dziwi. Zapewne gdyby miał pan więcej dzieci, posiadałyby one jeszcze inne zdolności, mniej lub bardziej podobne do zdolności pana lub pańskiej żony. Trzecie dziecko zapewne nie odziedziczyło oczu po matce? – zapytał, wskazując Byakugana Mintao.

- Nie – powiedział mój syn.

- Więc to tylko dowodzi, że starsze dzieci odziedziczyły więcej po matce, zaś młodszy po panu. Mam też pytanie... czy... czy pana żona... poroniła choć raz? – zapytał, a ja drgnąłem i wlepiłem w niego oczy.

- Tak – odchrząknąłem, przypominając sobie, jaki koszmar wtedy przeżyliśmy i ile nas to kosztowało. – Tak... my... straciliśmy pierwsze dziecko.

Mężczyzna skinął głową.

- Często się to zdarza – rzekł. – Widzą panowie, moc nowego pokolenia ma także pewne ograniczenia. Są to pierwsi osobnicy, posiadający takie cechy, dlatego nie są doskonali. Ich główną wadą jest to, iż nie posiadają wystarczającej mocy, by móc wykorzystać pełnię swych zdolności. Muszą wobec tego dysponować dodatkową zdolnością, obligatoryjną dla każdego osobnika...

- Muszą umieć dysponować zdolnością przynajmniej minimalnego manipulowania chakrą – odezwał się Mintao. Profesor przytaknął, zaciągając się papierosem.

- Tak. Jeśli osobnik nie posiada tej zdolności, nie jest w stanie przeżyć – rzekł. – Nie jest wtedy w stanie władać swoją mocą, musi przynajmniej, tak jak to określił pan Mintao, w minimalnym stopniu umieć pochłaniać chakrę od innych, posiadających ją osób. W przeciwnym wypadku jego moc go zabije. Niestety, nie wszyscy psychotronicy rodzą się z tą zdolnością i wkrótce potem dzieci umierają, a w większości wypadków nie dochodzi nawet do rozwiązania. Moje badania wykryły, że istnieje kilka cech, jakie powinien posiadać psychotronik.

Ja i Sasuke znów na siebie spojrzeliśmy.

- Jakie to cechy? – zapytał Uchiha.

- Informacja ta może nam pomóc w dalszych poszukiwaniach – wyszeptałem. – Być może uda nam się uratować więcej dzieci przed łapskami Cho-No-Ryoku-Sha...

Profesor wyjął papierosa z ust i napił się herbaty, by przepłukać gardło. Odchrząknął i znów zerknął na Oksu, która siedziała nieruchomo, nie ruszywszy nawet swojej herbaty.

- Nie chce ci się pić? – spytał delikatnie swoją uczennicę. Pokręciła głową.

- Słucham – odparła Oksu bardzo cicho. Mężczyzna przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył, jego spojrzenie znów padło na mnie. Współczułem mu, on również przeżywał koszmar dziewczyny. Byłem ojcem i wiedziałem, jak musi boleć każda krzywda dziecka.

- Kontynuując – podjął swoją wypowiedź staruszek – pierwszą i zasadniczą cechą psychotroników jest zdolność manipulowania chakrą, mniej lub bardziej rozwinięta. Przede wszystkim psychotronik musi umieć w jakiś sposób ją zdobywać – spojrzał na Mintao. – Czy się zgadza?

- Owszem – odparł mój syn. – Ja i Mei... robimy to bardziej podświadomie, naturalnie, jak oddychanie... Przesyłamy między sobą chakrę, w zależności od potrzeb drugiego z nas. Penetrując czyjś umysł potrafię jednocześnie pochłaniać chakrę tej osoby, lecz nie muszę. Robię to tylko, jeśli brakuje mi własnej chakry.

- Często się to zdarza? – zapytał profesor.

- My... raczej staramy się nie przeholować. Pilnujemy, by nie przekroczyć granicy.

- Rozumiem – mruknął pan Masato. – A inne dzieci? Wspomnieli panowie o dziewczynie, którą znaleźli?

- Tak... ona... atakowała inne osoby... - powiedziałem w zamyśleniu. – Moja uczennica także jest psychotroniczką. One dwie pochłaniają chakrę razem z krwią innej osoby. Maya... dawno temu zaatakowała mnie i ugryzła w szyję. Czułem, jak pobiera moją chakrę, pijąc moją krew...

- Dość barbarzyńska technika, lecz skuteczna. Myślę, że w takich wypadkach musiały to robić instynktownie – wytłumaczył nam profesor. – Może nawet do końca nie zdawały sobie sprawę z tego, co robią.

- Junichi manipuluje energią, nie ma kłopotów z jej pobieraniem – powiedziałem cicho, a potem zerknąłem na syna. – Ciekawe, jak robił to ten chłopaczek z Wioski Piasku? – zastanowiłem się.

- Dowiemy się, gdy tylko dorwę tych z Cho-No-Ryoku-Sha i rozerwę ich na strzępy – rzekł mój syn groźnym tonem. Wyglądało na to, że już zaledwie wzmianka o chłopaczku, do którego tak bardzo się przywiązał powodowała, że nienawiść do przeciwników natychmiast zaczynała krążyć mu w żyłach.

- Z całą pewnością posiadał tę zdolność – wtrącił się pan Masato. – Oksu radzi sobie z tym problemem dzięki swej mocy. Telekineza pozwala jej nie tylko unosić materialne przedmioty, lecz także sterować mniej materialnymi, na przykład chakrą. Wymaga to jednak dużo więcej skupienia i wysiłku.

Spojrzeliśmy na dziewczynę, a potem na starca.

- Jakie są inne cechy? – zapytał Sasuke, chyba zainteresowany rozmową. Profesor znów zaciągnął się papierosem.

- Zasięg – odrzekł. – Zdolność każdego z nich ma pole zasięgu, obszar, jaki potrafi objąć. Oczywiście, zależy to od wytrenowania, im więcej i sprawniej psychotronik posługuje się swoją mocą, tym większy jest zasięg pola.

- Zgadza się – przytaknął Mintao. – Kiedy Maya się złości i „wybucha", obszar wypalony wokół niej zawsze ma kształt koła, a ona zawsze jest w jego centrum... Maya to uczennica taty – wyjaśnił profesorowi, widząc jego zdziwione oczy i zapewne słysząc w myślach, że ten nie wie, o kim mowa. – Maya włada ogniem. Podobnie Lala, jej las miał kształt idealnego koła, gdy znajdowała się w jego centrum, widziała wszystko najlepiej. Po tym, jak Junichi odebrał jej moc, gdy przed nami uciekała, była dla mnie czymś w rodzaju okrągłej plamy mocy i myśli, znajdującej się na tle pustki. Zasięg mój i Mei też ma kształt koła, jego średnica jest różna, możemy je rozciągać na kilka kilometrów lub zwężać na metr lub dwa. Ale w naszym przypadku jest jeszcze coś, coś poza polem. To nasze połączone jaźnie. To jakby rodzaj nici, łączącej nasze pola. Nie możemy jej zerwać.

- Zapewne podczas głębszej analizy okazałoby się, że każdy psychotronik posiada jakąś niezwykłą umiejętność, wyróżniającą go spośród innych – mruknął pan profesor, przyglądając się Mintao. – Ale jest jeszcze coś... - powiedział nagle, a Mintao zmarszczył dziwnie nos. – Przepraszam, że wyrażę się kolokwialnie, ale żadne z nich nie jest normalne. Zdaje się, że moc ta powoduje pewne zaburzenia psychiczne, w każdym razie... Psychotronicy bardziej niż ktokolwiek inny są podatni na różnego rodzaju migreny, depresje, zaburzenia psychiczne, choroby układu nerwowego, mogą cierpieć na agresję, psychozy i tym podobne. Większość z nich potrzebuje specjalistycznego leczenia.

