niedziela, 16 grudnia 2012

One-shot 1: Mała przygoda Shana Uchihy





Paring: Shan x ???

Szczegóły dla czytelników Jak dzień i noc: Shan jest postacią z ayanami-opowiadanek. To młodsze dziecko Sasuke i Sakury, najlepszy przyjaciel córki Naruto. Naruciak ma troje dzieci: Mei i Mintao (bliźniaki, tutaj 20 l.) oraz młodszego synka, Junichiego (tutaj 8 l.).

Szczegóły dla czytelników ayanami: nie musicie się bać, że nagle zrobiłam z Shana geja. Pamiętacie misję z zaśpiewaną serenadą? To coś w tym guście. Poza tym SPOILER, więc jak ktoś woli nie znać drobnych szczegółów z przyszłości Shana, to niech lepiej nie czyta xD.

Gatunek: shounen-ai (pół shounen-ai? Nie wiem, jak to sklasyfikować xD)


            Shan Uchiha nie lubił samotnych misji, ponieważ na takich misjach było nudno. A Shan nie lubił się nudzić. Shan lubił ludzi, lubił przebywać wśród nich, lubił też być w centrum uwagi. Dlatego najgorszą karą, na jaką mógł go wysłać ten stary piernik była właśnie misja samotna, gdzieś na krańcach Kraju Ognia, w małej wiosce, w której czas płynął powoli i nudno, a wszyscy mieszkańcy mieli ustalony, monotonny tryb życia.
            Shan się dusił. Poza tym duszności wywoływał także brak Mei. No bo jak to tak, posyłać Shana na misję, a nie wysyłać z nim Mei? Lord Hokage chyba naprawdę się na niego wkurzył, a przecież Shan wcale nie miał zamiaru go złościć. No dobra, może i taki zamiar faktycznie miał, ale żeby zaraz go za to karać? Gdyby dostawał karę za każdym razem, kiedy kogoś wkurzył, to chyba właściwie nie znałby innego stanu, niż stan ukarania. W sumie to mógł sprzedać blondynkę i powiedzieć, że mu pomagała, ale wtedy Chi-Mei[1] by go zabiła. A jakoś nie miał ochoty na bliskie spotkanie z jej prawym prostym.
            Może i by tak nie narzekał, gdyby misja ta nie była w pewnym sensie… kłopotliwa.

- Shan, powiedz ty mi, czy ty masz coś do egzaminu na chuunina? – spytał Lord Hokage, siadając za biurkiem, a młody Uchiha westchnął, przestępując z nogi na nogę. To wcale nie chodziło akurat o ten cholerny egzamin. To po prostu nowy pomysł wpadł mu do głowy i jakimś cudem zbiegł się w czasie w egzaminem.
- Nie – odparł. Surowe spojrzenie niebieskich oczu Lorda Hokage nie wróżyło niczego dobrego. Naruto Uzumaki to był naprawdę fajny gość. I miał doprawdy anielską cierpliwość. Niestety Shan podejrzewał, że przez dwadzieścia lat swojego życia zdołał ją całą wyczerpać, bo właśnie w tej chwili Hokage wyglądał tak, jakby tej cierpliwości już nie miał.
- Nie? To może z łaski swojej wyjaśnisz mi, dlaczego po raz kolejny próbujesz go sabotować?! – zawołał Hokage, a Shan pytająco zmarszczył brwi.
- Po raz kolejny? – zdziwił się.
- Mam ci przypomnieć, jak po przegranej walce podczas swojego pierwszego egzaminu zalałeś budynek wodą?! – zapytał wściekle Naruto Uzumaki.
- Oj, to wcale nie było z powodu przegranej. Przegrałem specjalnie, by wkurzyć ojca. A to zalanie to miał być taki dowcip…
- Czyli dzisiejsze postawienie na nogi całej wioski, wzbudzenie paniki i próba sabotowania egzaminu na chuunina to także był dowcip? – spytał lodowato Hokage. Shan znów przestąpił z nogi na nogę.
- Noo… trochę się nie udał…
- Shan – wycedził Hokage – zaufałem ci. Znowu. A ty znowu mnie zawiodłeś. Dałem ci proste, aczkolwiek wymagające odrobimy powagi zadanie. Jesteś dorosły, myślisz, nie jesteś przecież głupi. Zadanie nie wymagało od ciebie więcej, niż troszeczkę zaangażowania i odpowiedzialności, a ty zafundowałeś mi z samego rana chaos i całkowitą dezorganizację zbrojną!
- No, miało być wybuchowo – wymamrotał Shan, szurając butem po zielonym dywanie, zdobiącym podłogę gabinetu Hokage.
- Ja nie wiem, co ja mam z tobą zrobić – powiedział Naruto. – Po prostu już nie mam pomysłów…
- A zawsze myślałem, że Hokage jest kreatywny… - zauważył Uchiha, a Lord Hokage łypnął na niego groźnie. Shan przełknął ślinę.
- Co ty w ogóle sobie myślałeś? – zapytał. Shan wzruszył ramionami.
- Że będzie hucznie? – odpowiedział pytaniem. Lord Hokage warknął na niego, a potem zasłonił twarz dłońmi. Myślał przez jakiś czas, trwając w tej pozie, a Shan mu nie przeszkadzał. Zastanawiał się tylko, czy Mała jest gdzieś w pobliżu, słucha tej wymiany zdań i się śmieje? Poza tym uważał, że nie ma o co robić tyle draki, w końcu egzamin się odbył mimo zamieszania i wspomnianego „chaosu”. A skoro się odbył, to po co to ciągnąć i się złościć? Nawet Lord Kazekage wyglądał na rozbawionego, więc czemu Hokage był taki wściekły?
- Shan…
- Oj, po prostu nie wyszło! – zawołał czarnowłosy. – Miało być zupełnie inaczej, nie moja wina, że wtrącił się tamten oddział ANBU! Gdyby ich kapitan nie użył przywołania, to tamte ładunki by nie wybuchły i nie podpaliły tego cholernego dachu! To wcale nie tak miało być, no!
- Ale tak się stało! – zawołał wściekle Hokage. – Do jasnej cholery, ludzie na stadionie pomyśleli, że to atak na wioskę!
- To wszystko przez tych z ANBU! Po kiego grzyba się wepchali…?
- Bo na tym polega ich zadanie! Shan, po prostu się zamknij, zanim wyślę cię do więzienia!
            Shan zamilkł. Więzienie nie brzmiało dobrze. W ogóle nie brzmiało dobrze i nie mógł uwierzyć, że słowo to padło z ust Hokage. Niby już nie raz straszono go więzieniem, morderstwem, wygnaniem, linczem, a nawet gwałtem, ale jeszcze nigdy perspektywa pozbawienia wolności nie była tak blisko niego. A Shan nienawidził zamkniętej przestrzeni. Po prostu osobowość Shana musiała mieć dużo miejsca, by się całkowicie rozwinąć i objawić. Zamkniecie go gdzieś to byłaby taka strata dla tych wszystkich dziewczyn, które nie miały jeszcze okazji się z nim umówić…
- Wiem – powiedział Hokage, nagle odejmując dłonie od twarzy. Shana zaniepokoił ten radosny ton.
- Co Hokage wie? – zapytał z wahaniem.
- Wiem, co z tobą zrobię – odparł Hokage. – Po prostu się ciebie pozbędę. Po co mam się z tobą męczyć, prawda? Nie będzie cię w wiosce, będziemy mieć w końcu święty spokój!
- Eeee… To w końcu Hokage chce mnie zabić czy wyrzucić, bo się zgubiłem w pańskiej wypowiedzi…
            Blondyn łypnął na niego, a Shan uśmiechnął się szeroko. Naruto Uzumaki jak nikt potrafił odpowiednio zareagować na jego dowcip.
- Wyślę cię na misję, Shan – odrzekł. – Po prostu musisz mi zejść z oczu przynajmniej na tydzień, bo skończę w szpitalu. Idź, nie wiem, stwórz sobie gdzieś harem, skacz na bungee, spij się, powalcz, wysadź w powietrze coś innego, niż część mojej wioski, nie wiem, zrób coś z nadmiarem energii i wróć jako inny człowiek, inaczej tego nie wytrzymam. Po prostu nie wytrzymam.
- Hokage przechodzi jakiś kryzys wieku średniego, czy coś? Szalona[2] łyka takie fajne tabletki, może i Hokage by spróbował? – zasugerował, ale Naruto tylko z westchnieniem pokręcił głową.
- Kryzys to ja przechodzę, gdy na ciebie patrzę – odrzekł blondyn, grzebiąc w szufladzie swojego biurka. W końcu wyciągnął jakąś teczkę i rzucił ją na blat przed Shanem. Ten wziął ją do rąk, otworzył i spojrzał na zdjęcie jakiegoś piwnookiego blondyna, dołączone do papierów w kolorze niebieskim. A więc chłopak był jednym z NICH. – Znajdziesz go i spróbujesz przekonać, by zajrzał do Konohy. Przypadek trudny, wszystko masz w papierach. A teraz idź, nim zmienię zdanie.