Zamilkliśmy, wstrząśnięci, nie mając pojęcia, co odrzec na takie słowa. Nie mogłem im zaprzeczyć, znając Mayę, wiedząc, że moje starsze dzieci kulą się i łkają, gdy tylko dopadnie ich ból głowy, że nawet mój najmłodszy syn wykazuje pewne sadystyczne skłonności. Oksu siedziała z boku, patrząc na swoje kolana. Mintao siorbał herbatę, zamyślony, chyba zawstydzony, najprawdopodobniej analizując wszystko to, co usłyszał. Nagle drgnął i zerknął na okno, w stronę lądu, a nie morza.

- Idzie Lala i Junichi – rzekł. – Z twoim klonem, tato.

- Ach, dobrze, dobrze... - mruknąłem. Zanim weszliśmy do latarni, posłałem im drugiego klona z wiadomością, aby tu przyszli. – Przekaż mu instrukcję, żeby przyprowadził ich tu, na górę. – Zerknąłem na profesora. – Przez krótką chwilę nadużyjemy pana gościnności, jeśli nie ma pan nic przeciwko. Chciałbym porozmawiać z Oksu i przekonać ją do naszej propozycji. – Spojrzałem na dziewczynę, lecz ona unikała mojego wzroku. – Oksu, Konoha zapewniłaby ci stuprocentowe bezpieczeństwo. Właśnie dlatego tu jesteśmy. Nie wiedziałaś o tym, ale od dawna ma na ciebie oko kilku naszych ANBU, tak na wszelki wypadek. W wiosce byłabyś najbezpieczniejsza, nic by ci się nie stało.

Dziewczyna zerknęła na mnie jednym okiem.

*

Mei szła powoli obok wysokiego blondyna, który za wszelką cenę starał się podtrzymać rozmowę. Według niej to było głupie – przecież koleś wiedział, że słyszy każdą jego myśl, doskonale wie, że szuka w głowie jakiegokolwiek tematu i że skoro sama się nie odzywa, to po prostu nie chce z nim rozmawiać.

- Shimamura – westchnęła, a koleś zerknął na nią. – Po prostu weź, człowieku, skup się na swojej pracy!

Chłopak zaśmiał się, niosąc przed sobą stos papierów. Przechodzili właśnie z jednego budynku działu analiz i szyfryzacji do drugiego, gdzie mieściła się biblioteka. Shimamura dostał jakieś głupie zadanie, miał przeanalizować kilka raportów i wyciągnąć z nich wnioski. Ona i kilku skrytobójców pilnowali go, aby nie wywinął żadnego numeru. Mei doskonale wiedziała, że ochrona jest zbędna. Shimamura miał zamiar zrobić wszystko, co mu rozkażą, byleby tylko dostać się do Sharony. Nie mogła uwierzyć w jego szczere uczucie, mimo iż doskonale wiedziała, że to z jej strony skrajna głupota. Shimamura kochał Sharonę jak nikt nikogo na świecie, nie spotkała się jeszcze z taką miłością i dlatego właśnie blondyn tak bardzo ją denerwował.

Zakochani ludzie byli irytujący!

- Chcę być po prostu miły – odparł młody mężczyzna, uśmiechając się. Zerknęła na niego. Nie mogła zaprzeczyć, był przystojny, ale na niej nie robił wrażenia. Nikt na niej nie robił wrażenia, kiedy mogła grzebać mu w głowie, wiedzieć, jak myśli o dziewczynach, jak na nie patrzy. Faceci byli obrzydliwi...

Feministka, szepnął brat ze śmeichem. On i cała reszta z ich ekipy, nawet ta wkurzająca zielonowłosa kretynka, byli w jakiejś latarni i próbowali właśnie przekonać do odejścia z nimi tę biedną, ciemnowłosą dziewczynę.

Mei wzdrygnęła się, przypominając sobie szereg wspomnień dziewczyny, który przeleciał przez jej i brata głowę. Ból wymieszany z upokorzeniem, jej wrzask, gdy oprawca przyszpilił ją do ziemi za pomocą skalistego szpikulca, przebijając jej dłonie na wylot... Jego dotyk, dłonie, które zdzierały z niej ubrania, a potem gwałt...

Mei jęknęła, zakrywając dłonią oczy, a potem potrząsnęła głową, by pozbyć się sprzed oczu twarzy oprawcy, wykrzywionej w zadowoleniu. Ten obraz prześladował ją od momentu, w którym go ujrzała. Chciała być teraz z Shanem i znów się do niego przytulić, lecz oboje mieli swoje obowiązki, nie mogli być przez cały czas razem.

- Hej, dobrze się czujesz? To wciąż tamto? – zagadnął Shimamura, zatrzymując się. Obejrzał się na nią. – Może idź do domu, przecież i tak są tu ANBU...

- Nie... - mruknęła, prostując się. Było jej wstyd, że Shimamura widział ją wtedy i aż ciarki ją przeszły, gdy uświadomiła sobie, że Shana mogło wtedy nie być, że to czysty przypadek, że Uchiha przyszedł (uciekł z pracy) ją odwiedzić. – Wszystko w porządku.

- To niesamowite, że to jest tak silne, że tak przeżywacie myśli innych – szepnął blondyn, ponownie ruszając. – Ale nie martw się, ciebie nic złego nie spotka, ty masz status nietykalności, wiesz o tym, co nie?

Drgnęła, a potem pobiegła za nim.

- Co, co powiedziałeś? – zawołała. Zerknął na nią.

- No przecież wiecie o tym – bronił się Shimamura. Zastąpiła mu drogę, wściekła.

- Albo sam mi powiesz, co to znaczy, albo cię zaatakuję! – zagroziła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Mężczyzna spojrzał na nią z góry, był od niej wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów, szeroki w barach, ale nie patrzył na nią jak na kogoś słabszego. Mogłaby mu zrobić wodę z mózgu i on doskonale o tym wiedział.

- Znam tylko tę informację – powiedział cicho. – Że nie wolno cię tknąć. Trafiła do mnie przypadkiem. Nie wiem dlaczego ani nic więcej, tylko tyle, że ty jesteś nietykalna.

- Ma to związek z mocą? – zawołała zła. Shimamura pokręcił głową.

- Myśl logicznie, Mei – rzekł. – Gdyby chodziło o twoją moc, twój brat też byłby nietykalny, bo tylko gdy jesteście razem, ta moc jest kompletna. Nie rozumiem, czemu jesteś nietykalna, po prostu zasłyszałem to podczas infiltracji Cho-No-Ryoku-Sha.

- Czemu zataiłeś tę informację?! – naskoczyła na niego. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.

- Doskonale wiesz, że jej nie zataiłem. Jestem winny tak samo, jak ty. Ja o tym zapomniałem a ty to przegapiłaś...

- Kłamiesz, Shimamura...

- Wmawiasz to sobie, jestem czysty...

Mei patrzyła na niego przez chwilę, ale nie miała do czego się przyczepić. W końcu westchnęła, obróciła się i ruszyła w stronę budynku, do którego zmierzali. Shimamura ruszył za nią.

Bez słowa weszli do jednej z wielkich bibliotek, pełnej zwojów i ksiąg. Shimamura rozłożył swoje papiery na jednym z kilku małych stolików, usiadł na jednym z krzeseł i wziął się do roboty. Ona natomiast znalazła sobie miejsce na parapecie okna, przymknęła oczy i wsłuchała się w myśli brata. Mintao cały czas, od rozmowy z tamtym siwobrodym profesorkiem, wałkował to, co zostało wtedy przedyskutowane. Najbardziej wstrząsnęło nimi to, co sami już od dawna instynktownie wiedzieli – nie byli normalni. Żadne z nich nie było normalne.

Prychnęła, zerkając na blondyna. Shimamura siedział pochylony nad jakimś zwojem, jedząc dropsy, które wyjął z kieszeni. Jego oczy szybko śledziły tekst, raport z misji jakichś tam chuuninów. Słuchając jego szybkich myśli, zachwyciła się sprawnością, z jaką jego umysł kojarzył nawet najluźniejsze fakty i wyciągał z nich zdumiewające, aczkolwiek jak najbardziej trafne wnioski. Chłopak był po prostu niesamowicie inteligentny i do tego silny.

- Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytał chłopak, nie podnosząc głowy znad zwoju. Nawet nie przestał czytać. Przez chwilę jego myśli biegły dwutorowo. Mei uśmiechnęła się.

- Sharona cię nie kocha, przecież o tym wiesz – powiedziała. Przeskok z jednej myśli na drugą, chłopak zmieszał się i przerwał czytanie. Podniósł głowę i spojrzał na nią.

- Ty specjalnie to robisz? – zapytał. Jego jasnoniebieskie oczy zwęziły się. Nie był zły, w tej chwili kpił, żartował, nawet go nie wkurzyła, choć tak bardzo mu na Sharonie zależało.

- Tylko tak zauważyłam – mruknęła, wzruszając ramionami. – Trochę tego nie rozumiem.

- Czego, poświęcenia? Przecież też masz ważne dla siebie osoby, założę się, że za Shana rzuciłabyś się w ogień.

To był dobry argument. Przytaknęła.

- To prawda – powiedziała. – Za Shana tak.

- Więc czemu ja nie za Sharonę? Nie ważne, czy mnie kocha czy nie ocha, chcę być przy niej, kiedy cierpi.

- Nawet jeśli później znów cię rzuci i znajdzie sobie innego?

- Nigdy mnie nie rzuciła – zauważył.

- Bo i nigdy cię nie chciała – powiedziała. Pomyślał, że jest okrutna, ale nie powiedział tego głośno. Prychnęła.

- Nie znasz mnie – powiedziała chłodno. Shimamura zaśmiał się serdecznie. Pomyślał, że się myli, że jest prosta do rozgryzienia, że tylko udaje taką podłą. Cham, ale uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na okno.

Siedzieli tak jakiś czas. Mintao rozmawiał teraz z ojcem o tym, co usłyszeli. Ta zielonowłosa wywłoka trzymała na kolanach Junichiego, karmiąc go. Pacyfikowała małego jak tylko umiała, chyba doszła do wniosku, że w ten sposób zapunktuje u jej ojca, albo jeszcze lepiej, u wujka Sasuke, bo kiedy mały był zajęty, nie dręczył ich. Mei już teraz jej nie cierpiała, najchętniej wytargałaby tę pięknisię za kudły. Jeśli każdy psychotronik miał jakieś skrzywienie, to zielonowłosa najwyraźniej była nimfomanką.

Shimamura pracował nad raportami prawie cztery godziny. Mei wynudziła się przy nim porządnie, w pewnym momencie nawet jej się przysnęło. Gdyby była to prawdziwa misja, nigdy by sobie na to nie pozwoliła, ba, Mintao nigdy by jej na to nie pozwolił! Lecz teraz była jakby na urlopie, w Shimamurze nie było ani jednej wrogiej myśli na jej temat, na temat Konohy, więc mogła wyluzować. Poza tym blondyn nie był wyśnionym partnerem do rozmowy, Mei średnio go lubiła, podobnie jak Sharonę. Mei w ogóle nie przepadała za ludźmi.

Po pracy odprowadziła chłopaka do jego celi, zostawiając go w rękach ANBU i poszła do domu. Aktualnie była w nim sama, wszyscy byli na misjach, nawet mama, z racji, że nie musiała zajmować się Junichim, wzięła sobie jakąś prostą misję, by nie siedzieć w domu i nie tęsknić. Mei spodziewała się, że mama będzie smutna po tym, jak tata zabrał Junichiego, lecz trochę się pomyliła. Hinata owszem, tęskniła, ale nie dawała tego po sobie poznać, starała się nie pokazywać, że brakuje jej najmłodszego dziecka. A o tym, że mogłoby mu się coś stać, już nawet myśleć nie chciała, po prostu wyrzuciła to z głowy, całym sercem ufając tacie.

Mei uśmiechnęła się. Jej rodzice naprawdę się kochali.

W domu najpierw poszła pod prysznic, a potem uszykowała sobie skromną kolację. Kiedy już po sobie pozmywała i miała iść do salonu, by tam poczytać, wyłapała myśli Shana, idącego przez podwórko przed jej domem. Westchnęła i skierowała się do drzwi. Otworzyła je w momencie, gdy chłopak miał zamiar zadzwonić.

- Czego? – zapytała zrezygnowana. Shan spojrzał na nią.

- Meeeei. – Ziewnął, przesłaniając usta dłonią, po czym wyciągnął ręce. – Jestem taaaki zmęczony... - jęknął i zaczął się niebezpiecznie w jej stronę pochylać. Złapała go za gębę i odepchnęła od siebie.

- Z daleka od mojego biustu! – powiedziała stanowczo, wiedząc, że chciał się przytulić. Shan jęknął głośno.

- Tylko troszeczkę – poprosił, robiąc maślane oczka. – Żeby podładować baterie...

- Ładuj sobie na innych cyckach! – warknęła. Shan zaśmiał się. Od początku tylko się nabijał. Stanął prosto.

- Zobacz, co mam – powiedział, podnosząc rękę, w której trzymał słoik masła orzechowego. Parsknęła śmiechem.

- Właź.

Shan wkroczył do jej domu, po czym obrzucił ją zadowolonym spojrzeniem. Wyszczerzył zęby.

- Widzę twoje kolana – zaświergotał. Zerknęła w dół.

Ubrana była w krótkie, pomarańczowe spodenki od piżamy i wyciągnięty, czarny podkoszulek brata, w którym ten już nie chodził, w dodatku z przodu zaplamiony farbą olejną, bo kiedyś malował w nim płot.

- Dziwne, żebyś nie widział, kiedy jestem w krótkich spodenkach – odparła. – Nie pajacuj tylko chodź.

Przeszli do salonu. Mei zahaczyła jeszcze o kuchnię, skąd wzięła dwie łyżeczki od majonezu, jej ulubione, dużo dłuższe od normalnych. Później wraz z Shanem uwalili się na kanapie i włączyli telewizor. Uchiha odkręcił słoik z masłem orzechowym i zaczęli je wyjadać łyżkami, oglądając jakiś film sensacyjny, w którym dwóch ninja próbowało uwolnić porwaną przez mafię dziewczynę jednego z nich.

- Jak tam w pracy? – zagadnęła Mei gdzieś po dziecięciu minutach od rozpoczęcia filmu. Shan wzruszył ramionami.

- Straszna harówa – odparł. – Zmordowałem się jak cholera, a nic prawie nie robiłem. Twój ojciec ma cierpliwość. – Pokręcił głową, jakby tego nie rozumiał, a potem oblizał umazaną masłem łyżkę. – A co tam u mojego szwagra?

- A co ma być, świata poza Szaloną nie widzi – mruknęła, a Shan zachichotał. – A tak w ogóle... jak ona się czuje? – spytała ostrożnie. Shan odchrząknął, poważniejąc. Był to u niego stan niezwykły, tak rzadko miewał taką minę.

- Na razie jej stan jest stabilny, mama zapisała jej jakieś mocne leki – szepnął cicho. – Stwierdziła nawrót depresji. W ogóle, mama jest teraz strasznie zajęta, nią i szpitalem, prawie nie ma jej w domu. Kiedy byłem u Shar, siostra prawie się do mnie nie odzywała, nawet na mnie nie patrzyła.

- Kiedy zdam raport o zachowaniu Shimamury, za kilka dni, chłopak będzie mógł ją odwiedzić. Napiszę w nim, że nie stanowi zagrożenia dla wioski.

- Może to nawet lepiej, że jej od razu nie odwiedzi, Szalona zawsze się wkurzała, kiedy go widziała – powiedział Uchiha, trochę weselszym tonem. – Choć może tak bardzo chciałaby mu złamać nos, że zapomniałaby o depresji?! – zaśmiał się. – A co tam u naszych podróżników?

Mei pokręciła głową.