            Tak to mniej więcej wyglądało. A Shan wcale nie chciał przyprawiać Hokage o załamanie nerwowe. I jeszcze to niesłuszne oskarżenie o sabotaż! On wcale nie sabotował tego cholernego egzaminu, chciał, by dzieciaki się trochę rozerwały – nie dosłownie, nie miał zamiaru rozrywać na kawałki małych geninów. Chciał dać im powód do uśmiechu. I do tego złość Mei, która stwierdziła, że dobrze mu tak, niech idzie i nie wraca. I do tego powiedziała, że wcale nie będzie tęsknić! Okropna.
            Wzdrygnął się na wspomnienie złości najlepszej przyjaciółki, która stanęła po stronie ojca i przerażonych geninów, a potem po raz kolejny obrzucił spojrzeniem niebieskie papiery blondwłosego chłopaka.

            Imię: Tetsu.
            Nazwisko: nieznane.
            Płeć: mężczyzna.
            Wiek: nieznany.
            Grupa krwi: nieznana.
            Pochodzenie: nieznane.
            Klan: brak/nieznany.
Znaki szczególne: brak.
Ranga: brak.
            Status: psychotronik.
            Moc: nieznana.
Klasyfikacja: brak.
Rejestracja: brak.
            Pozom niebezpieczeństwa: nieznany.
            Miejsce pobytu: tymczasowo zachodnia część Kraju Ognia. Widziany w wioskach: Mokuteki, Totsuzen oraz Niwanagi.
            Uwagi: wielokrotnie wieczorami widziany w barach i klubach. Nieufny. Zalecana ostrożność.