- Poznali dwie psychotroniczki – odparła, a Shan uniósł brwi. – Jedna jest chyba nimfomanką.

- Serio? – zainteresował się Uchiha. – A przyprowadzą ją tutaj?

- No chyba tak... Shan! Ty oblechu, nie rób takiej zbereźnej miny!

- Oj, oj... tylko się wygłupiam – powiedział Uchiha, po czym złapał ja w pasie i przyciągnął do siebie. Zaczęła się wyrywać, ale nie miała siły się uwolnić i już wkrótce szarpała się z całych sił, zanosząc śmiechem, bo Uchiha zaczął ją łaskotać.

- Nie...! Prze... Przestań, dupku! Aua, Shan, puść mnie! Shan!

Uchiha chichotał, z przyjemnością doprowadzając ją do złości. Szarpali się i spychali z kanapy, zanosząc się śmiechem, przez dłuższy czas. W końcu oboje opadli zmęczeni, dysząc po wygłupach.

- Jesteś głupi – powiedziała Mei między jednym a drugi, głębokim oddechem.

- Dzięki – odparł Uchiha, nadal uśmiechnięty.

- To nie był komplement!

Shan przyglądał jej się chwilę, nie myśląc o niczym konkretnym.

- Wiesz, fanie by było mieć młodszą siostrę – rzucił, patrząc na jej oczy. Zmarszczyła brwi.

- Przecież masz siostrę.

- Ale starszą, cały czas się z nią kłócę. A z młodszą bym się wygłupiał, mówiłaby do mnie „kochany starszy bracie", a ja broniłbym jej cnoty przed draniami mojego pokroju – odparł z przekonaniem, a ona parsknęła śmiechem. Postukała go w czoło.

- Mój ojciec mówił ci, byś myślał zanim coś powiesz – powiedziała z uśmiechem. Shan zaczął gramolić się do góry, aż w końcu usiadł prosto i spojrzał na telewizor.

- Ty, patrz, zabili jednego z nich! – zawołał. Usiadła obok niego, odgarniając włosy do tyłu, po czym obojętnie spojrzała na ekran telewizora. Losy filmowych bohaterów mało ją obchodziły. – Pójdziemy jutro popływać? – zapytał Shan. – Dawno nie pływaliśmy.

- Możemy iść pływać – zgodziła się. – Ale dopiero po pracy, co nie?

- Taaa – westchnął, rozwalając się na kanapie. Nogi położył na stoliku przed nimi, znów wziął do ręki słoik z masłem orzechowym i zaczął grzebać w nim łyżką. Mimo iż to ona była jego najlepszą przyjaciółką, Shan nudził się bez Mintao i bez jej ojca, którym dokuczał i dogryzał. Nawet za swoim ojcem tęsknił, choć nigdy by się do tego nie przyznał. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła obok niego, kładąc mu głowę na ramieniu.

- U ciebie też teraz nikogo nie ma, dlatego przyszedłeś? – zapytała. Pomyślał, że tak właśnie jest, ale i tak odpowiedział głośno.

- Taaa... Nudno jak w bibliotece – wymamrotał z łyżką miedzy zębami.

- Skąd wiesz, jak jest w bibliotece, skoro nigdy w żadnej nie byłeś? – zapytała niewinnym tonem. Shan spojrzał na nią z góry.

- Słuszna uwaga – pochwalił ją, zamiast się zezłościć. Zachichotała, po czym sięgnęła po swoją łyżkę, by przyłączyć się do oczyszczania słoika z jego zawartości.

*

Lala stała nad jakimś garnkiem, mieszając jego zawartość drewnianą łyżką. Zapach, jaki unosił się w całym mieszkanku profesora i Oksu był wspaniały i chyba wszyscy czekali, aż dziewczyna skończy, a już w szczególności Junichi. Mintao czytał jakiś zwój, który dał mu profesor, z zafascynowaniem śledząc to, co zostało tam napisane. Sasuke siedział na parapecie, patrząc na ciemny krajobraz za oknem. Widok mu się podobał, bo miał łagodną minę, a nie grymas, jaki zwykle gościł na jego twarzy. Junichi bawił się kwiatem w doniczce, który dostał od mieszkańców latarni, raz po raz zerkając na gotującą Lalę. Oksu siedziała w kącie, nic nie mówiąc.

- Chłopiec jest niezwykły - odezwał się nagle pan Masato, głową wskazując Junichiego. Obejrzałem się na syna, a potem znów spojrzałem na mężczyznę.

- Zgadza się – mruknąłem.

- Niezwykłe to są pańskie badania! – powiedział z zachwytem mój starszy syn. – Zdumiewające, jak wiele mogę się z nich dowiedzieć o mojej własnej mocy! Pańska teoria jest fascynująca, panie profesorze, gdyby było czas zrobić kopię... Może przyślemy tu kogoś, by to spisał, jestem pewien, że sensei Sakura chciałaby na to spojrzeć...

Nie słuchałem go nawet. Zauważyłem natomiast, że Oksu najwyraźniej nie czuje się komfortowo w naszym towarzystwie. Nagle dziewczyna wstała i bez słowa skierowała się w stronę jednych z trojga drzwi w przeciwległej do wejścia ścianie i zniknęła za nimi. Pan Masato westchnął, chyba podobnie jak ja, niezainteresowany monologiem Mintao.

- Muszą jej panowie wybaczyć – szepnął. – Ona... ona wiele przeszła... - wymamrotał bardzo cicho.

Sasuke spojrzał na mnie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Westchnąłem, wiedząc, że to mi przypadło najgorsze zadanie. Wstałem ciężko z krzesła i bez słowa skierowałem się do pokoju dziewczyny.

Stojąc przed drzwiami jej sypialni miałem zupełną pustkę w głowie, nie miałem pojęcia, co powinienem jej powiedzieć. Wziąłem głęboki, uspokajający wdech, podniosłem rękę i zapukałem.

- Oksu, tu Naruto – powiedziałem. – Mogę?

Chwilę panowała cisza, a potem szczęknął zamek u drzwi i te uchyliły się lekko. Jasnobrązowe oczy spojrzały na mnie z lekkim przestrachem.

- Tak? – zapytała dziewczyna delikatnym, cichym głosem. Według mnie była czymś w rodzaju ucieleśnienia gracji, delikatności i kobiecości. Jej długie, falowane, brązowe włosy zdawały się być delikatne niczym jedwab, podobnie jej jasna skóra. Jeśli Lala była ślicznotką w ten wyuzdany sposób, to Oksu była jej przeciwieństwem, stanowiła obraz klasycznego piękna. Nie, nie była idealna – jej nos upstrzony był kilkoma malutkimi piegami, a jej wargi nie były idealnie symetryczne, lecz były to skazy nieważne, niemalże niezauważalne. Widząc ją nienawidziłem Takako jeszcze bardziej, bo chciał zburzyć to piękno w dziewczynie, chciał je z niej zedrzeć, chciał pozbawić ją tej niewinności, która ją cechowała. Nienawiść paliła mnie od środka żądzą zemsty za jej krzywdę.

- Mogę wejść? – zapytałem łagodnie. – Nie zajmę ci wiele czasu.

Zerknęła za mnie, na swojego mistrza, siedzącego przy stole, a potem delikatnie skinęła głową i szerzej uchyliła drzwi. Miała takie ładne, wąskie dłonie o zadbanych paznokciach i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie te bandaże...

Wszedł do jej pokoju, wyglądającego jak pokój przeciętnej szesnastolatki. Niedaleko drzwi stało jej łóżko, otoczone białą moskitierą. Naprzeciw niego znajdowało się duże okno z szerokim parapetem. Było uchylone, nocny wiatr szarpał białymi firankami. Na szafkach leżały muszelki z plaży, na podłodze miękki dywan, ściany miały kremowy kolor. Widząc to oczami wyobraźni ujrzałem dawną Oksu, tę sprzed gwałtu, ubraną w białą sukienkę i roześmianą, zbierającą muszle i kamienie na plaży niedaleko latarni. A potem spojrzałem na obecną Oksu, od góry do dołu spowitą w czerń, ponurą, zlęknioną...