            I tyle. Shan czuł się rozczarowany. W sumie jedyne co wiedział, to imię chłopaka i fakt, że ten był psychotronikiem, co właściwie dało się wywnioskować już po jego niebieskich papierach. Młody Uchiha westchnął sobie cicho, spoglądając na zdjęcie ślicznego chłopaczka. Blondyn wyglądał na nieszkodliwego i Shan jakoś nie potrafił go sobie wyobrazić jako jakiekolwiek zagrożenie, ale z drugiej strony, kto widział zagrożenie w małym Junichim Uzumaki? Nikt, a przecież najmłodszy syn Hokage był jednym z najsilniejszych psychotroników, jacy stąpali po ziemi.
            Odłożył papiery psychotronika na nocny stolik, przekręcając się na bok. Już od kilku dni podróżował od wioski do wioski, szukając Tetsu. Wiedział, że ktokolwiek inny, choćby któreś z dzieci Hokage, lepiej by się spisał na jego miejscu. On przecież nie posiadał żadnych szczególnych mocy – oczywiście poza swoim charakterem i nieprzeciętną urodą, które miały wyjątkową siłę rażenia – więc nie miał pojęcia, jak znaleźć tego chłopaka. No bo przecież jeśli niezwykła moc Tetsu opierała się na jakiejś szczególnej umiejętności ukrywania się, to Shan nie miał szans go odnaleźć! W końcu dlaczego ci z ANBU jeszcze go nie złapali i nie przyprowadzili do Konohy?! Bo pewnie nie dało się go złapać! Hokage wrobił Shana w tę misję i już! Cóż za paskudny sposób na pozbycie się go z wioski!
            Uchiha zerwał się z łóżka i zaczął krążyć po motelowym pokoju. Był w końcu Uchiha! Nie było zadania, z którym by sobie nie poradził!
            - Zaczynam myśleć jak mój ojciec – powiedział do siebie z przerażeniem, zdając sobie sprawę, jakie myśli zaczęły go nawiedzać. A to wszystko przez samotność! Wystarczyło kilka dni bez przyjaciół, a wariował, w dodatku upodabniając się do ojca! Powinien się ogarnąć.
            Poszedł pod prysznic, by uspokoić nerwy, a potem w kilkanaście minut się wyszykował i opuścił pokój. Cały poranek szukał Tetsu i nie znalazł go, więc uznał, że najlepiej będzie uszykować się wieczorem i przejść po barach, a jak i wtedy go nie spotka, to nocą dokładnie przeszuka hotele i zajazdy. A jeśli i tam go nie będzie, to Shan ruszy dalej. Zdążył już w końcu ustalić, że chłopak kierował się na północ, zatrzymując na noclegi w napotkanych po drodze miejscowościach. Jeśli nie zatrzymał się tu, to pewnie gdzie indziej. Shan wiedział, że go w końcu znajdzie. To podążanie za chłopakiem zaczynało go już nużyć. Miał wiele ciekawszych rzeczy do roboty, przepadła mu randka z Nami, byłą dziewczyną Mintao i był bardzo niezadowolony, bo co jak co, ale z Nami była niezła laska o interesujących Shana kształtach.
            Urządził sobie maraton po wszystkich barach w tej zapyziałej wiosce, mając nadzieję, że w jednym z nich w końcu znajdzie blondyna. Niestety, rozczarował się głęboko, ponieważ nigdzie chłopaka nie było. Zirytowany wracał już do domu, wodząc wzrokiem po okolicy, gdy nagle jego spojrzenie zatrzymało się na czerwonym neonie, wiszącym nad jednym z klubów. Tam nie był. A nie był tam, bo był to bar dla homoseksualistów. Coś go tknęło, więc wiedziony instynktem przeszedł przez ulicę i skierował się do zauważonego klubu. A może…
            Wewnątrz byli praktycznie sami faceci, zauważył raptem tylko trzy dziewczyny, siedzące przy stoliku w kącie, w dodatku dwie trzymały się za ręce. Lokal urządzony był w ciemnych kolorach, czarnym i brązowym, a wszystkie światła i neony były czerwone lub fioletowe. Po przeciwnej do wejścia stronie znajdował się wysoki bar, a przy nim kilkanaście taboretów. Miedzy barem a drzwiami znajdowały się stoliki, zaś polewo mały parkiet, a którym w rytm muzyki bujało się kilkanaście osób. Ogólnie całość nie wyglądała zachęcająco, raczej podejrzanie, więc się od razu Shanowi spodobało.
            Shan podszedł do jednego z wolnych stolików niedaleko drzwi i rozejrzał się po lokalu, wypatrując wszystkich blondynów. Jeden z nich zwrócił jego uwagę, ale niestety, siedział na jednym ze stołków przy barze, tyłem do niego. Shan zaczął go obserwować, bo wydawało mu się, że ta blondwłosa czupryna jest identyczna, jak ta ze zdjęcia. Chłopak był niewysoki i szczupły, ubrany w wąskie, czarne spodnie i grafitową koszulę.
            Nagle przy blondynie usiadł jakiś facet, wyższy od niego i ciemnowłosy. Blondyn przekręcił się ku niemu i Shan w końcu spostrzegł jego profil. Na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech. Znalazł Tetsu.
            Shan nie byłby Shanem, gdyby tak po prostu pozwolił, żeby jakiś leszcz sprzątnął mu misję sprzed nosa tuż po jej odnalezieniu. Wstał więc od swojego stolika i pewnym siebie krokiem ruszył w stronę baru, patrząc, jak Tetsu nieśmiało uśmiecha się do mówiącego mu coś mężczyzny. Shan zbliżył się do nich i złapał za taboret, na którym siedział blondyn.
            Nawet muzyka zdawała się przycichnąć, gdy z przyprawiającym o ból zębów zgrzytem zaczął obracać taboretem, na którym siedział blondyn tak, by chłopak znalazł się plecami do podrywającego go kolesia. Chłopaka sparaliżowało, podobnie jego rozmówcę, a także barmana, który właśnie przelewał kufel piwa, ale nie zwracał na to uwagi. Shan obrócił chłopaka tyłem do podrywającego go mężczyzny, a potem usiadł na wolnym stołku przed osłupiałym blondynem i uśmiechnął się do niego. Chłopak był chyba zbyt zdumiony, by zareagować, dlatego jako pierwszy odezwał się jego towarzysz.
            - Hej! – ryknął ciemnowłosy, wstające ze swojego siedzenia. – Co to ma być?!
            Shan przeniósł na niego leniwe spojrzenie. Nie miał ochoty się z nikim awanturować, chciał tylko jasno pokazać, że do Tetsu nie ma co w tej chwili startować i kropka. Shan chciał skończyć tę misję i wrócić do domu. Wobec jego pragnień wszelkie przeciwności mogły się od razu schować, ponieważ Shan co nieco jednak odziedziczył po swoim walniętym klanie, między innymi zdolność sprawiania, że zawsze dostaje wszystko to, czego chce. Była to bardzo przydatna umiejętność.
            - Uznałem, że przeszkodzenie ci w zmarnowaniu wieczora temu przystojniakowi będzie moim dobrym uczynkiem na dzisiejszy dzień – odparł Shan, a mężczyzna poczerwieniał ze złości.
            - Tyyy – wysyczał, robiąc krok w stronę Shana, lecz wystarczyło jedno spojrzenie z aktywowanym sharinganem, by facet natychmiast stracił chęć dalszego oponowania. Czasem i zła reputacja jego klanu się przydawała, w końcu nigdy nie było wiadomo, co takiemu Uchiha strzeli do głowy, więc profilaktycznie wszyscy trzymali się od takiego z daleka.
            W każdym razie facet chyba nagle sobie przypomniał, że zostawił włączone żelazko, bo wycofał się tak szybko, jak Kakashi za każdym razem na widok Shana[3], a pobić Kakashiego w szybkości uciekania to już wyczyn.
            A kiedy już nic nie stało na przeszkodzie, Shan w końcu zwrócił się w stronę Tetsu i uśmiechnął do niego. Blondyn nareszcie się otrząsnął.
            - Am… ja… - I zaczerwienił. Cóż, Shan wiedział, jak działa na kobiety, więc domyślał się, że na chłopców o identycznych jak one upodobaniach musi działać podobnie. Uśmiechnął się do oszołomionego chłopaka jeszcze szerzej i skinął na barmana.
            - Dla mnie piwo, a dla przyjaciela drugi raz to samo, co pił wcześniej – rzekł. Barman skinął głową. – Mam na imię Shan – przedstawił się Uchiha. Tetsu rzucił mu nieśmiałe spojrzenie i wymienił własne imię.
            - Czemu to zrobiłeś? – zapytał chłopak, gestem dłoni pokazując mu, że ma na myśli obrócenie stołka i odprawienie tamtego faceta. Shan zaśmiał się.
            - A co, wizja spędzenia ze mną wieczoru jest aż taka straszna? – zapytał. Chłopak przez chwilę nie wiedział, co ma odpowiedzieć. W końcu jednak wziął się w garść.
            - Mogłeś zrobić to… mniej ostentacyjnie. Wszyscy się na nas gapią…
            Shan przysunął się do niego, nachylając konspiracyjnie.
            - O to mi właśnie chodziło – wyznał szeptem, a blondyn w końcu zaśmiał się. Shan już wiedział, że rybka złapała haczyk. Na wędkę Shana łapała się każda ofiara. Dziwnym trafem wcale na to nie narzekał.
            Barman postawił przed nimi napoje, więc Shan sięgnął po swoje piwo i upił mały łyk. Potem, przechylając lekko głowę, spojrzał na Tetsu. Chłopak przyglądał mu się nieśmiało, lecz gdy tylko ich oczy się spotkały, zaraz wlepił wzrok w swoje kolana. Jego nieśmiałość była ujmująca i Shan nie mógł się powstrzymać – zaczął się śmiać.
            - Co jest takie śmieszne? – wymamrotał Tetsu, ale Shan wcale nie przestał chichotać.
            - Oczywiście, że ty – powiedział, a gdy blondyn poderwał głowę, zakłopotany i urażony, Shan złapał go za łokieć. – Spokojnie. Nic złego nie miałem na myśli. Po prostu wcale nie wyglądasz na osobę nieśmiałą.
            - Za to ty wyglądasz na podrywacza – odparł blondyn. Shan skinął głową.
            - Którym faktycznie jestem. Ale przynajmniej spędzisz niezapomniany wieczór.
            - Jesteś zarozumiały! – zarzucił mu blondyn.
            - Patrz, a ludzie lecą na mnie nawet mimo tylu oczywistych wad!
            Blondyn chciał się powstrzymać, ale oczywiście mu się nie udało i zaśmiał się po raz drugi. Shan, pewny, że rybka mu nie ucieknie, puścił jego łokieć i podsunął chłopakowi czerwonego drinka. Ten ujął w palce kieliszek na wysokiej nóżce i upił łyk, uśmiechając się pod nosem.
            - Jesteś stąd? – zapytał Shan, a Tetsu pokręcił głową.
            - Nie, jestem… w… em, podróży – odparł chłopak, nie patrząc mu w oczy. Shan z miejsca wyczuł kłamstwo, był w końcu mistrzem kłamstw. Umiał nawet kłamać w myślach, inaczej jego przekręty zaraz by zostały wykryte przez rodzeństwo Uzumaki.
            - To podobnie jak ja – powiedział jednak, chcąc kontynuować konwersację. Musiał jakoś delikatnie zejść na temat Konohy, psychotroników i tego całego ambarasu z niebieskimi papierami. W sumie to dziwił się, że po tak dużej kampanii Lorda Hokage wciąż były jednostki, które wolały się ukrywać, skazując zarówno siebie jak i otoczenie na niebezpieczeństwo. Z powodu takich delikwentów Konoha zmuszona była ich szukać i przekonywać do swojej sprawy. Ostatnimi czasy priorytetem było zapewnienie ochrony i szkolenia tym szczególnym dzieciakom. – Jesteś w podróży… Masz jakieś wakacje czy coś w tym guście?
            - Ja… podróżuję do rodziny – odparł chłopak i zaraz zmienił temat. – A ty? Co tu robisz?
            - Właściwie, to wracam do domu. Jestem shinobi, ale już wykonałem swoją misję. Zatrzymałem się tu i chcę trochę rozerwać.
            - Och… Rozumiem – odparł chłopak. Shan wyszczerzył się. Nie tylko on jeden miał kosmate skojarzenia, jak to mówią, głodnemu chleb na myśli. Shan wiecznie był głodny wrażeń, ale wyglądało na to, że jego rozmówca również. I do tego znów się rumienił, ale chciał to ukryć, ukrywając nos w swoim kieliszku.
            - W każdym razie ta wioska wydawała mi się nudna, ale na szczęście znalazłem ciebie – rzekł Shan, uznając, że komplement dobrze chłopakowi zrobi. Jak zwykle nie pomylił się, bo Tetsu zaczął nagle wyglądać na nieco pewniejszego i dodatkowo, jeszcze bardziej uroczego. Zerknął mu w oczy.
            - Jesteś okropnym podrywaczem, ale miłe jest to, co mówisz…
            - Przynajmniej gram w otwarte karty, zamiast udawać, że interesuje mnie jedynie miła konwersacja – rzekł, śmiejąc się. Tym razem Tetsu poczerwieniały nawet uszy. Chrząknął.
            - A-aha… - wymamrotał.
            - Ile masz lat? – zapytał Shan.
            - Osiemnaście – odparł chłopak. Shan uśmiechnął się półgębkiem, bo właśnie upijał nieletniego.
            - Och, więc jestem starszy tylko o dwa lata – powiedział lekko. Zastanawiał się, czego jeszcze powinien się dowiedzieć o chłopaku, oraz, czemu informacja, że ten jest gejem, nie znalazła się w jego papierach? Miał dziwne wrażenie, że Hokage to wiedział, wysyłając go po Tetsu. Ten stary piernik tylko udawał takiego luzackiego dorosłego, a tak naprawdę był przebiegłym manipulatorem. Co prawda rzadko robił cokolwiek z premedytacją, a większość udanych pomysłów trafiało mu się jak ślepej kurze ziarno, ale w końcu nie bez przyczyny to właśnie Naruto Uzumaki został Hokage. – Skąd jesteś?
            - Z daleka – uciął temat chłopak, dając do zrozumienia, że nie lubi opowiadać o sobie.
            - Rozumiem. – Shan kilkoma łykami wypił połowę swojego piwa, a potem odetchnął. – Nie lubisz mówić o sobie?
            - Nie uważam, żeby to był ciekawy temat – odparł Tetsu. Shan pokręcił głową.
            - Błąd – rzekł, podkreślając słowa palcem wskazującym. – Powinieneś umieć się reklamować.
            - Reklamować?
            - Oczywiście. Nie opłaca się być szarą myszką. Trzeba wyrobić sobie markę.
            - Pijesz do tego, że sam masz wyrobioną reputację podrywacza do tego stopnia, że nawet się tym chwalisz?
            Shan zaśmiał się.
            - Trzeba podkreślać swoje atuty! – powiedział dumnie.
            - A to jest atut?
            - Cóż, może faktycznie większość ludzi uważa to za wadę, ale jeśli umiejętnie przerobisz swoje wady w zalety, będziesz miał z tego same korzyści.
            - A ty masz? – zapytał blondyn powątpiewająco.
            - Oczywiście.
            - Niby jakie?
            Shan zerknął na niego wymownie.
            - Tak trudno się domyślić? – zapytał. Chłopak chwilę na niego patrzył, a potem zrozumiał.
            - Och…! Och… no tak… - I jeszcze bardziej poczerwieniał. Shan zaśmiał się najgłośniej jak do tej pory, a Tetsu zerknął w bok, jakby wstydził się spojrzeć mu w oczy. – Nie wiem, czy chcę cię znać – wyszeptał, na co Shan poklepał go po ramieniu.
            - Spokojnie, mimo wszystko ze mną jesteś bezpieczny, więc wyluzuj – powiedział. – Masz ochotę na spacer?
            - Spa-pacer? – Tetsu zająknął się na tym słowie. Shan skinął głową. Musiał gdzieś wyciągnąć chłopaka i przejść do rzeczy, nie miał ochoty ciągnąć flirtu w tym miejscu, było tu za dużo ludzi. Wciąż nie wiedział, jaką moc miał Tetsu i co mogłoby się stać, gdyby Shan go wkurzył. Wcale nie miał ochoty na jakąś krwawą masakrę, wolał poinformować blondyna o jego niebieskich papierach w jakimś odludnym miejscu. A nuż chłopak ucina głowy samym spojrzeniem… albo coś? W każdym razie Shan nie mógł bez powodu narażać aż tylu istnień, bo w barze z chwili na chwilę robiło się coraz tłoczniej i wywołanie tu bijatyki z jakimś psychotronikiem o nieznanej mocy byłoby co najmniej… głupie. O stanie umysłowym Shana sądzono wiele rzeczy, ale bynajmniej nikt mu głupoty do tej pory nie zarzucił. Pewnie by tego nie przeżył, ale to inna bajka.
            - Uhum. Wkurzają mnie te czerwone światła i palant, który się na mnie gapi – odparł Shan, palcem wskazując mężczyznę po drugiej stronie baru, który już jakiś czas go obserwował. Facet zaraz odwrócił wzrok, a Tetsu obejrzał się na wspomnianego gościa.
            - Och… hmm…
            - Paskudny – powiedział Shan, nim Tetsu znalazł odpowiednie słowa, by delikatnie i nikogo nie obrażając powiedzieć, że facet jest zwyczajnie w świecie brzydki. Blondyn uśmiechnął się.
            - Masz rację – przyznał. Dokończył swojego drinka i odstawił kieliszek. – Możemy iść.
            Shan skinął głową, wychylił szybko resztę piwa i wstał. We dwóch opuścili zatłoczony bar i ruszyli w górę ulicy, wiedząc, że niedługo znajdą się w spokojniejszym miejscu. Tetsu wyglądał na zakłopotanego, co Shana nie dziwiło. Spacer równał się randka. Shan miał wprawę w randkach, fakt, że to chłopak szedł obok niego jakoś go szczególnie nie raził. Nie miał nic do gejów, choć nie był jednym z nich i raczej nie miał zamiaru zostać. Za bardzo lubił piersi i nie byłby w stanie z nich zrezygnować.
            Mimo wszystko Tetsu był sympatyczny, choć nieśmiały, a do tego spokojny i ładnie się uśmiechał. Miło się z nim szło wąską uliczką małej wioski, mając dookoła ciemność, a nad sobą firmament gwiazd. Romantyczna sceneria sprawiała tylko, że Tetsu – bądź co bądź niebezpieczny psychotronik – był rozluźniony i spokojny. A to oznaczało, że przynajmniej w ciągu najbliższych kilkunastu minut nic Shanowi nie urwie głowy. Bo Shan lubił swoją głowę. I inne części ciała również.
            - Miło – odezwał się nagle blondyn, a gdy Shan na niego spojrzał zauważył, że ten znów się rumieni po cebulki włosów. Na twarzy Shana zaraz wykwitł szeroki uśmiech.
            - Ano miło – przyznał. Ukradkiem już jakiś czas temu wykonał pieczęć i teraz podążały za nimi dwa jego klony, tak dla bezpieczeństwa, gdyby jakiegoś blondyna przypadkiem nie trzeba by było obezwładnić. – Ale wyciągnąłem cię z baru, żeby z tobą porozmawiać, a nie podziwiać tę wieś.
            Nie było co owijać w bawełnę i robić chłopakowi nadzieje, że to prawdziwa randka, że Shan go zaraz zaciągnie do hotelu i przeleci, że może się śmiało zakochiwać. Shan, wbrew wszelkim pozorom, wcale nie lubił łamać niewinnych serc.
 Tetsu zmarszczył brwi, spoglądając na niego z dołu. Shan był od niego sporo wyższy, choć chłopak wcale malutki nie był.
            - Porozmawiać? A o czym?
            - Widzisz… tak naprawdę, to jestem tu przez ciebie – powiedział Shan. Tetsu zatrzymał się. Shan uznał, że nawet w dobrym miejscu na potyczkę, bo dość daleko od najbliższego domu rodzinnego.
            - Przeze… mnie? – Nie zrozumiał blondyn. Jego brązowe oczy wpatrywały się w Shana z kompletnym niezrozumieniem.
            - Tak. Widzisz, jestem z Konohy. Wysłano mnie, bym cię odnalazł z powodu twojej mocy – rzekł.
            TRACH! TRACH! TRACH! TRACH!
            Shan uznał, że mogło być gorzej i dzięki temu odetchnął z ulgą. Wszystkie lampy w pobliskich latarniach wybuchły, a na chodniki posypało się szkoło. Teraz stali w zupełnej ciemności, na obrzeżach której czaiły się klony Shana.
            Tetsu cofnął się, patrząc na niego w szoku.
            - Czemu? – wyjąkał. Ku swojemu zdumieniu, Shan dostrzegł w jego oczach strach. – Ja nic nie zrobiłem!
            TRZASK!