- Czego pan chce? – spytała dziewczyna ostrożnie, obandażowaną dłonią wskazując mi krzesło, stojące niedaleko okna. Usiadłem na nim, a ona przycupnęła na łóżku, blisko drzwi wyjściowych.

- Porozmawiać z tobą, jeśli pozwolisz – powiedziałem. Nie miałem pojęcia, jak się z nią obchodzić. Oksu przyglądała mi się, pełna cierpliwości. – Widzisz, naprawdę chciałbym zabrać cię do Konohy. Tu, ze swoim opiekunem, nie będziesz bezpieczna.

Opuściła spojrzenie na podłogę. Schowała dłonie w rękawach czarnej bluzki.

- Dlaczego tak panu zależy na dzieciach, których nawet pan nie zna? – zapytała.

- Ponieważ dotyczy to również moich własnych dzieci – wyjaśniłem. – I także dlatego, że nie mogę pozwolić, by w świecie, na który mam wpływ, ktokolwiek był krzywdzony z powodu swojej odmienności.

Podniosła oczy i spojrzała na mnie zdumiona, a następnie potrząsnęła głową.

- Powstrzymanie czegoś takiego nie jest możliwe – szepnęła. – Zawsze będą krzywdzący i zawsze będą krzywdzeni. Wie pan o tym.

- Ale nie moi bliscy, nie ich przyjaciele, nie przyjaciele ich przyjaciół – odparłem pewnie. Chwilę patrzyła na mnie, jakby analizowała moją wypowiedź.

- Ten łańcuch nie jest nieskończony, w pewnym momencie okaże się, że „przyjaciel przyjaciela" nie zna nikogo z pana bliskich i może go skrzywdzić... Jak mam panu uwierzyć? Tu... jestem z mistrzem Masato, kimś, zawsze był dla mnie dobry, jak ojciec.

- Ale mistrz Masato jest tylko starym uczonym, a ja obawiam się, że nawet nasi ochroniarze mogą nie być w stanie skutecznie cię obronić. Ja natomiast nie mogę tu zostać. Dlatego właśnie chciałbym, byś nam towarzyszyła. Gdy będziesz przy mnie będę pewien, że nic ci się nie stanie.

Uśmiechnęła się blado.

- A jeśli pan zawiedzie? – zapytała, a ja pokręciłem głową.

- Nie zawiodę, Oksu – powiedziałem pewnie. – Możesz mi zaufać, prędzej oddam własne życie niż pozwolę cię skrzywdzić.

31 komentarzy:

  1. "Chciała być teraz z Shanem i znów się do niego przytulić, lecz oboje mieli swoje obowiązki, nie mogli być przez cały czas razem." <---- ojej ojej ojej ojej ojeeeej! jacy oni są słodcy! No po prostu ich ubóstwiam <3 i cholernie się cieszę, że w tym rozdziale było o nich tak dużo! całuję stopy z wdzięczności, kochana!
    Shan <3 hahaa, taaaki zmęczony był, że musiał się o coś oprzeć. a najlepiej o kogoś. albo jeszcze lepiej - o tego kogoś pierś xd po raz kolejny humor, który wprowadzasz do opowiadania, trafia do mnie w 100% :) no i przyniósł masło orzechowe!!! omnomnom, ta Mei to ma z nim dobrze!
    No i jak słodko się do niego przytuliła <3 i z tego co zapowiadasz, to nawet tak przytuleni usnęli... rozpływam się *q*

    A ile się wyjaśniło, wow! cieszę się , że te wszystkie krzyżówki genetyczne miałam w zeszłym roku, to przynajmniej praktycznie wszystko zrozumiałam z tej biologicznej teorii :D i przyznaje, że nieźle sobie to wszystko obmyśliłaś! nigdy nie wpadłabym na to, że zdolności dzieciaków, to połączone umiejętności szczególne Naruto i Hinaty. a rzeczywiście, wszystko pasuje do siebie idealnie! i oto po raz kolejny jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wyobraźni; chyba zacznę Cię nazywać swoim mistrzem :O
    I te szczególne cechy psychotroników, że mają zaburzenia psychiczno-osobowościowe też się zgadzają. bo w końcu mamy nimfomankę,pedofila, schizofrenika, masochistę, osobę z zaburzeniami emocjonalnymi ... szczerze, to zastanawiam się jakich przypadków jeszcze nie użyłaś - byłaby to dobra podpowiedź, co do następnego psychotronika :)

    No, a teraz kiedy już wyraziłam swój zachwyt, przyszedł czas na życzenia ^^ a więc, kochana Ayanami, życzę Tobie Wesołych Świąt, hojnego Mikołaja, dużo pierogów i weny, i żeby Blogspot nie zawiódł Cie, tak jak to zrobił Onet ;D
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobało mi się wszystko, wiem że nie jestem zbyt konkretna, ale taka prawda. Nie będę komentować każdego fragmentu, więc te które podobały mi się najbardziej czyli:SHANxMEI no jeśli oni nie będą razem to naprawdę nie przeżyję, są tacy słodcy! Wydaje mi się że zrobiłaś z Mei jędze ale wierzę że jej przejdzie, no i jeszcze ciekawi mnie czemu tylko ona ma status nietykalnej mam na ten temat teorie, może za niedługo powstanie więcej:D A no i wydaje mi się że wiem co to za "przyjemny ciężar" czuje na sobie Shan w zapowiedzi;) Oby następna notka była przełomowa, hmm?? Proszę:) Chciałabym żeby wrócili już z tej misji, zakładam że nie pójdzie im łatwo i spotkają kogoś z tej organizacji, ale Naruto obiecał Oksu więc na pewno dotrzyma słowa, przecież nie zrobisz z niego kłamcy,ani nie powtórzysz sytuacji z Kazou prawda? Notka cudowna, dziękuję za dodanie i mam nadzieję że następna pojawi się jeszcze szybciej, skoro nie przed świętami to może na pożegnanie, no ewentualnie powitanie Nowego Roku?;) A, ciekawi mnie też Shimamura i Sharona, ale jak rozumiesz zostali trochę przyćmieni przez moją drugą ulubioną parę w tym opowiadaniu, mam nadzieję że im się wszystko ułoży, bo na razie sytuacja jest mocno skomplikowana i delikatnie mówiąc nie sprzyja szczęśliwemu zakończeniu ale wierzę w Ciebie;)Pozdrawiam:D
    Wesołych Świąt!!!Zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, powodzenia w nauce i mnóstwo natchnienia!
    A_zuz
    (nie wiem jak mam tu podpisywać komentarze więc ustawiam jako Anonimowy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może podzielisz się swoimi teoriami, co? ciekawa jestem, czy trafiłaś xD zawsze mnie ciekawi, co myślisz, bo potrafisz nieźle odgadywać moje zamiary xD dziękuję za życzenia i Tobie również życzę wszystkiego naj, naj xD

      Usuń
  3. Jestem tak niesamowicie zachwycona, że aż nie wierzę! Ten rozdział był niesamowity! Spróbuję to jakoś wszystko uporządkować, chociaż nie mam pojęcia jak mi to wyjdzie.

    Po pierwsze psychotoniki! Jestem taka wściekła, że nie wpadłam na to powiązanie mocy Naruto i Hinaty bo kocham genetykę i chciałabym się nią zajmować w przyszłości! Ja po prostu nie mogę uwierzyć w to, jak ty to wszystko miałaś świetnie zaplanowane od tak długiego czasu. Wszystko łączy się w logiczną całość, nie przestaje mnie to zadziwiać.

    Mój Shimamura! I zaczątki ShimamuraxSharona (nieważne, że na razie bez Sharony). Kocham ten wątek i śmieje się jak głupia za każdym razem, jak o nich czytam.