            Kosz na śmieci, stojący całkiem niedaleko, wybuchł, a jego zawartość rozprysła się po okolicy. Na szczęście stali ta tyle daleko, że nie zostali ochlapani resztkami jedzenia.
            - Spokojnie – powiedział Shan delikatnie, unosząc w górę obie ręce. Jego klony zbliżyły się nieco, czając za plecami blondyna. – Weź głęboki wdech. Obaj wiemy, że nie jesteś przestępcą.
            - To czemu mnie prześladujecie?! – wykrzyknął Tetsu. – O co chodzi temu waszemu Hokege?! I tak w kółko muszę się ukrywać, nie potrzebuję prześladujących mnie ninja!
            - Tetsu, spokojnie. Nikt cię nie prześladuje…
            - A ty to co?! Cały czas, już nie wiem jak długo, ktoś się za mną wlecze, czegoś chce! W domu mnie nie chcieli, a teraz co?! Zamkniecie mnie?! Nie jestem chory, żeby mnie zamykać!
            - Ale jesteś niebezpieczny – odparł Shan.
            TRACH! TRACH! TRACH!
            Tym razem posypało się kilka okien. Shan skrzywił się. Ludzie zaczęli wyglądać na ulicę, podejrzewał, że lada chwila zjawi się tu jakiś stróż prawa. Shan niby sam nim był, ale wolał nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania, tłumaczyć komuś, co się tu dzieje. Istnienie psychotroników było już raczej znane całej krainie, ale nie oznaczało to wcale, że Tetsu zostanie dobrze przyjęty przez mieszkańców tego miasteczka.
            - Tetsu, proszę cię, uspokój się, bo coś komuś zrobisz.
            - Nie jestem przestępcą! Ja nikogo nie krzywdzę! – zawołał chłopak. Shan skinął głową.
            - Oczywiście. Po prostu porozmawiaj ze mną spokojnie. Nie jesteś przestępcą, a mnie wcale nie wysłano, bym cię schwytał i wysłał do więzienia. Hokage przysłał mnie tu, bym z tobą porozmawiał i zaproponował, byś udał się do Konohy. Wiem, że to przerażająco brzmi, to całe spisywanie was, klasyfikowanie waszych mocy, krąży o tym w kraju tyle mylnych plotek. Ale zastanów się, Hokage ma troje dzieci i każde z nich jest psychotronikiem. Myślisz, że chciałby zamykać w jakimś obozie dla przestępców własne dzieci? To naprawdę – nie wierzę, że to mówię – fajny gość. W Konosze mogliby ci pomóc.
            - Niby w czym?! – zawołał chłopak powątpiewająco. – Czego mam się tam spodziewać? Skoro nie więzienia, to czego? Szpitala?!
            - Mylnie rozumujesz, Tetsu – powiedział cierpliwie Shan. – Niektórzy z was, to prawda, potrzebują tego typu pomocy. Uczennica Hokage przez pewien czas w swoim życiu miała nieokiełznane napady złości, które prowadziły do tego, że paliła wszystko na swojej drodze. Potrzebowała specjalistycznej pomocy, ale nikt krzywdy jej nie zrobił, wręcz przeciwnie… Tetsu, ona będzie synową Hokage! Nie jesteście chorzy, źli czy coś. Potrzebujecie po prostu więcej opieki, więcej uwagi, wsparcia i szkolenia. I to zapewnia wam Konoha. Nawet jeśli się nie zgodzisz, by pozostać w Konosze, to oni tam po prostu zadadzą ci kilka pytań, założą ci teczkę, żeby wiedzieć, że istniejesz, wyjaśnią kilka twoich wątpliwości i będziesz mógł odejść. Nikt cię siłą nie zatrzyma w miejscu, w którym nie chcesz być. Poznasz Mei i Mintao, którzy zajmują się tym wszystkim, to właśnie córka i syn Hokage, sami mają moce. Oni również mieli problemy. To jest normalne.
            Przez całą wypowiedź Tetsu wpatrywał się w Shana nieufnie.
            - Mówiono mi, że mnie zamkną… w moim domu mieszkańcy powiedzieli, że trzeba mnie trzymać w zamknięciu - powiedział niepewnie, przyglądając się Shanowi. – Kiedy zaczęły ujawniać się moje moce, ludzie się mnie bali, więc siłą je ukrywałem. Ale ostatnio są silniejsze… nie mogę się denerwować, ja… Wysadzam różne rzeczy. Gdy się złoszczę, gdy się unoszę… Nie umiem już nad tym panować, jak jeszcze parę lat temu umiałem… Jeszcze niedawno wszyscy myśleli, że jestem normalny…
            Shan nie skomentował ostatniego słowa, choć cisnął mu się na usta sprzeciw.
            - Moce te ewoluują z wiekiem – powiedział zamiast tego – zmieniają się, rozwijają. Jedni panują nad nimi w mniejszym, inni w większym stopniu. Widziałem wielu psychotroników. Młody Uzumaki posłał do szpitala zarówno własną matkę, jak i ojca. Maya spaliła szpital i kilka innych miejsc. Takie wypadki to normalna rzecz. Niektórym z was zdarza się pijać krew…
            Chłopak poczerwieniał i Shan zdał sobie sprawę, że trafił w sedno.
            - Tobie też się to przytrafiło?
            - Nie panuję nad tym! – zawołał Tetsu na swoją obronę. Wyglądał na zawstydzonego i przerażonego jednocześnie. Shan skinął głową.
            - Wiem. To dlatego, że we krwi shinobi znajduje się także chakra. Twoja moc pochłania duże jej ilości, czasem czujesz potrzebę uzupełniania chakry i dlatego zdarza ci się… hm… gryźć ludzi. – Shan wyszczerzył zęby, ale blondynowi raczej nie było do śmiechu. – W każdym razie w Konosze są specjaliści, którzy zajmują się zrozumieniem tej mocy w trosce o was i wasze bezpieczeństwo, a także aby zapobiec niechcianym wypadkom i uchronić ludzi, którzy nie mogą się przed wami uchronić.
            - Czego ode mnie chcesz?! – warknął chłopak, a Shan westchnął.
            - Osobiście, to ja nie chcę niczego. Hokage natomiast zaprasza cię do Konohy. Nie musisz zostawać tam na długo, ale myślę, że będzie ci tam lepiej niż ukrywać się po tych dziurach. Takie nieustanne „podróżowanie” może być męczące.
            Chłopak zagryzł dolną wargę, patrząc na Shana, a on uśmiechnął się lekko i jak najbardziej niewinnie. Musiało to wyglądać komicznie, gdyż wargi Tetsu zadrżały, jakby chłopak powstrzymywał uniesienie się ich kącików. W końcu blondyn wypuścił z płuc powietrze i rozejrzał sie dookoła. Złość już go opuściła.
            - Nie zamkniecie mnie, prawda? – zapytał pełen obaw, obejmując się ramionami. Shan zniszczył swoje klony, w końcu uspokojony, po czym podszedł do Tetsu i położył mu dłonie na ramionach. Zajrzał chłopakowi w oczy.
            - Spokojnie, masz moje słowo, że nic ci się nie stanie. Będziesz mógł mnie wybuchnąć, jeśli w Konosze spotka cię krzywda, ha ha… Ale tak na serio, to nie wybuchaj mnie, dobra? Lubię siebie.
            Tetsu zachichotał.
            - A… ty tam będziesz? – spytał cicho i z nadzieją, patrząc Shanowi w oczy. Uchiha skinął głową.
            - Owszem, mieszkam tam – odparł. Tetsu zastanawiał się chwilę nad czymś. Gdy jego wzrok znów stał się skupiony, cofnął się o krok do tyłu.
            - Dobrze – powiedział. – Pójdę z tobą, ale chcę coś w zamian.
            - W zamian? – zdziwił się Shan, a Tetsu, lekko zaczerwieniony, pokiwał głową.
            - Zepsułeś mi wieczór, wystraszyłeś moją randkę, podrywałeś mnie, choć pewnie w ogóle nie jesteś mną zainteresowany. Mam prawo chcieć coś w zamian i nie pójdę do Konohy, jeśli tego nie dostanę – oświadczył młodszy chłopak, splatając ręce na piersi. Shan zmarszczył brwi.
            - A co to jest, to coś? – zapytał Shan, a Tetsu zarumienił się jeszcze bardziej.
            - Pocałunek – odparł mimo wszystko. Shan uniósł brwi.
            - Mam cię pocałować? – zdziwił się. Tetsu przez chwilę wyglądał, jakby chciał się wycofać, ale ostatecznie nie zrobił tego.
            - Tak! Inaczej nigdzie nie pójdę!
            Shan zaśmiał się.
            - I ty myślisz, że cię nie pocałuję? – Znów się zaśmiał, po czym postąpił krok na przód i ponownie znalazł się bardzo blisko blondyna. Chłopak najwyraźniej myślał, że Shan nie będzie w stanie pocałować innego faceta. Albo może po prostu Uchiha mu się spodobał i Tetsu marzył, by zasmakować jego ust. – Też mi szantaż.
            Ujął chłopaka jedną ręką w pasie, a palce drugiej wplótł mu we włosy. Tetsu wytrzeszczył oczy, ale nie odezwał się, czekając na rozwój wydarzeń. Shan przechylił lekko oszołomionego chłopaka i spojrzał mi w oczy.
            - Wiesz, że to będzie twój najlepszy pocałunek?
            - Akurat! – prychnął chłopak, ale poczerwieniały mu nawet uszy. Shan zaśmiał się po raz kolejny.
            - Sam ocenisz – rzekł, po czym pochylił się lekko i połączył ich usta.
            Tetsu smakował drinkiem, który wypił, ale to nie odbierało mu słodyczy. Shan całował go zapamiętale, tak jak robił to z którąś ze swoich byłych dziewczyn. Tetsu wsunął palce w długie włosy Shana, oddając pocałunek. Na chwilę cały świat wstrzymał oddech.
            Gdy Shan odsunął się od chłopaka, ten patrzył na niego roziskrzonymi oczami. Nie mógł nie zachichotać.
            - Pierwszy raz całowałem innego faceta – powiedział, wciąż chichocząc. Oblizał się. – Słodko.
            Tetsu spłonął jeszcze potężniejszym rumieńcem i wyrwał sie z objęć Uchihy. Shan puścił go, nie chcąc straszyć chłopaka. Zmieszany blondyn wygładził swoje ubrania i poprawił lekko zmierzwione przez Shana włosy. Odchrząknął.
            - No… więc… - Przez chwilę chyba nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył na ziemię. – Więc pójdę z tobą.
            - Świetnie – ucieszył się Uchiha. – Odprowadzić cię do twojego hotelu?
            Tetsu chwilę się wahał, a potem uśmiechnął nieśmiało i pokiwał głową.
           
            Pogoda była wymarzona jak na powrót do wioski. Było pogodnie, rześko i przyjemnie. Shan cieszył się, że w końcu wrócił i w dodatku udało mu się przyprowadzić ze sobą Tetsu, co nie wyszło jego poprzednikom.
            We dwóch przekroczyli bramę wioski i skierowali się ku budynkom administracyjnym, żeby dostać się do Hokage. Shan miał nadzieję, że nie będzie musiał zajmować się Tetsu. Choć przez całą drogę do wioski chłopak unikał zbytniej bliskości z Shanem, to Uchiha nie raz widywał tego typu spojrzenia, jakie ukradkiem rzucał mu blondyn. Nie, żeby coś do Tetsu miał, bo chłopak był zabawny i sympatyczny, ale Shan i tak wolał kobiety. A ściślej mówiąc, kobiece cycki. Im większe, tym lepsze.
            - Hej, Shan!
            Uchiha obejrzał się i od razu twarz mu się rozjaśniła, gdy zobaczył idącą ku nim, piękną, blondwłosą Mei Uzumaki, trzymającą w dłoni jakąś papierową teczkę.
            - Mała! – zawołał Shan, szczerząc szeroko zęby. Gdy przyjaciółka się do nich zbliżyła, jej odziedziczone po matce, jasne oczy rozbłysły.
            - Cześć – powiedziała dziewczyna, spoglądając na towarzysza Shana. – Ty musisz być Tetsu, prawda? – zapytała, uśmiechając się do blondyna. Chłopak skinął głową.
            - Tak – odparł, również odwzajemniając uśmiech, a Shan prychnął.
            - Chłopie, nie daj się nabrać na jej słodką minkę, ona jest wredna – powiedział, a Mei zaraz spochmurniała.
            - Shan! – zawołała karcąco.
            - W dodatku leci na przystojnych facetów – kontynuował Uchiha, a Mei prychnęła głośno.
            - Przestań opowiadać ludziom bzdury! – rzekła z naciskiem. Shan wypiął do niej język i objął ramiona Tetsu.
            - Ale Tetsu się i tak na twoje sztuczki nie nabierze, on gra w innej lidze – powiedział dumny, podczas gdy blondyn spłonął rumieńcem i wyplątał się z jego objęć.
            - Nie wszyscy są tacy jak ty i mają po dziesięć związków – odparła niezadowolona dziewczyna. – Możesz z łaski swojej przestać się popisywać? – To powiedziawszy, zwróciła się do Tetsu. – Jak zameldujesz się u mojego ojca, Shan przyprowadzi cię do mnie, żebyśmy ustalili wspólnie, czego właściwie potrzebujesz. I do mnie go przyprowadź, nie do Mintao, ojciec tak kazał – warknęła znów na Shana, po czym po raz kolejny spojrzała na Tetsu. – Poza tym, bez obrazy, ale mój brat nie będzie zadowolony z poznania cię.
            - I nawet nie masz czego żałować, bo jej brat wcale nie jest przystojny – szepnął Shan do ucha Tetsu, a ten zachichotał.
            - Uważaj, żeby ci Mintao nie przestawił szczęki za te miłe słowa – powiedziała Mei. Jak dla Shana, to wyglądała na zapracowaną. Ostatnio wszyscy byli zapracowani, nawet on sam. Uzumaki Naruto i ojciec Shana chyba uknuli spisek, by jak najszybciej zrobić z niego Hokage. Zdrajcy. – Kłopotów z wami wszystkimi tyle co niemiara. Ogarnijcie się w godzinę, bo nie mam całego dnia na jednego człowieka. A ty! – Znów zwróciła się do Tetsu, który aż podskoczył. – W skali od jednego do dziesięciu, jak niebezpieczny jesteś? – zapytała. Tetsu patrzył na nią przez chwilę bez słowa, ruchu czy oddechu.
            - E… w tej chwili to zero, ale jak się zezłoszczę, to tak chyba z siedem… - odparł chłopak. Mei pokiwała głową.
            - No tak. Oczywiście. Tych najgorszych to mi się zsyła na głowę, a Mintao dostał pod opiekę dzieciaka, który potrafi zmieniać swoje ciało! W ogóle nie jest niebezpieczny dla otoczenia! – zawołała wściekle. – Za godzinę! – przypomniała im, obróciła się i odeszła żołnierskim krokiem. Patrzyli na nią przez chwilę.
            - Kto to? – zapytał zaciekawiony Tetsu.
            - To była Mei Uzumaki, mój drogi, córka naszego Hokage. A wspomniany Mintao to jej brat bliźniak.
            - Podoba ci się? Znaczy, ona, nie jej brat. – Tetsu zaczerwienił się lekko, spoglądając na Shana. Ten zaśmiał się.
            - Coś ty! Jej brat i ojciec ucięliby mi coś, na czym bardzo mi zależy, gdybym się do niej przystawiał – odparł ze śmiechem. – Chodźmy w końcu do Hokage, bo uwierz mi, Mei też jest zdolna coś nam poucinać, jeśli się nie wyrobimy w godzinę.
            Shan ruszył ku budynkom administracyjnym, a Tetsu podreptał za nim, z zaciekawieniem oglądając Konohę. Gdy w końcu dotarli do gabinetu Hokage, Shan jak zwykle bez pukania wtargnął do środka i szczerząc zęby, rzucił się do biurka Naruto.
            - Przyprowadziłem go! – oznajmił wesoło. Hokage podniósł na niego oczy, odkładając na bok jakieś kartki.
            - A może byś zapukał? – zapytał, a Shan wywrócił oczami.
            - Przecież i tak siedzi pan sam i nic nie robi – odparł, a Hokage uniósł jedną brew. – Tetsu, Tetsu, chodź no, poznasz Hokage!
            Obejrzał się na chłopaka, który stał przy drzwiach, nieśmiało spoglądając na przywódcę wioski. Shan zaśmiał się na ten widok i usunął w bok, by Hokage mógł sobie obejrzeć „nowego”.
            - Dzień dobry – przywitał się Tetsu.
            - Witam – odparł Uzumaki Naruto, powstając z krzesła. Ubrany był tak jak zawsze, w zwyczajne, granatowe spodnie i koszulkę na krótki rękaw w swoim ulubionym, pomarańczowym kolorze. – Trochę czasu nam zajęło znalezienie cię – powiedział, obchodząc biurko, po czym wskazał młodszemu chłopakowi kanapę, stojącą pośrodku gabinetu. Gdy chłopak na niej usiadł, a Shan stanął sobie za nim, Hokage postawił na stoliku przed nimi talerzyk z ciastkami, który wyjął z szafki i uśmiechając się, oparł o biurko. Splótł ręce na piersi.
            - No to słucham cię, Tetsu? – zapytał. Shan zachichotał na widok miny Tetsu, który obejrzał się na niego z pytaniem w oczach. Gdy znów wlepił swoje przestraszone, piwne oczy w Hokage, starszy mężczyzna uśmiechnął się do niego ciepło. – Co możemy dla ciebie zrobić?