    Bardzo w tym rozdziale zaciekawiła mnie Mei. Dokładnie chodziło mi o wspomnienie, że nie lubi Sharony i ogólnie ludzi. Tak samo jej wspomnienie o facetach... Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego po niej, chociaż w sumie ona nigdy szczególnie wylewna nie była. To chyba pierwszy raz, kiedy aż tak się na niej skupiłam, bo szczerze mówiąc zazwyczaj jest w cieniu Shana/Mintao.

    A jeśli już mówimy o Shanie... Ja go ubóstwiam! Kocham jego przyjaźń z Mei, ja ogólnie uwielbiam wątki takiej szczerzej, prawdziwej przyjaźni, chyba jeszcze bardziej niż paringi. Tak mi się go szkoda zrobiło, bo Uchiha to jednak dysfunkcyjna rodzina. Rozwaliło mnie, jak powiedział, że chciałby mieć młodszą siostrę... Chociaż widać, że o Sharonę też się martwi.

    Ucieszyłabym się, gdyby nowa notka była w przeciągu krótszego okresu niż miesiąc, ale niestety sama się ostatnio nauczyłam co to znaczy kompletny brak czasu, więc rozumiem i cierpliwie czekam.

    Życzę Ci, zdrowych, spokojnych świąt, spełnienia marzeń, szalonego sylwestra i morza weny na cały rok 2013!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, Mei będzie miała swoje pięć, a nawet dziesięć minut xD póki co mamy tylko niewielkie wstawki, by potem wiadomo było, o co chodzi. Mei to... Mei xD ona zawsze miała własne zdanie xD kiedyś było coś o tym, że Mei nie lubi Mayi, więc Mayka znalazła sobie przyjaciółkę w Sayoko xD
      ha! już od dawna mówiłam, że wszystkie te pojedyncze wzmianki o mocy psychotroników złożę w całość xD zresztą, od samych początków opowiadania (już od pierwszej części) wszystkie te najważniejsze rzeczy są już wymyślone, pisząc zmieniam tylko detale xD

      Usuń
  4. Wiesz, że ubóstwiam Cię za scenę z Mei i Shanem? Wiem, że wiesz, ale i tak to piszę! Proponuję zrobić z nich głównych bohaterów, a resztę odrzucić na dalszy plan xD

    Nie no... uważam, że wszystko bez wyjątku jest ciekawe w Twoim wykonaniu. Po prostu momentów Shanem jak dla mnie jest ciągle za mało.
    Zacznę więc od tamtej sceny.
    Kiedyś pisałaś coś typu, że nie mamy na co liczyć, bo oni nie będą razem i koniec kropka. Ciągle jednak mam cichą nadzieję, że może coś tam... jednak...
    Mei wydaje się taka samotna. Wszyscy faceci to świnie i bydlaki! Shan pewnie też, ale to za niego oddałaby życie. Nie obraziłabym się nawet za motyw, gdyby chociaż przez jakiś czas Mei czuła coś do Shana, albo zostaliby tak zwanymi "przyjaciółmi z przywilejami" xD
    Scena z łaskotaniem była dobra, ale w tamtym momencie, to nie oni mi zaprzątali głowę. Zawsze w takich scenach zastanawiam się "a co się stało z tym słoikiem?! Był przecież otwarty, a oni tak szaleją! A co jak zabrudzi kanapę?! I te łyżeczki pokryte masłem orzechowym! :O" Chyba zaczynam napierać pedantycznych cech ^^"
    No! W każdym razie sceny z tą dwójką zawsze są na pierwszym miejscu, choćby tylko stali i patrzyli się w ziemię.
    Shimamura jest rzeczywiście inteligentny. Tak przynajmniej twierdzi Mei, a ja jej wierzę. Osobiście każdego tak bezgranicznie zakochanego w kimś osobnika uważam za... hmmm... niezbyt mądrego? Sama nie wiem dlaczego, ale na początku tej sceny wydał mi się trochę przygłupi. Może przez to ciągłe zagadywanie Mei...

    Przechodzę do pierwszej sceny:
    Opis psychotroników zainteresował mnie jak nigdy. Użyłaś takich sformułowań, że brzmiało to naprawdę jak z ust psorka. Cudownie rozwiązałaś tę całą sprawę i wyjaśniłaś tak, ze wszystko ułożyło się w logiczną całość.
    Zastanawiam się, czy od początku pisania tak to sobie zaplanowałaś, czy po prostu w między czasie tak wszystko ładnie zaczęło Ci się układać?
    Tak czy inaczej, brawo, brawo.

    Ostatnia scena... Cóż... nie mam pojęcia co mogłabym o niej napisać.
    Dziewczyna nie chce opuszczać domu, boi się obcych, ale nic w tym dziwnego. Przeżyła straszne rzeczy, więc jej zachowanie jest jak najbardziej uzasadnione.
    Obietnica Naruto. Ten to od zawsze coś obiecuje zawczasu. Oby tej obietnicy dotrzymał.

    No! Mam wrażenie, że za każdym razem piszę Tobie właściwie to samo. Każda notka jest jakby lepsza od poprzedniej, ale tak właściwie to trudno powiedzieć. Wszystkie są tak ciekawe, że czytając kolejną zapominam praktycznie o tym, jak dobra była poprzednia.
    Wiedz jednak, że za to zdanie z kolejnego rozdziału, chcę widzieć notkę najprędzej jak się da!
    Do świąt może wytrzymam, bo też mam nawał roboty, ale przed nowym rokiem wypadałoby już ją dodać. Tak na pożegnanie 2012 :)
    Czekam więc niecierpliwie i pozdrawiam ciepło!
    PS.
    Również życzę Ci wiele radości, bliskości i ciepła rodzinnego - bo to jest przecież najważniejsze. Standardowo zdrowia, spełnienia marzeń i dużo, dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. oj, nic nie wyszło przypadkiem xD było zaplanowane, i to już od tak dawna, że hej! właściwie, to odkąd była ta scena ze szpitala, to wspomnienie o tym, jak poroniła Hinata, już było zaplanowane, że w przyszłości pojawi się profesorek, który o tym powie, że będzie on przybranym ojcem Oksu (ale ona jeszcze wtedy nie miała imienia, była "tą od telekinezy")i że dziewczyna będzie drugą odnalezioną psychotroniczką. Lala była wymyślona jeszcze wcześniej, jako pierwsza w ich ekipie i to ze wszystkim, rozdziały o jej odnalezieniu przepisywałam z zeszytu, który mam od liceum xD właściwie, to na blogu nie ma obecnie postaci, która nie byłaby już opisana, sparowana itp. większość psychotroników została wymyślona tak dawno, że bez zeszytu z notatkami nie pamiętam, co tam dokładnie miało być, wszystkie główne postaci, również z NG, wymyśliłam jeszcze nim założyłam bloga xD cała historia Mayi została spisana w zeszycie w momencie, gdy Mayka po raz pierwszy pojawiła się na blogu xD nic tu nigdy nie było dziełem przypadku, no, z wyjątkiem tekstów Shana xD zakończenie też już mam xD
    co do Shimamury... on jest dziwny. ale to wyjdzie później, kiedy zacznie się coś więcej wokół niego dziać (w ogóle, uwielbiam jego rolę w tym wszystkim i tak żałuję, że przyjęłam taktykę, iż nic zdradzać nie będę xP). i tak, jest niekiedy głupkiem, ale to nie wyklucza jego inteligencji xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainspirowałaś mnie;D Znam Cię jedynie z pisarstwa, ale muszę przyznać, że w tej kwestii jak nikt zasługujesz na miano człowieka godnego naśladowania.
      Gubię się już w tym co piszę, ale do kolejnej serii wezmę przykład z Ciebie i przygotuję się zawczasu! Mam już ogólny zarys, ale do poprzednich też miałam, a wyszło dno totalne. Następnym razem jednak będzie inaczej! Kto wie, może nawet skuszę Ciebie do dołączenia do "licznego" grona moich czytelniczek, gdyż z tego co planują wcale nie będzie wymagana wiedza z poprzednich serii xD