[1] Chi-Mei (jap. śmiertelny cios) – Shan czasem nazywa tak Mei. Ona tego nie znosi.
[2] Tak Shan nazywa swoją starszą siostrę. Jej imię brzmi Sharona. Przezwisko ma trzy pochodzenia – od samego brzmienia tego imienia. Od tego, że Junichi (najmłodszy syn Naruto) nie umiał wymówić jej imienia i on pierwszy niechcący nazwał ją „Szaloną”, gdy był mały, oraz od tego, że Sharona przeżyła dwa poważne załamania nerwowe, dwa razy lądując w szpitalu. Nie muszę wspominać, że Sharona tego nie znosi?
[3] A to dlatego, że Shan miał kiedyś obsesję na punkcie ujrzenia twarzy Kakashiego i urządził na niego polowanie. Kakashi wręcz się go bał xD.

24 komentarze:

  1. Napisałabym komentarz, ale nie mam w zwyczaju pisania komentarzy na blogach, których zwykle nie czytam... W sumie to i tak piszę ten komentarz, więc kij ze zwyczajem.
    Shan jest boski. Nie, poprawka, ateiście używać tego słowa nie wypada. Shan jest zajebisty. Myślałam, że nigdy nie będę mogła bez irytacji przeczytać shounen-ai'a, w którym głównym bohaterem nie jest ani Naru, ani Sasu. To mi się akurat podobało. A ja nie cierpię wszelkich historyjek z dzieciakami moich ukochanych shinobi, więc tym bardziej brawa dla pani. O, i dla Shana oczywiście. A co do Tetsu - zaraz mi się skojarzył ze słodkim ukesiu-Naru. A słodki ukeś-Naru to mój ulubiony ukeś. (nie licząc Hidetoshiego z mangi Ano hi no Kimi wo Dakishimeta Nara, ten to dopiero jest słodki <3)
    Dobra, bo jak teraz gadać (pisać?) nie przestanę, to mój komentarz postanowi za te kilkanaście linijek się nie dodać, bo tekstu za dużo. A drugiego bym już nie napisała, a w życiu, leń ze mnie. Nie przeciągając - podobało się, weny, i niech klawiatura Ci sprzyja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten ukeś to właśnie taki mały ukłon w stronę Uzumakich xD Shan ma słabość do blond włosów, on... ech, Shan to Shan i już xD

      Usuń
    2. Wszyscy lubią słodkich i uroczych ludzi o blond włosach, oni automatycznie wzbudzają sympatię. A ja nie jestem ani słodka, ani urocza, ani blondyna. (nie, czekaj, jak się uprzeć to ciemną blondynką jestem xD) Chlip. Załamię się.

      Usuń
    3. no cóż, ja też nie jestem ani słodka, ani blond, a urocza to ja nawet nigdy nie byłam i być nie chcę, postoję. zresztą, czytelnicy tego bloga nie mają zbyt wielu postaci tego tupu, więc pomyślałam, że jeden taki Tetsu nie zaszkodzi xD

      Usuń
    4. Twoje teksty są słodkie, a skoro teksty są słodkie, to i autorka jest słodka. Nie wypieraj się, Sev ma zawsze rację. Nawet jak racji nie ma to i tak ma rację.

      Usuń
    5. mylisz się, to Shan Uchiha ma zawsze rację xD na tym blogu lepiej nie dyskutować z tym stwierdzeniem xD

      poza tym tylko na dzień i noc moje teksty są słodkie xP tu słodki jest zaledwie Junichi Uzumaki, ale w tej chwili ma 5 lat, więc jest usprawiedliwiony xD pomijając oczywiście fakt, że może zabić jednym palcem szczególnie się przy tym nie wysilając. słodki maluszek xD

      Usuń
    6. Właśnie dlatego nie lubię dzieci. xD
      Ale skoro umiesz pisać słodkie teksty, to jesteś słodka. Nie kłóć się już, Shan pewnie mnie zresztą popiera. xD

      Usuń
    7. przeczytaj sobie "Wywiad z autorką", w którym Shan nazywa mnie "wredną rudą małpą" xD

      Usuń
    8. Każda słodka istota jest wredną małpą. xD

      Usuń
  2. No, no… Jakoś tak, trochę wyleciał mi z głowy ten one-shot. Nie spodziewałam się go tak szybko po prostu ^^

    No i oczekiwałam czegoś baaardziej w stylu yaoi, ale na szczęście nie poszłaś zbytnio w tę stronę. Taki delikatny akcent stanowczo wystarczył.