      Usuń
    2. ojej, od tak dawna nie czytałam żadnego bloga, że z chęcią poczytałabym sobie coś o Naruto i to dobrą ręką pisane xD jak zacznie się nowa seria, daj znać xD
      nie słodź mi tak, moja droga, bo popadnę w jakiś samozachwyt xD

      Usuń
  6. Hahahahaha, już wiem jaki będzie next !
    Daj nexta, jebać święta xD
    btw. Wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać, że bloga czytałam jeszcze na Onecie. Jednak, co ze wstydem przyznaję, nigdy nie pozostawiłam po sobie komentarza. Wstyd! No, ale pora nadrobić :)
    Uwielbiam, po prostu uwielbiam Twój styl. Jest lekki i zabawny, co jest genialne, zwłaszcza po przeczytaniu tony opowiadań, w których autorzy albo piszą jak dziesięcioletnie dzieci, albo sześćdziesięcioletnie babcie. Stworzyłaś idealnego Naruto, dorosłego i dojrzałego, a jednak takiego, który nie stracił nic ze swojego młodzieńczego uroku. To chyba jedyne opowiadanie, w którym (dorosły) Hokage nie biega po Konosze i nie krzyczy "DATTEBAYO!" :)
    Kocham wątek Mintao i Mayi, są tak przecudowni, że aż nie mogę! I chyba zostają moją oficjalnie ulubioną parą :P Polubiłam i Shimamurę, bo mam słabość do nieodwzajemnionej miłości. Za to nie mogę przekonać się ani do Mei, ani do myśli, że mogłaby być z Shanem. Nie i koniec, nawet jeśli się to wydarzy, nie przyjmę tego do wiadomości! :D Chociaż wiem, że kiedyś pisałaś, że między nimi nic ten-tego, więc mam jeszcze nadzieję :)
    Co do ostatniego rozdziału. Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę. W życiu nie wpadłabym, że moce dzieciaków są wynikiem ewolucji. Na dodatek, podziwiam to, że masz już wszystko zaplanowane, szacun :P
    Tak więc,przepraszam, że tak długo i czekam ze zniecierpliwieniem na następną część!
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  8. niestety nie mogę się zgodzić z koleżanką u góry,bo wg mnie Mei i Shan to najsłodsza para w tym opowiadaniu,to oni są tutaj numerem jeden! <3<3<3 I naprawdę świetnie do siebie pasują i nie przeżyję jak oni nie skończą razem,nie ma mowy ;)
    Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
    pozdrawiam i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że w następnym rozdziałe będzie DUŻO Mei i Shana, gdyż to mój ulubiony paring. Kiedy można spodziewać się nowego rozdziału?
    Bree

    OdpowiedzUsuń
  10. Część 1.
    Wstępnie Ci trochę, albo nawet i bardzo po komplementuje, bo… Dziewczyno!! Masz niesamowity talent pisarski, aż mi szkoda, że teraz zrównałam się z notkami, bo nie jestem cierpliwą osobą xD ale wracając, potrafisz tak wspaniale rozemocjonować czytelnika, no ja jestem pod ogroooomnym wrażeniem XD w paru notkach narzekałaś na swoje pisanie, a ja myślałam „matko, ona jest głupia, czy jak?” oczywiście bez urazy ^^ talentu pisarskiego mogliby Ci pozazdrościć każdy z pisarzy, których cytaty wprowadzały w rozdział ;) a sam Kishi, tych pomysłów co do misji itd. xD Naprawdę! Jeszcze co do mówienia, że nie umiesz kreować postaci, to za takie gadanie powinni Ci kopa w dupę dać xD Bo mimo że, przyszłam tu z uciechą czytania paringu NaruHina, to teraz mam uciechę przy każdym, choćby najmniejszym ShanMei XD Do tego twoje poczucie humoru jest zarąbiste wręcz xD Taa, z tych twoich komentarzy przed czy pod notką się sporo dowiedziałam – studiujesz literaturę, pracujesz w gazecie lub piszesz tam tylko na zlecenia i masz jakieś (strzelam) 23 lata, zgadłam? :P

    No to może teraz tak fabułę skomentuję (komentarz będzie długi, bo poprzednich rozdziałów nie komentowałam, ale teraz będzie krócej i na bieżąco, spokojnie XD) No to najpierw:

    1. Seria – tak pozwolę sobie ją nazwać xD\
    No tu mnie po prostu rozbroił fakt, że Naruto jest stary i ma tyle dzieci xD chociaż no za to wszystko co powyprawiał w mandze należy mu się xD Spodobało mi się to, że nie skupiasz się na obyczajowym opowiadaniu, tylko jest jak nas Kishi przyzwyczaił, ale ty nie mordujesz naszych ulubieńców i piszesz miłosne epki.. taa chyba powinnaś zostać następczynią Kishiego xD do rzeczy, ta akcja z Mayą i Hiroetsu, kurczę wszystko podpięte pod ostatni guzik, nie ma niedosytu, bosko ;D Naruto ma kochającą żonę i ten fragment z poronieniem dziecka świetny, choć przykry (nie sądziłam, że jeszcze go rozwiniesz, ale o tym potem) jest też hokage, zachowuję te same ideały co zawsze ;D No i widać jego powagę w pracy, ale głupie zachowania nadal się go trzymają xD Cała ta akcja z Hiroetsu, wyprawa z Cashem, a potem dotarcie i walka z tym gnojem była fantastyczna, strasznie mnie trzymała w napięciu ^^ Hinata, w sumie jest taka zwykła XD chyba cały czas nadawała się tylko do tego by siedzieć w domu i dawać dzieci blondynowi xD nic się w jej przypadku nie zmieniło, ale mnie to cieszy, że nadal jest taka niewinna :P jakoś nie podoba mi się jak na innych blogach zmieniają ją w taką cizię w mniejszym lub w większym stopniu :P Hah ten fragment jak kupiła te bielizną, by uwieść męża był miażdżący, jak sobie to przypominam to szklą mi się oczy ze śmiechu xD Sakura i Sasuke, no raczej prócz tego, że mają zajebistego syna są mi obojętni xD chociaż fakt, że jedno jest poczęte z miłości, a drugi bardziej jakby z obowiązku mi się nie podaba >.> biedne moje słonko ;P Mintao, Junichi, Mei, Shan, Shinamura, Sharona i Maya, no dałaś popis przy kreowaniu tych osóbek, każda jest super i mają dramatyczną przeszłość, naprawdę, naprawdę pięknie to ułożyłaś :P Nie myślałam, że do dziś będziesz rozstrząsac ich tajemniczość ;D Mimo, że wszyscy mają spoko charaktery, moim oczkiem w głowie są Shan i Mei xD Boziu ja myślałam, że Mei będzie głową wszystkich zwariowanych pomysłów, a tu Shan jest taką pierdołą xD te jego akcje z tatą mnie zabijają xD a fakt, że cały czas nazywa Naruto „zajebistym” podsyca moją ciekawość xD jak Sasuke mówił mu by zmienił nazwisko na Uzumaki, by być wśród swoich, wywołał u mnie zgon xD ze śmiechu się poplułam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część 2
      2. Seria ;D
      Tutaj już zaczęłam na nich patrzeć i łączyć ich w pary xD nie jestem romantyczką, ale mi się zdarza xD Ogólnie chyba mój charakter jest bardzo podobny do Mei, a Shan ma sposób bycia, podobny do chłopaka, który mi się podoba, chyba dlatego tak mocno tej parce kibicuje xD Maya i Mintao również mnie urzekli, Mintao ma bardzo dobre serce i nie patrzy jedynie na wygląd, masakra ideał faceta po prostu xD ale Mayka, prawda, potrafi wkurzyć swoimi kompleksami, znaczy ja też mam ale niie, aż tyle, choć pewnie mam w pizdu powodów do tego xD jednak ta sprawa z tą siostrą, no matko gdyby nie te ciągłe zaczepki Mintao, sama nie pokapowałabym się, że ta Asuka okaże się…aSuką xD no chociaż to imię było podpowiedzią, jak mogłam się nie zorientować xD Junichi to mnie zaskakuje, cudowne dziecko, umie zabić i nawet o tym nie wie xD ta akcja ze „stucką” była obłędna :D Tak fajnie to opisałaś, że czytałam z takim przejęciem ;D No niezwykłe ;D No ale co do głównych wątków, ten Takako i jego świta, poszukiwania niezwykłych dzieci to robi wrażenie i jak cholera zaciekawia ;D Już ta nimfomanka jest ciekawa, tylko błagam nie łącz jej z Shanem, chociaż to pewne, że na nią poleci xDD jednak, jak dla mnie za szybko się zgodziła i mi to śmierdzi, wydaję mi się, że jest w zmowie z tamtą bandą:/ ale, że Junichi ją polubił, mimo, że jest ‘brzydka’ to mnie dziwi XD tak w ogóle te podteksty Sasuke na temat Lali dobiły xD ale tak nagle zaczął ją ignorować, dziwne :P Być może znowu cię pochwalę, ale na rozmowie NaruHina w sprawie Junichiego się bardzo wzruszyłam, chociaż potem ten koniec, pożegnalny seks nie pasował mi do tego wszystkiego, ale dobra jest, dzięki temu się nie poryczałam xD A i za następcę Naruto wybrał Shana na hokage, a Konohamaru już przeszło? Wiem, że on ma gówno do powiedzenia, ale ja nawet szczegółów się uczepie XD