    Czytając, byłam ciekawa, do czego byłby w stanie posunąć się Shan, by doprowadzić misję do końca. W samym pocałunku nie ma nic nadzwyczajnego i właściwie nie zdziwiłam się, gdy Shan przystał na to bez większych problemów. Taki z niego wyzwolony chłopak :)

    Nie bardzo lubię takie postacie jak Tetsu. Zawsze przypominają mi takiego małego, drobnego, nieśmiałego chłopaczka, a typy, które go podrywają kojarzą mi się niemal z pedofilami xD Na szczęście Shana dobrze znam i dzięki temu uchronił się przed taką łatką. Swoją charyzmą nawet dodał kilka punktów temu Tetsu, chociaż i tak, nie szczególnie go polubiłam. Jego moc też wrażenia nie robiła. (pewnie po prostu, wymyśliłaś już zbyt wiele, wręcz genialnych psychotroników, przy których Tetsu wypadł dosyć blado;))

    Niemniej jednak, rozdział był bardzo przyjemny. Kara Hokage, samotna misja Shana, jego męski podryw… No i z tego, co pisałaś, to nie było chyba w tym rozdziale nic, co kłóciło by się z oryginalną wersją, prawda? Taka mała próbka niedalekiej przyszłości. Czyli Naruto i reszta poważnie myśli o Shanie, jako o przyszłym Hokage. Biedaczek… i on się tak dał?xD

    Planujesz może więcej takich one-shotów? Już kiedyś pisałam, że największą radość sprawiłabyś mi, gdybyś wymyśliła alternatywną, krótką historyjkę dla Mei i Shana <3
    Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wyskoczysz nam tu z tego typu niespodziankami.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, mam nadzieję, że shotów będzie więcej xD i tak, ten miał być zupełnie nieszkodliwy, miał w niczym nie przeszkodzić, nie zmienić orientacji Shana ani nic xD ot, po prostu Uchiha znów nabroił i go Hakage wysłał na misyjkę xP

      a co do Tetsu, hmmm, zastanawiałam się nad jego mocą, miałam mnóstwo pomysłów, ale stwierdziłam, że jak je wykorzystam na mało ważną postać, to mi zabraknie ciekawszych rzeczy dla postaci ważnych xD więc Testu po prostu "wybucha" wszystko xD

      alternatywa ShanxMei? nieee! o swatanie ich nie ma mnie co prosić, oni są tylko przyjaciółmi i tak zostanie xP

      pozdrawiam!

      Usuń
  3. Kilka razy parskalam glosno przed monitorem, Shan to jednak geniusz. Bardzo przyjemnie sie tego shota czytalo, taka sympatyczna scenka, i ten Shan, ktory caly czas wspominal, ze lubi cycki wiec orientacji nie zmieni, ale co mu szkodzi podrywac faceta. Ja go uwielbiam, no! I hej, czy to znaczy, ze w wieku 20 lat dalej jest wolny? No bo jak nic sie tutaj nie kloci z przyszloscia, to jakos tak uwierzyc nie moge... Wiesz czego mi tylko brakuje? Reakcji Sasuke na to wszystko. Kij, jakby sie o tym dowiedzial, ale to byloby epickie. No i nie wierze, ze Shan naprawde jest przygotowywany do roli Hokage, ten sam Shan. Co do Tetsu, prawde mowiac sie na nim za bardzo nie skupialam, ale mi tez sie z takim totalnym dzieckiem skojarzyl. xd

    Jak bedziesz myslala o kolejnych shotach to nie zapomnij o Shimamurze, co? (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, Shimamura xD no tak xD
      Tetsu miał być po prostu uroczy i tyle, też się nad nim nie skupiałam xD

      Sasuke by go zabił! a Sharona przyklepała, w końcu jej tak zależy na reputacji xD Sasuke znów by zapijał rodzinną kłótnię w barze, może lepiej, że się nie dowiedział xD ach ci Uchiha, same kłopoty z nimi xD

      Shan zawsze jest wolny, ma tylko randki, to nie jest typ, który wytrzymałby w stałym związku. on ma pstro w głowie xP

      pozdrawiam!

      Usuń
  4. No to teraz ja, skoro dzisiaj nadrabiam wszystko to nadrabiam, tobie shota przeczytałam od razu, ale byle jakiego komentarza ci przecież nie zostawię :P
    No to tak, zarąbiste to było i takie delikatne, kiedyś zostałam zmuszona do gorszych xD W każdym razie dość zabawnie prowadzisz tu narrację xD Jabyś opowiadała nam bajkę, a mówiąc o nas mam na myśli jakieś przedszkolaki xD "Shan to grzeczny chłopczyk. Shan po prostu jest zboczony." widzisz te zależność? xD Mi tam nawet pasuję, bo mnie to śmieszyło xD
    Shan mi pasuję na geja albo Bi xD jest taki bezproblemowy xD no powinien uczyć tolerancji xD no po prostu, jak tu go nie kochać xD a jego stosunki do Mei są ciągle rozkoszne xD jak się przejął, gdy powiedziała,. że nie będzie tęsknić no podobna reakcja jak osioł ze Shreka ze swoim "niech mnie ktoś przytuli" xD Naruto zdecydowanie przegiął z wysłaniem go na samotną misję, mógł mu wysłać Mintao do pomocy xD któryś by nie wrócił xD
    Tetsu, nowy psychotronik był rozkoszny xD jednak jego moc szału nie robiła, przypominał trochę Deidarę z Akatsuki xD może to jego bękart? *___* i także dzieli zamiłowanie do eksplozji jako sztuki? xD No w grobie by się przekręcił na wieść, że jego potomek kumpluję się z Uchihą! xD xD
    No to ja czekam na notkę w głównej fabule ;D zrób następnego shota z tym kto wyra w ankiecie psychotronika ;D
    Życzę dużo weny, tego cholerstwa nigdy dość ;D
    Trzymaj się ciepło ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następna część ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma następnej części, ponieważ to one-shot xD będą inne shoty, ale już nie na ten temat xD

      Usuń
    2. Szkoda :(( bardzo chciałabym kontynuacji

      Usuń
  6. Fajnego "szocika" napisałaś, aż chce się wiedzieć co będzie dalej. Umieściłaś w nim też kilka spoilerów i to duży + dla Ciebie ; )Między innymi zaręczyny Mai i Mintao, szykowanie Shana na Hokage(?) i co mnie najbardziej ucieszyło aczkolwiek nie jestem tego pewna, to to ,że Mei ma jakiegoś faceta, zgadłam? Chociaż myślę,że i tak nic nie powiesz ; D. Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejną notkę(albo shota) ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    och ten tekst bardzo mi się spodobał, Shsn to się w końcu do igrał, Hokage stracił cierpliwość i wysłał na misję, a Tetsu jest taki uroczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha ha!! Znalazłam!!

    ...czemu znalezienie tego było tak proste, jestem aż zawiedziona :T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, więc po przeczytaniu Tetsu jest słodziutki 💜 Takie ukesiątko urocze 🌸 Opowiadanie jest przesłodkie, a Shan wydaje się być takim macho - fajny gostek, pewnie bym go użarła przynajmniej kilka razy za puszenie się w prawdziwym świecie :T W ogóle muszę znaleźć jakichś shinobi i ich zacząć żreć, bo może jestem psychotronikiem i dlatego gryzę ludzi, bo prostu brakuje mi ninja-many do aktywacji moich tajemnych mocy ahahahahaHAHAHAHAH =w=

      Usuń
    2. Po co.ukrywac coś, czym chcę się chwalić?

      Usuń