      Ok, no to to tak po krótce, a teraz skomentuję bieżący rozdział :D po jedno cieszę się że teraz mogę cię chwalić na bieżąco ;D ale twoja wada z wydawaniem notek jedna na miesiąc mnie zasmuca XD

      Cała ta rozmowa z profesorkiem była bardzo interesująca, każdy szczegół sobie przemyślałaś ;D Tyle, że rodzi się takie pytanie czy w Konoha nie powinno bbyć więcej niezwykłych dzieci? A Sasuke i Sakura… chociaż Sakura nie jest z klanu, dobra najwyraźniej nie do końca kumam te teorię xD Jednak kwestia tego leczenia musiała być bolesna, nie tylko dla Mintao, ale i Naruto, bo nawet zaprzeczyć nie potrafił :< Oksu to dopiero dziewczyna z problemami, tyle nieszczę3.ć, aby miała kogoś kto ją kochał i się troszczył ^^ Mam nadzieje, że następnym niezwykłym dzieckiem będzie chłopak, bo widzę dominacje xDD Co do Shinamura, to uwielbiam jego charakter ;D niby zły, niby nikczemny, ale jak się zakocha to.. ;D Szkoda mi go ze względu na teścia, ale każdy musi cierpieć xD Mam nadzieje, że Sharony nie skrzywdzi i wyjdzie na prostą, chociaż ciekawe o co chodziło mu ztym „statusem nietykalności” bo jakoś to, że Naruto tak jej przed wszystkimi chroni i odstrasza, nie ma z tym nic wspólnego xD rozwiń to jak najszybciej ;D Tak, tak, tak! MeiShan rządzą, ta para mnie rozczula ;D tak się zastanawiam, czy Mei nie rozpłakała się wtedy Hinacie zwierzając, że poczuła się zła i zazdrosna gdy Naruto wysłał go na misje, na randkę z Asuką? ;> No ale prócz tego ich wątek był doskonały ;D miałam nadzieje na pocałunek, ale trudno xD chociaż jak Shan wygłupił się z Mei i nagle, że chciałby mieć młodszą siostrę to uuuu mnie by to zabolało, ale u Mei tego nie widziałam i teraz nie wiem czy podsuwasz im status ciągłej przyjaźni, czemu stanowczo mówię nie, proszę XD

      Ta zapowiedź następnej notki, oby to było to o czym ja myślę xD Błagam oby tak było ;D życzę MEGA weny i szybkiej notki ;D Jeśli to nie problem powiadamiaj mnie na GG – 8836207 :) Ach, świetnie komentować tak epickiego bloga :D
      Sorki za długi komć, nie musisz go czytać xD Pozdrawiam ^^

      Usuń
  11. Fajne opo czekam na więcej.
    A tu moje opo dopiero zaczynam zapraszam http://naruto-kensei.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. jeeeeeej.... ja chce więcej.... powinnaś dodawać częściej notki :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następny rozdział jeszcze nie istnieje, więc ciężko będzie xD mam tylko połowę, dopadł mnie brak weny!

      Usuń
    2. o niee....tylko nie to :< mam nadzieję,że ten stan szybko Ci minie,jestem pewna ,że wena szybko wróci ;> zresztą połowa to już coś!

      Usuń
  13. Hej :) Wybacz, że ci śmiecę komentarzami :P ale bardzo chciałabym cię zaprosić do mnie na bloga :)
    www.naruhina-lovestory.bloog.pl :)
    Blog świeży, więc od razu przydałaby mi się jakaś krytyka xD Mam nadzieje jednak, że się spodoba :D
    A i życze ci natłoku weny, bo się nowego rozdziału nie mogę doczekać :P Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Błądząc godzinami po interencie przez przypadek natknąłem się na twój blog i powiem, że bardzo spodobało mi się twoje opowiadanie. Najbardziej przypadł mi do gustu pomysł z psychotronikami:D Masz talent do pisania. Na koniec dodam tylko, tyle że weny życzę i czekam na następny rozdział z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  15. dodaj nowy rodział,błagam...ile jeszcze każesz nam czekać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się go dodać jak najszybciej, musicie zrozumieć, że nie został jeszcze skończony, a za tydzień zaczyna mi się sesja i egzaminy, uczę się teraz i nie mam czasu pisać. przepraszam, ale nauka jest najważniejsza, a teraz mam mnóstwo zaliczeń przedmiotów, różne kolokwia i cały czas jestem zajęta.

      Usuń
  16. Witam,
    całkiem niedawno trafiłam na Twój blog na onecie jeszcze ;] obecnie czytam to pierwsze opowiadanie, ale niebawem już będę na bieżąco ;] chciałam dać Tobie znać o nowej czytelniczce ;] masz wspaniały styl pisania, czyta się wszystko bardzo dobrze, fabuła jest dobra...
    Weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heej, miło Cię spotkać i tutaj xD bo czytasz mnie na jak-dzien-i-noc, prawda? xD

      Usuń
  17. kiedy kończą Ci się egzaminy? ; D

    OdpowiedzUsuń
  18. notka pojawi się do końca tego tygodnia, obiecuję xD egzaminy kończą mi się dopiero w piątek w przyszłym tygodniu, ale mam już większą część rozdziału, postaram się do niedzieli go napisać do końca xD nie chcę Wam rzucać jakiegoś byle jakiego ochłapu, a nie mam teraz czasu pisać, ubiegłe tygodnie upłynęły mi pod znakiem zaliczania przedmiotów, a teraz mam sesję i dużo nauki.
    poza tym najbliższe rozdziały będą baaardzo ważne, więc nie mogą być byle ochłapem xD
    trzymajcie się i trzymajcie za mnie kciuki, żebym zdała wszystko xD

    OdpowiedzUsuń
  19. trzymam, trzymam, wierzę, że Ci się uda,bo jesteś niesamowicie zdolna!
    na notkę czekam cierpliwie,bo wiem,że się opłaci xd
    i wiadomo nauka zawsze jest na pierwszym miejscu,więc jesteś absolutnie usprawiedliwiona.
    pozdrawiam i powodzenia życzę! xD

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej,
    Shan taki zmęczony, że musiał się o coś oprzeć, ale i profesorek może się udać do konohy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  21. Hejeczka,
    cudnie, haha Shan taki zmęczony, że musiał się o coś oprzeć... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  22. Hejeczka,
    cudownie, haha Shan taki bardzo zmęczony, że musiał się o coś oprzeć... :) ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń